Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Schizofrenia bezobjawowa

Redakcja
Obywatel Związku Sowieckiego Siergiej Pisariew wysłał w 1955 roku list do towarzysza Józefa Stalina. Czyn ten był objawem chorobowym i tak też został potraktowany przez władze.

ANNA ZECHENTER: Nieprzedawnione

Sprawcę skierowano na przymusowe leczenie w szpitalu psychiatrycznym, tzw. psychuszce. Rozpoznanie brzmiało: "schizofrenia bezobjawowa". Ta podstępna choroba, zwana czasem "schizofrenią pełzającą", opisana z początkiem lat 60. przez prof. Andrieja Snieżniewskiego, zbierała obfite żniwo w Sowietach do końca 1990 roku.
Jej definicja opierała się na rozbrajająco prostym rozumowaniu: ponieważ człowiek chory psychicznie łamie zasady społeczne, te zaś wyznacza w ZSSR komunizm, to wróg komunizmu musi mieć zmącony umysł. Ideologicznie podbudował to twierdzenie Chruszczow w 1959 roku: "Obecnie w ZSSR istnieją ludzie, którzy walczą z komunizmem, ale u takich ludzi bez wątpienia stan psychiczny nie jest w normie" - napisał na łamach "Prawdy".
Wśród "chorych" znaleźli się autorzy książki "Psychiatria dla nieprawomyślnych", napisanej jako podręcznik służący do obrony przed działaniami władz: słynny rosyjski pisarz Władimir Bukowski, skazany za organizowanie spotkań poetyckich oraz manifestacje w obronie innych dysydentów, oraz Siemion Głuzman ukraiński psychiatra, więziony za obronę ofiar psychiatrii politycznej. W swojej publikacji zacytowali m.in. wypowiedzi doktorów nauk medycznych z Instytutu im. Serbskiego, Pieczernikowej i Kosaczowa: "Skłonność do walki o prawdę i sprawiedliwość cechuje najczęściej osobowości o strukturze paranoidalnej".
Władimir Bukowski wspomina w książce "I powraca wiatr..." swoje dwunastoletnie doświadczenia: "Dla »leczenia wzburzonych«, a mówiąc dokładnie, karania, stosowano w zasadzie trzy środki. Pierwszy - aminozyna. Pod jej działaniem człowiek zazwyczaj zapadał w śpiączkę, w jakieś takie otępienie, że przestawał pojmować, co się z nim dzieje. Drugi - sulfazyna albo siarka. Ten środek powodował zazwyczaj silne bóle i dreszcze. Temperatura podskakiwała do 40-41°C i utrzymywała się przez dwa, trzy dni. Trzeci - ukrutka. To uważane było za najcięższe. Więźnia mocno owijano od nóg aż po pachy mokrym, skręconym prześcieradłem albo pasami z płótna żaglowego. Schnąc materiał kurczył się, powodując straszliwy ból i pieczenie całego ciała. Zazwyczaj powodowało to szybko utratę przytomności i do obowiązków siostry należało tego doglądać. Wówczas ukrutkę chwilowo rozluźniano, pozwalając delikwentowi odetchnąć i dojść do siebie, po czym ponownie go zawijano. To mogło powtarzać się kilkakrotnie".
Bukowski został w 1976 roku wymieniony na sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chile Luisa Corvalana i zamieszkał w Londynie.
Powszechnie ordynowano "piąchopirynę" - kułazinę (od rosyjskiego słowa kułak - pięść), duszono i gwałcono. "Chorzy" spędzali w ośrodkach wiele lat i nigdy nie wiedzieli, jak długo będą tam siedzieć - w przeciwieństwie do skazanych na więzienie. Jeżeli takie było życzenie GRU, lekarze mogli zawsze uznać ich za "niedostatecznie wyleczonych".
Pierwszy więzienny szpital psychiatryczny, nad którym pieczę objęło NKWD, powstał w 1939 w Kazaniu. Trafili tam m.in. dwaj bracia Józefa Piłsudskiego, Jan i Kazimierz. Jan, minister skarbu w rządzie Aleksandra Prystora, został aresztowany przez NKWD 17 września 1939. Wydostał się z ZSSR dzięki umowie Sikorski-Majski. Zatrzymany z nim brat Kazimierz zmarł w Sowietach w 1941 roku.
W latach 30. nieczęsto wykorzystywano psychiatrię do celów politycznych, ponieważ egzekucje, więzienia i łagry trzymały obywateli w ryzach. Psychuszki rozkwitły później, kiedy nadszedł czas subtelniejszych metod. W kodeksach karnych wszystkich republik z 1961 roku zakwalifikowano "antysowiecką agitację i propagandę" oraz "rozpowszechnianie obelżywych wymysłów szkalujących ustrój państwowy i społeczny" do kategorii "czynów społecznie niebezpiecznych" - razem z zabójstwami i gwałtami.
Władze rosyjskie zapewniają, że psychuszki to przeszłość. A jednak w 2007 roku dziennikarka Łarisa Arap, która opisała brutalne metody traktowania dzieci w murmańskim szpitalu psychiatrycznym, została skazana na przymusowe leczenie. Ocalił ją rozgłos nadany sprawie przez przyjaciół i media.
Autorka jest pracownikiem krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Schizofrenia bezobjawowa - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski