Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Schindler nie napisał listy

Redakcja
Prof. Crowe nie był zaskoczony, kiedy okazało się, że nikt nie kupił listy Schindlera za 3 mln dolarów FOT. ROBERT ROSS
Prof. Crowe nie był zaskoczony, kiedy okazało się, że nikt nie kupił listy Schindlera za 3 mln dolarów FOT. ROBERT ROSS
- Jak Pan myśli, dlaczego wystawiona niedawno na internetowej aukcji lista Oskara Schindlera nie znalazła nabywcy? Cena 3 milionów dolarów odstraszyła kupca?

Prof. Crowe nie był zaskoczony, kiedy okazało się, że nikt nie kupił listy Schindlera za 3 mln dolarów FOT. ROBERT ROSS

ROZMOWA. Prof. DAVID CROWE z USA mówi m.in. o tym, ile są warte dokumenty związane z Oskarem Schindlerem

- Fakt, że nikt nie wziął udziału w tej aukcji, w ogóle mnie nie zaskoczył. Ten sam człowiek próbował sprzedać listę już kilka lat wcześniej za 2,2 miliona dolarów. Nie wiem, jak jej właściciel ustalał cenę dokumentu, ale jestem pewien, że nie jest on tyle wart.

- Dlaczego?

- Dlatego, że to jedna z wielu list Schindlera, tworzonych od jesieni 1944 roku do czasu zakończenia wojny.

- A 50 tys. dolarów za każdy dokument, wystawiony kilkanaście dni temu również na internetowej aukcji eBay, to właściwa kwota?

- Zapewne ma Pani na myśli dwa zestawy planów rozbudowy fabryki naczyń emaliowanych w Krakowie należącej do Schindlera oraz dwa inne dokumenty. Jeden z nich to list polecający podpisany przez Schindlera i skierowany do jego polskiego pracownika - Adam Dziedzica, przygotowującego przeniesienie fabryki z Krakowa do Brunnlitz w Czechach. Miał on m.in. odpowiadać za przewóz maszyn z krakowskiej fabryki do Brunnlitz. W dokumencie znalazło się także pozwolenie na powrót Dziedzica do kraju z powodów zdrowotnych. Z moich ustaleń wynika, że rodzina Dziedzica sprzedała te dokumenty w 2001 roku i ich cena została oficjalnie ustalona przez jeden z amerykańskich domów aukcyjnych. A z tym nie można już polemizować.

- Możemy mówić o nagłym wysypie dokumentów związanych z historią Schindlera? To jakiś trend w ostatnim czasie?

- Nie sądzę, byśmy mogli mówić o trendzie. Wielu Żydów uratowanych przez Schindlera już nie żyje. Ci, którzy pozostali, nie utrzymywali z nim bliższych kontaktów. Dlatego pamiątek po Schindlerze pozostało tak naprawdę niewiele. Z drugiej jednak strony, Steven Spielberg i wyreżyserowany przez niego film "Lista Schindlera" znacząco przyczynił się do idealizacji tej historii w Stanach Zjednoczonych. To u nas zauważalne, nawet bardziej niż w Polsce.

- Czy sprzedawanie takich dokumentów na aukcjach jest, według Pana, etyczne?

- Nie mnie to oceniać. Gdybym jednak wszedł w ich posiadanie, oddałbym je w ręce odpowiednich placówek - muzeum w Polsce, Izraelu lub Stanach Zjednoczonych.

- Stwierdził Pan kiedyś, że Oskar Schindler miał tak naprawdę niewiele wspólnego z legendarną listą, o której powstaniu opowiada znany film Stevena Spielberga. Co miał Pan na myśli?

- To prawda, Oskar Schindler nie był fizycznie związany z jej tworzeniem. Tak też ukazuje to produkcja Spielberga. Wszyscy, którzy obejrzeli film, dowiedzieli się, że obowiązek spisania nazwisk Żydów pracujących w fabryce Schindlera spoczął na barkach trzech osób. Pierwszą był Abraham Bankier, polski Żyd, który był swego czasu współwłaścicielem fabryki "Emalia" w Krakowie. Choć zbankrutował w 1939 roku, okazał się później finansowym geniuszem. Po wojnie Schindler przyznał bowiem, że to właśnie Bankier doprowadził go do zgromadzenia ogromnej fortuny. Drugą osobą odpowiedzialną za sporządzenie listy był Mietek Pemper, żydowski więzień obozu w Płaszowie. To jego Amon Göth - bezwzględny komendant tego obozu - zmusił do bycia stenotypistą. Nazwiska na listę wpisywał także Izaak Stern - księgowy Schindlera, który nie był jego stałym współpracownikiem podczas wojny.
- Nie ma więc jednego twórcy Listy Schindlera?

- Bieg historycznych zdarzeń był następujący. W lipcu 1944 roku Schindler został poinformowany, że musi wysłać 1000 pracujących u niego Żydów do obozu w Płaszowie. Chcąc ich uratować, równocześnie rozpoczął planowanie wysłania ich do fabryki w Czechach. Zanim jednak otrzymał zgodę na otwarcie fabryki w Brunnlitz i przeniesienie tam 1000 Żydów, trafił do więzienia. Znalazł się tam w wyniku śledztwa prowadzonego przez SS w sprawie korupcji. Właśnie wtedy powstała słynna lista Schindlera, a właściwie dwie listy. Na jednej znalazły się nazwiska trzystu kobiet, a na drugiej siedmiuset mężczyzn. Kto je sporządził? Marcel Goldberg, żydowski pracownik w płaszowskim obozie. Pomagali mu w tym inni Żydzi, pracujący w administracji obozu.

- Dlaczego Spielberg pominął ten wątek i napisał tak naprawdę własną wersję wydarzeń?

- Reżyser dał się uwieść legendzie stworzonej na kartach książki "Lista Schindlera" Thomasa Keneally'ego z 1980 roku. To właśnie na jej podstawie nakręcił swój film. Niestety, przed rozpoczęciem prac nad scenariuszem nie przyłożył się do przeprowadzenia istotnych, historycznych badań i nie wyszedł poza to, co przeczytał w książce.

- Czuje Pan niedosyt?

- Tak. Podczas badań, jakie prowadziłem w Krakowie, przeczesując archiwa dotyczące historii Schindlera, usłyszałem od pracujących tam archiwistów: "To właśnie rzeczy, których nie pokazaliśmy Spielbergowi".

Rozmawiała URSZULA WOLAK

PROF. DAVID CROWE

Wykłada na Uniwersytecie Elon w Karolinie Północnej w USA. Jest historykiem, specjalistą do spraw listy Schindlera, autorem m.in. książki "Oskar Schindler: The Untold Account of His Life, Wartime Activities, and the True Story Behind The List". Często gości w mediach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski