Ale okazało się, że to tylko nietypowa akcja marketingowa teatru STU, a dokładnie projektu "Body Art". Krakowska scena współpracuje przy nim z jednym z największych studiów tatuażu - Kult Tattoo.
Kiedy przyjrzeć się zdjęciom to okazuje się, że na skórze aktora pojawia się wzór naśladujący... logo teatru. Podobno zmywalne. A wszystko po to, by zareklamować spektakl, opowiadający o artyście performance, który posuwa się daleko. Kiedy przypadkiem zginie, okazuje się, że jego wytatuowane ciało ma sporą rynkową cenę. Czy spłukani Lea i Fred je spieniężą? Przekonacie się w teatrze STU.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?