Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sceny myśliwskie

Redakcja
W Marrakeszu zaczynają się łowy na frajerów... Fot. Jakub Ciećkiewicz
W Marrakeszu zaczynają się łowy na frajerów... Fot. Jakub Ciećkiewicz
Nad medyną zawisła pulchna, różowa dłoń. Pozostała część sylwetki jest niewidoczna i tylko dzieci wiedzą, że reszta pierzastego ciała należy do wielkiego, pustynnego dżina. Zmierzch sączy się powoli - prosto z piasków. Na malinowym niebie błyskają pierwsze gwiazdy, jak reflektory punktowe w teatrze, gdy rozpoczyna się magiczny spektakl. Taniec Bilala

W Marrakeszu zaczynają się łowy na frajerów... Fot. Jakub Ciećkiewicz

Jakub Ciećkiewicz: AFRYKAŃSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Aktorów jest trzech. Wykrzykujący na wszystkie strony chłopiec odgrywa rolę naganiacza i konferansjera, półnagi akrobata, o długich, czarnych, kręconych włosach - Bilal - skacze salta, a siwobrody starzec tłumaczy mowę ptaków. Wokół nich stoi tłum zaciekawionych ludzi w długich, powiewnych, galabijach. Na Jemma el Fna zaczyna się zabawa.

Akrobata bierze w dłonie białą gołębicę, całuje ją i woła: - Fatima, leć, przynieś nam prawdę.

- A co to jest prawda? - wykrzykuje chłopiec.

- Prawda? - Bilal staje na rękach. - Prawda to człowiek stojący w słońcu.

- A co to jest przyszłość? Hadaoui zna prawdę!

Siwobrody starzec w białej galabii kiwa głową. To właśnie on rozumie mowę ptaków. Tłum czeka w napięciu, co stanie się dalej...

Na placu pojawia się Kate Winslet z córkami. Sześcioletnia Ester wskazuje palcem gołębia, który ląduje właśnie na ramieniu starca. Czarnoksiężnik - znawca języka natury - wyjaśnia widowni słowa bożego posłańca: "Większa niż liczba ziaren piasku jest liczba dusz ludzkich".

- Prawda przemawia przez ptaka, a teraz prosimy o wsparcie - drze się chłopiec i bezceremonialnie wyciąga rękę po zapłatę. Ludzie rzucają na ziemię dźwięczące dirhamy, śmieją się, żartują, idą oglądać kolejnych cudaków.

Podekscytowana europejska dziewczynka ciągnie matkę w stronę akrobaty. Bilal i Kate podają sobie dłonie. Uśmiechają się. Flirtują. Wkrótce zostaną kochankami, a potem biedny Marokańczyk zaryzykuje życie dla białej piękności...

Wszystkie te sceny zanotowała w pamięci sześcioletnia wnuczka doktora Zygmunta Freuda - Ester, której matka przyjechała do Maroka w 1972 roku, aby poznać sufizm - mistyczną formę islamu, obiecującą doznanie Boga w akcie prawdziwej miłości... Jechała jak wielu młodych, wędrujących wówczas po Afryce Północnej śladami Rolling Stonesów, Jimiego Hendriksa i Erica Claptona.

Dwadzieścia lat później pisarka - Ester Freud - opowiedziała swoje marokańskie dzieciństwo w powieści Hideous Kinky, a Gillies MacKinnon nakręcił na tej podstawie jedyny film wyrażający ducha Czerwonego Miasta: "W stronę Marrakeszu".

Tak. Trzeba mieć serce dziecka żeby opisać szalony świat stolicy Berberów.

Taniec sprzedawcy okularów

Autobus miłości mknie po obskurnych przedmieściach pełnych blokowisk, w których gnieżdżą się dawni mieszkańcy medyny, spychani przez dziesięciolecia na margines przez bogatych Europejczyków - wykupujących najlepsze tereny i najpiękniejsze wille. Przeszklona platforma wiezie młodych, zakochanych Francuzów, Anglików, Hiszpanów - pijanych szczęściem i młodością, złaknionych magii, marihuany, egzotyki - turystów, którzy nie zadają sobie żadnych trudnych pytań. Chcą się bawić - zapłacili przecież za romantyczny weekend!

Niektórzy wstają i rozglądają się w około. - Zobacz, to niesamowite! Na ośle jedzie dziadek w żółtym chałacie, koniecznie musimy go sfotografować! - A tu, to chyba pałac El Badi, pamiętacie, tam gdzie Kate Winslet szukała zaginionej córki, a tutaj ogrody Majorele...
Przed dworcem CTM zakochane pary, które polują na wrażenia: oczarowane własnymi wyobrażeniami, zachwycone na kredyt, z naiwnością dzieci urodzonych wczoraj, powierzają się bez zastanowienia mafii taksówkarzy. Myśliwi tylko o tym marzą. Są w zmowie, działają w grupie. Namierzają zwierzynę. Taksują. Klasyfikują. Oceniają. Zwracają uwagę na szczegóły, segregują dane, wyciągają wnioski, wybierają strategię. Właśnie przyjechały grube portfele pełne euro - przybyli nienasyceni, naiwni, spragnieni przygody... W Marrakeszu zaczyna się spektakl - "Łowy na frajerów".

