Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Scena to podstawa mojego zawodu

Redakcja
- Z Jerzym Hoffmanem spotkała się Pani po raz pierwszy na planie "Prawa i pięści". Była to jedna z Pani pierwszych ról.

- mówi EWA WIŚNIEWSKA, kniahini Kurcewiczowa w "Ogniem i mieczem"

- To było duże zamieszanie; byłam wówczas tuż po szkole teatralnej, niczego jeszcze nie umiałam i o niczym nie wiedziałam, a już na pewno nie o pracy w filmie. Byłam jednak oczarowana tym, że mogę spróbować swych sił w towarzystwie takich sław, jak Zofia Mrozowska, Hanna Skarżanka, Gustaw Holoubek i Wiesław Gołas.
- Za Pani debiut filmowy uważa się jednak "Kanał" Andrzeja Wajdy.
- Ha... ha..! Grałam tam osobę przelewającą wodę w misce i tego chyba nikt nie widział. A doszło do tego przypadkowo. Któregoś dnia wracałam ze szkoły i stanęłyśmy z koleżanką przy ekipie kręcącej "Kanał". Miałam wtedy bardzo imponujący warkocz; Kazio Kutz zobaczył te moje włosy i wciągnął mnie na plan, pokazał, jak wygląda kręcenie filmu. Od tego czasu codziennie po lekcjach biegałam do filmowców, aż któregoś dnia ktoś zaproponował, żeby pozwolić mi zagrać w epizodzie.
- Czy ten epizod zadecydował o wyborze zawodu?
- Nie. Owszem, to była dla mnie magia, ale wtedy całkowicie jeszcze nieuświadomiona.
- W serialu "Doktor Ewa" wystąpiła Pani już w tytułowej roli.
- To było tak dawno temu... Teraz "Doktor Ewę" przypominam sobie jedynie z powtórek telewizyjnych. Szalenie miło wspominam ten serial. Atmosfera na planie była fantastyczna, chociaż sama praca okazała się bardzo męcząca - to było dziewięć miesięcy codziennych zdjęć.
- Film przyniósł Pani ogromną popularność, co dla niektórych aktorów staje się pułapką.
- Niewątpliwie przyniósł mi sympatię ludzi, ale i obawę, by nie stać się aktorką jednego serialu, by ludzie nie kojarzyli mnie tylko z nim i tylko z telewizją. Jestem przede wszystkim aktorką teatralną - scena to podstawa mojego zawodu. Te obawy na szczęście okazały się płonne, bo w tym samym czasie nagrałam kilka spektakli teatru telewizji, które były emitowane równolegle z filmem. Widz nie utożsamił mnie więc z postacią doktor Ewy.
- Jeśli można mówić o roli, z którą jest Pani utożsamiana, to jest nią teraz raczej Róża z "Cudzoziemki".
- To wspaniale napisana rola kobieca, co jest rzadkością, bo dobrych ról dla kobiet w polskim filmie bardzo mało.
- W "Ogniem i mieczem" wcieliła się Pani w postać kniahini Kurcewiczowej. Gra Pani kobietę znacznie od siebie starszą. Jak osoba o Pani urodzie zgodziła się z lekkim sercem zagrać taką rolę?
- Mam trochę inne podejście do tego zawodu. Uważam, że uroda - owszem - nie przeszkadza, ale też nie powinno się jedynie na niej bazować...
- Chyba z takiego, nieodpowiedniego traktowania aktorstwa wynikają tragedie amantek, które nie potrafią z godnością przyjąć upływu czasu.
- Tak, ale jeżeli o mnie chodzi, to zawsze byłam aktorką charakterystyczną; jeśli nawet amantką, to też charakterystyczną. Nigdy nie interesowały mnie role bohaterek z "mgły i galarety".
- Wszyscy aktorzy grający w "Ogniem i mieczem" wyrażają się o filmie Hoffmana w samych superlatywach. Pani również?
- Oczywiście, mam cudowne wspomnienia z planu filmowego. Z wielką radością przyjęłam zaproszenie prezentowania filmu w różnych miastach Polski, by jeszcze trochę pobyć z ludźmi z naszej ekipy. Przedsięwzięcie Hoffmana było olbrzymie i nieporównywalne z innymi. Miałam tę świadomość od początku, chociaż grając człowiek nie myśli, że bierze udział w czymś tak niezwykłym. Gdyby tak było - można by umrzeć ze zdenerwowania i tremy; każdy chciał być jak najlepszy.
- Gdy dwa lata temu rozmawiałam z Pani najmłodszą siostrą, Jolantą Fejkiel, zdradziła mi Wasze wspólne marzenie - by zagrać w "Trzech siostrach" - Pani, pani Jolanta i trzecia siostra - Małgorzata Niemirska.
- To prawda - ja chciałam grać Maszę. Niestety, życie sprawiło, że to marzenie nie zostało zrealizowane, a zresztą moja najmłodsza siostra nie związała się z aktorstwem. Nikomu natomiast nie wpadło do głowy, by obsadzić mnie i Małgosię razem.
- Podobnie zresztą było z Pani mężem - Krzysztofem Kowalewskim. Na planie filmowym spotkali się państwo chyba dopiero w "Ogniem i mieczem"?
- Tak, rzeczywiście nigdy wcześniej - oprócz filmu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" - nie występowałam razem z Krzyśkiem. Oczywiście, gramy w różnych teatrach, ale w filmie można by nas przecież obsadzić razem.
- Rozmawiamy z okazji premiery "Ogniem i mieczem", więc temat teatru zszedł na drugi plan, a to przecież w teatrze zagrała Pani najciekawsze role. Czy było takie marzenie aktorskie, które się Pani nie spełniło?
- Z reguły nie mam marzeń aktorskich, ale kiedyś bardzo długo chciałam zagrać Blanche w "Tramwaju zwanym pożądaniem". Teraz myślę o roli Elżbiety I w "Marii Stuart" Schillera. Nie żyję jednak marzeniami, mam wystarczająco dużo zajęć.
- Kiedy zobaczymy Panią w filmie?
- Nie wiem. Mam kilka propozycji, ale ponieważ są to tylko propozycje, nie wiadomo, czy znajdę czas na ich przyjęcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski