Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sarny zagrażały samolotom

Redakcja
Sarny to od wieków mieszkańcy lasów na terenie Krakowa i okolic. Już królowie polowali na nie w Puszczy Niepołomickiej, choć nie było ich wtedy za wiele. - Gwałtowny wzrost populacji nastąpił około sto lat temu, gdy zaczęto prowadzić intensywną gospodarkę leśną - mówi prof. Bogusław Bobek z Instytutu Biologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

ZWIERZĘTA KRAKOWA

W mieście spotyka się sarny polne, dla których zabrakło miejsca w okolicznych lasach. Często można na nie natrafić w ogródkach działkowych, np. na Kurdwanowie, sporo jest ich też w Lasku Wolskim. W styczniu tego roku zabłąkana sarna dostała się na teren stadionu Juvenii. Do centrum sarny raczej się nie zbliżają, bo, po pierwsze, nie mają po co, a po drugie - są bardzo płochliwe i boją się ludzi. Dokładne dane co do liczebności tego gatunku w Krakowie nie są znane, ale prof. Bobek przypuszcza, że w obrębie administracyjnym miasta można mówić o populacji sięgającej tysiąca osobników.

Najprościej zaobserwować je o świcie i zmierzchu (wtedy są najbardziej aktywne) w dwóch okresach roku: na wiosnę, gdy znaczą swoje terytoria oraz w sierpniu, kiedy mają ruję. Wtedy też najłatwiej o wypadek samochodowy, którego powodem będzie nagłe wtargnięcie sarny na drogę. - Sarny są nawet groźniejsze podczas wypadków niż dziki, bo są wyższe, dlatego mogą rozbić przednią szybę auta - mówi Przemysław Barszcz z Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa.

Jeszcze cztery lata temu problem z sarnami miało krakowskie lotnisko Balice. Miała na to wpływ jego specyfika, a konkretniej współdzielenie terenu z wojskiem. - Po stronie wojskowej znajdują się tereny zalesione, w których żyją sarny. Często zdarzało się, że zapuszczały się aż w pobliże pasa startowego, bardzo swobodnie czując się na lotnisku - przypomina Justyna Zajączkowska, rzecznik prasowy Kraków Airport. W 2006 roku doszło nawet do incydentu z udziałem sarny - mały samolot podczas startu zahaczył kołami o zwierzę. Ludziom lecącym awionetką na szczęście nic się nie stało, ale sarna nie przeżyła swojej "wycieczki". Sytuację dość szybko udało się opanować. - Od 2007 roku nie ma już w Balicach problemu z sarnami. Odgrodziliśmy część cywilną od wojskowej, były też robione przepłoszenia, a teraz na bieżąco monitorujemy stan ogrodzenia - informuje Justyna Zajączkowska.

Samiec i samica sarny (która jest gatunkiem, a nie jego żeńską przedstawicielką) są często mylone z jeleniem i łanią. W rzeczywistości osobnika płci męskiej nazywamy rogaczem, a samicę swojskim określeniem "koza". Samiec sarny jest jedynym przedstawicielem jeleniowatych, który zrzuca poroże w październiku i buduje je w - nieraz bardzo trudnych - warunkach zimowych. Jeśli zima jest lekka, to poroże jest większe, jeśli ciężka - odbudowuje się mizerniejsze.

Nie tylko męskie osobniki mają nietypowe zwyczaje. - Samicę sarny charakteryzuje ciąża utajona, tzn. bezpośrednio po zapłodnieniu, które ma miejsce w sierpniu, płód nie rozwija się. Zaczyna rosnąć dopiero w okolicach grudnia, a młode rodzą się na przełomie maja i czerwca - tłumaczy prof. Bobek. Samica sarny co roku wydaje na świat przeważnie dwa osobniki. Nie czuje jednak więzi psychicznej ze swoim potomstwem. Po niecałym roku, następnej wiosny, wygania je ze swojego terytorium, aby zrobić miejsce dla kolejnych młodych. Robi tak również dlatego, żeby zabezpieczyć się przed tzw. chowem wsobnym, czyli - najprościej mówiąc - uniknąć ryzyka zapłodnienia matki przez syna.
Sarna jest gatunkiem terytorialnym tylko w okresie sezonu wegetacyjnego. Oznacza to, że w zimie sarny zbijają się w większe grupki, natomiast na wiosnę szukają swojego terytorium. Co to właściwie jest i w jaki sposób jest ono znaczone przez sarnę? - To teren, którego osobnik broni przed innymi, wyznaczany na podstawie letniej bazy żerowej, czyli prościej: tam, gdzie będzie możliwe zdobycie pożywienia dla siebie i młodych - wyjaśnia prof. Bobek. Znaczenie terytorium rozpoczyna na wiosnę samica. Miejsce swojego panowania wyznaczają również rogacze. - Kolokwialnie mówiąc, jest to związane z seksem, czyli z dostępem do jak największej liczby samic do zapłodnienia - uśmiecha się prof. Bobek. Jeden rogacz może objąć swoim terytorium od jednego do trzech terytoriów samic. Swoją przestrzeń zwierzęta te raz na dobę znaczą feromonami, które znajdują się w moczu, a także pocierając łbem o korę drzewa (na czole sarny znajdują się specjalne gruczoły).

Naturalnym wrogiem saren w pobliżu miasta są bezpańskie psy. Dość często zdarza się, że krakowianie informują o przypadkach zagryzienia sarny przez grupę kundli. Na terenie Polski prowadzi się również odstrzał pewnej liczby saren - zwykle piątej części całej populacji. - Robi się tak z dwóch przyczyn. Pierwszą są szkody, jakie wyrządzają te zwierzęta w lesie, zgryzając pączki sadzonek - mówi prof. Bobek. Drugi powód jest typowo ludzki: sarnia dziczyzna jest bardzo ceniona na Zachodzie. Za kilogram tuszy można dostać nawet 14 zł. - To dwa razy więcej niż za jelenia czy dzika! - podkreśla prof. Bobek.

Czasami zdarza się, że ludzie znajdują w pobliżu swoich domostw samotną młodą sarnę i zabierają ją ze sobą, karmią i wychowują. Profesor przestrzega jednak, że oprócz tego, że jest to nielegalne, to również niebezpieczne. - Kiedy taka sarna dorasta, zaczynają się problemy. Rogacz każdego w swoim otoczeniu traktuje jak intruza, naruszającego jego terytorium, dlatego zdarzają się przypadki śmiertelnego pobodzenia, zwłaszcza małych dzieci - mówi.

JADWIGA Nowak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski