Po trzech tygodniach intesywnej edukacji, kiedy już prawie każda gospodyni domowa wie, że 3-5-2 to nie jest kierunkowy do Kostaryki, można by bez oporów podrzucić narodowi temat do dyskusji: jak powinna grać reprezentacja Polski. Tym bardziej że przeczuwam tu pewną zmianę.
Adam Nawałka, selekcjoner kadry, przyznawał przed brazylijskim turniejem, że z uwagą będzie obserwował zespoły grające właśnie na trzech (lub pięciu, zależy, jak i kiedy patrzeć, ale przecież to już wszystko wiecie) obrońców. Jeśli szukał inspiracji lub potwierdzenia swoich przemyśleń, to dostał wszystko na tacy. Ja jestem za – spróbujmy.
Nie dlatego jednak, żeby bezmyślnie kopiować światowe trendy – zwłaszcza że ustawienie najlepszych drużyn zaczyna być sprawą umowną i nie zmienia się tylko na grafice pokazywanej przed mundialowym meczami. To po prostu kwestia potencjału zawodników. Holandią z dnia na dzień się nie staniemy, ale coś na kształt kostarykańskiego rygla możemy z powodzeniem założyć.
Jakby powiedziałby niedzielny kibic przed finałem mundialu: trzy piwa są lepsze niż dwa, podobnie – przynajmniej w naszym przypadku – byłoby ze środkowymi obrońcami. Środek defensywy to niezmiennie najsłabszy punkt reprezentacji, a trzech przeciętniaków – nawet jeśli prezentują poziom Glika czy Cionka – trudniej minąć niż dwóch (na marginesie: co z najlepszym polskim stoperem Perquisem?). Z prawej strony mieliby wsparcie Piszczka, z lewej – no, tu też dziura, ale może Rybus dałby radę biegać wte i wewte? Dalej Błaszczykowski, Krychowiak, Klich, Milik, Lewandowski. 5-3-2 jak ta lala. No więc jak, wchodzimy w to?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?