- Panie, podwiozę do miasta za 10 euro. Czemu się śmiejesz? No dobrze, żartowałem, pojadę za 5. Co to dla ciebie 5 euro? - Panie, ja pojadę za 4, ale to ostatnia cena. - Ja zaryzykuję, sam powiesz na końcu, za ile... Żaden kierowca nie złamie licznika. To mogłoby się zdarzyć w Fezie, ale przenigdy w Marrakeszu! - Panie, na pewno potrzebujesz hotelu. Znam bardzo romantyczne miejsce. Czy pragniesz poznać damę albo szukasz chłopca? A może chciałbyś skosztować czegoś wspaniałego...

Wędrownik brnie pieszo przez piekarnik dworca, uskakując coraz mniej zręcznie przed klawiaturą wyciągniętych dłoni. Rozochoceni naganiacze wyrzucają przed siebie czujne spojrzenia zwiadowców - czarują z wdziękiem, zachęcają gestem, czasem straszą, że idzie w miejsce "strasznie niebezpieczne"!

- Panie, skąd jesteś? - wpada na dwudziestoletniego, śniadego sprzedawcę okularów. - Dlaczego nie odpowiadasz? Naprawdę potrzebujesz moich szkieł, bo inaczej nabawisz się choroby oczu. Tylko za 10 euro - szczerzy białe zęby. - Mówisz merci? Nawet sobie nie kpij.

Mija kwadrans. Chłopak nadal krąży jak natrętna mucha. - No, to jak będzie, dajesz 8 euro? On wierzy, że Wędrownik ulegnie. Musi ulec. Jest przecież, do cholery, z Europy, jest przecież, do cholery, w Marrakeszu.

Nagle w powietrzu coś pęka. Zdenerwowany przybysz krzyczy - Odpieprz się człowieku! Chłopak dostaje szału, wybucha: - Fuck you! W ostatniej chwili, zanim dojdzie do ulicznej burdy, podjeżdża taksówkarz. - Panie, jedziesz ze mną? Żeby uniknąć kłopotów, Wędrownik bierze kurs do centrum... za 5 euro.

Po drodze, przypomina sobie cytat z Jana Potockiego, pisarza, który w 1791 roku, jako pierwszy Polak, przyjechał do Maroka:

"Niestety! Podróżnicy oglądają świat zazwyczaj przez okulary przywiezione z ojczyzny i przybywszy do obcego kraju, nie zadają sobie trudu, by przyszlifować szkła w inny sposób. Stąd tyle nietrafnych spostrzeżeń..."*

Voici votre chambre

Pokój w Hotelu Ali na medynie nagle podrożał o 500 procent. Kiedy przybysz wydrapie się na trzecie piętro starej, zruderowanej kamienicy, nie będzie miał już sił, by zejść. Żeby wyrazić swój gniew, oburzenie, frustrację i poczucie krzywdy.

Zatęchła klitka przypomina celę. Czarne od brudu ściany zdobią napisy pochodzące jeszcze z czasów hipisowskich. Jedyne okno wychodzi na korytarz, po którym biegają rozwrzeszczane dzieci. Wnętrze wypełniają: skrzypiące, metalowe wyrko, zardzewiały natrysk i przyrośnięty do ściany kibel, na którym trzeba siadać bokiem. Jest również szara szmata, przypominająca ręcznik...
Po głowie pałęta się strzęp z francuskiego samouczka: "Voici votre chambre. Comme vous voyez, tout y est moderne..."

U stóp hotelu, na słynnym placu Jemma el Fna, gdzie wokół zaimprowizowanych knajpek płoną białe lampy, Wędrownik ogląda prymitywny, festyniarski spektakl dla naiwnych: krępy facet o okrutnej twarzy dręczy chudą małpę, żongler zaprasza turystów do łowienia na wędkę plastykowych flaszek z napojami, zaklinacz węży zarzuca przechodniom na szyje udręczone płazy... W powietrzu wisi fałsz, oszustwo, kłamstwo, tandeta, pic, żałosny teatr dla głupców z zagranicy. Tak to widzi przybysz przez szkła przywiezione z Europy. Nie był gotowy na Marrakesz. Trudno. Trzeba było kupić na dworcu magiczne okulary!

(CDN)

* Jan Potocki, Podróż do Cesarstwa Marokańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski