Sąspów. Gmina nie chce przejąć drogi przez las, a park o nią nie dba

Jeszcze przed kilkoma dniami dojazd do kilkunastu domów w przysiółku Poręba w Sąspowie w gminie Jerzmanowice-Przeginia graniczył z cudem. Droga jest kamienista, miejscami stroma. Po ulewach powstają wyrwy i rozlewiska. Zimą o odśnieżanie trzeba dzwonić, prosić, ale bywa, że oblodzonej nawierzchni nie sposób pokonać. Przed kilkoma dniami udało się wyremontować ją dzięki pomocy sponsorów i życzliwych osób: Stanisława Goraja, Tomasza Gwizdały i radnego Wojciecha Szwajcowskiego.

- Zdobyliśmy 150 ton kamienia z kopalni w Dubiu, pomógł w tym kierownik Maciej Pisz- czyński. Załatwialiśmy przewóz, koparki, żeby na miejscu kamień ubić i wyrównać. Mieszkańcy pomagali w rozsypywaniu i łataniu dziur. Wszystko było w czynie społecznym. Ale jak podliczyliśmy to koszty mogły sięgać 10-15 tys. zł - mówi Stanisław Goraj. Ubolewa, że gmina nie stara się, żeby ułatwić mieszkańcom dojazd. - Gdy była możliwość zainwestowania 55 tys. zł z pieniędzy powodziowych, to gmina nie wykorzystała szansy i dotacja wróciła do Urzędu Wojewódzkiego - dodaje.

Problemowa droga biegnie przez las i należy do Skarbu Państwa. - A zarządza nią Ojcowski Park Narodowy. Jednak nie jest zainteresowany jakąkolwiek naprawą, bo na nasze prośby odpowiada, że nie ma na to pieniędzy i odsyła do gminy - mówi Krystyna Kalemba, mieszkanka przysiółka Poręba.

Ludzie od lat proszą, by gmina przejęła drogę i zadbała o remont. Pokazują pisma z 2005 r, w których wnioskowali, żeby gmina pomogła w wyasfaltowaniu 300-metrowego odcinka, na który część pieniędzy przeznaczyli ze składek. Z trudem udało się zrobić 120 metrów, ale to o wiele za mało, bo cała droga liczy około 2,5 kilometra.

Jednocześnie mieszkańcy zabiegali choćby o zasypanie kamieniem największych dziur. - Prosimy o remonty, piszemy pisma, ale gmina odsyła do zarządy, czyli do Ojcowskiego Parku Narodowego. Chodzimy do dyrekcji parku, wnioskujemy, ale dostajemy odpowiedź, że OPN nie ma pieniędzy i odsyła do gminy - mówią ludzie. Pisma te podpisuje po kilkanaście osób.

- To takie odbijanie piłeczki między parkiem, a gminą. Nikomu jednak nie zależy, żeby nam pomóc - ubolewa pani Krystyna. Jej córka Monika dodaje, że dojazd do posesji z drugiej strony jest jeszcze gorszy. - Tam jest urwisko, strome tak bardzo, że samochód jest wciągany do rzeki znajdującej się na końcu. Gdy jesienią na drodze leżą liście, a zimą śnieg, to nie sposób wyhamować - mówi pani Monika.

Drogą tą często jeździ także Patryk Nowakowski. Zimą robił zdjęcia. Zwraca uwagę, że podczas dużych opadów śniegu gałęzie nachylają się nad drogą do samej ziemi. Bywało groźnie.

Ludzie apelują o przejęcie tej drogi przez gminę, żeby zadbała o jej remont. Krystyna Kalemba ma cały segregator dokumentów potwierdzających prośby o przejęcie drogi. Bywa, że dostaje odpowiedź, że pismo zostało przekazane do komisji komunalnej Rady Gminy lub do gminnego wydziału inwestycji i na tym się kończy. - Przygotowałam kolejne dokumenty w tej sprawie. Wnioskuję też o przecinkę drzew - mówi pani Krystyna.

Jednak o przejęciu traktu nie ma mowy. - Droga nie ma uregulowanego stanu własności. Działkami leśnymi łącznie z drogą na tym terenie ludzie zostali obdarowani jeszcze ukazem carskim. Przejęcie drogi wiąże się w wykonaniem rozgraniczenia, ale nie wiadomo, gdzie szukać właścicieli. A inaczej nie ma sensu przejmować, bo porządnego remontu nie zrobimy bez pozwoleń, do których trzeba przedstawić dokumentację i wykazać stan posiadania działek - mówi Adam Piaśnik, wójt gminy Jerzmanowice-Przeginia. Jedyne co obiecuje, to ewentualne remonty w porozumieniu w OPN.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 7

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto