MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sarego 28

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Czy karabin maszynowy w oknach cenzury stał codziennie, czy tylko pierwszego maja? – spytała mnie dwudziestoletnia słuchaczka Studium Dziennikarskiego. Taki właśnie karabin w budynku przy Rynku Kleparskim widział jej dziadek z trasy pochodu pierwszomajowego.

Dziadka – sam jej o tym opowiadał – zakuli w kajdanki zaraz po minięciu Długiej za opowiadanie współmanifestantom dowcipów o Stalinie. Wprawdzie wtedy nie zsyłano już za to na Sybir i wypuścili go po pięciu latach, ale co się chłop nacierpiał, to jego...

Przypomniała mi się ta rozmowa, gdy mijałem niedawno kamienicę numer 28 na ulicy Sarego, róg Dietla, gdzie przyszło mi spędzić kilkanaście studenckich miesięcy u wujka, ongi najbliższego współpracownika wielkiego jezuity ojca Kuznowicza – opiekuna młodzieży rzemieślniczej.

Dowcipy o Stalinie już wtedy – głównie dzięki wujkowi – znałem, ale w najcięższych pojabolowych snach nie przypuszczałbym, że przed nami mieszkał tu człowiek, m.in. dzięki któremu ich opowiadanie stało się i w Związku Radzieckim, i we wszystkich miłujących pokój krajach demokracji ludowej okrutnie niebezpieczne. Człowiek ten nazywał się Jakub Hanecki (wł. Furstenberg), był wybitnym działaczem Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, jednym z najbliższych współpracowników Lenina, a na Sarego 28 mieszkał w latach 1912–1914.

To on zorganizował w 1917 roku bezpieczny przejazd Uljanowa ze Szwajcarii do Petersburga, on załatwił w Berlinie ogromne ilości złota na tę ekskursję, ergo – doprowadził do wybuchu rewolucji październikowej, co aż do roku 1989 skutkowało u nas m.in. pochodami pierwszomajowymi i trwającą do dziś, wzruszającą obawą przed opowiadaniem dowcipów o Kaczyńskich przez telefon („powiem ci fajny kawał, ale jak się spotkamy, bo to nie na telefon”).

Kuba (przepraszam za poufałość, ale taka miał ksywkę) Hanecki odwiedził po raz ostatni Kraków w międzywojniu, szukając z powodzeniem dokumentów pozostawionych przez Lenina. Płacił za nie bajońskie sumy, no, ale ostatecznie był wtedy już głównym komisarzem (ministrem skarbu) w rządzie ZSRR i – jak wynikało z późniejszego aktu oskarżenia – szpiegiem polskim i niemieckim. Nie przyznał się do niczego, słusznie więc rozstrzelano go z rozkazu Stalina wraz z żoną i synem w roku 1937.

Według opinii starych bolszewików najlepsze dowcipy o Stalinie wymyślał i opowiadał w międzywojniu Karol Radek, tarnowianin, komunista od 12. roku życia, absolwent (1903) Gimnazjum im. Jana Długosza w Nowym Sączu, po rewolucji twórca radzieckiej dyplomacji, konstruktor układu z Niemcami, pierwszy apologeta Stalina, dwukrotnie oskarżany o trockizm. Coś w tym musiało być, skoro anegdot o kremlowskim satrapie przybywało.

Z niektórych Stalin był może i zadowolony, skoro skazał Radka tylko na dziesięć lat łagru, w którym w 1939 padł z rąk więźniów kryminalnych. Nie wiemy, jaka była ostatnia jego wymyślona lub prawdziwa kremlowska opowieść, cytuję więc tę, która podoba mi się najbardziej. Po śmierci Lenina jego żona, Nadieżda Krupska, zaczęła głośno wyrażać niezadowolenie z tego, co się wokół dzieje („Iljicz to sobie wyobrażał zupełnie inaczej”). Stalin kazał doprowadzić ją do swego gabinetu: – Słuchajcie, Krupska – rzekł, pykając fajkę. – Jak nie przestaniecie pyskować, to będziemy musieli poszukać towarzyszowi Leninowi nowej wdowy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski