Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Ropek. Inżynier, który zatrzymał Wieczystą. "Satysfakcja jest duża" - przyznaje bramkarz Wiślan po sensacyjnym zwycięstwie

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Zaraz po meczu. Sebastian Ropek i Sławomir Peszko
Zaraz po meczu. Sebastian Ropek i Sławomir Peszko Tomasz Bochenek
Sebastian Ropek, 26 lat, 195 cm wzrostu, absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej, bramkarz Wiślan Jaśkowice. Trzy lata temu przeżył na boisku wydarzenie dramatyczne. - Miałem popękaną czaszkę, pod czaszką zrobił się krwiak. Ale kiedy tylko usłyszałem od lekarza, że mogę dalej grać, spadł mi kamień z serca, bo nie wyobrażałem sobie kończenia z piłką nad tak wczesnym etapie - wspomina dziś, już jako zawodnik, który przyczynił się do sensacyjnego zwycięstwa nad Wieczystą (2:1). - Byliśmy do tego meczu przygotowani. A w szatni powiedzieliśmy sobie, że nie ma nadludzi i że każdą drużynę da się pokonać - mówi golkiper.

Ustalmy: nie robimy z pana bohatera. To byłoby nieeleganckie i niesprawiedliwe wobec kolegów z drużyny.

No jasne.

Bo dzięki temu, że koledzy wykonali kawał dobrej roboty, pan miał wyraźnie mniej pracy niż bramkarze innych drużyn w meczach z Wieczystą.

Tak, zgadza się. Mieliśmy przed meczem kilka treningów poświęconych Wieczystej. Temu, jak biegają, jak przesuwają się, jak operują piłką jej zawodnicy. Byliśmy przygotowani - na tyle, na ile byliśmy w stanie – na Wieczystą. Na boisku udało się nam to tak poukładać taktycznie, że strzałów nie było dużo. Zagrożeniem były wrzutki, rzuty rożne, akcje Wieczystej bokami. Staraliśmy się zagęścić środek tak, żeby nie dopuszczać do podań prostopadłych, czy „wcinek” na 16. metr. Żeby spychać Wieczystą do boku – aby więcej było wrzutek niż strzałów. I tak się działo.

Tak wyglądała pierwsza połowa. W drugiej strzałów Wieczystej było trochę więcej, a pan miał parę bardzo udanych interwencji. Najwięcej – po uderzeniach Sławomira Peszki.

Tak, z tym że nie można powiedzieć, że był tylko Sławek Peszko, na niego trzeba było tylko uważać, wystarczyło podwoić jego krycie i sprawa załatwiona… Nie, trzeba było być skoncentrowanym cały czas i starać się nie dopuszczać do zagrożenia w ogóle. Bo w Wieczystej naprawdę każdy zawodnik ma taką jakość, że zostawienie odrobiny miejsca czy brak koncentracji na dosłownie sekundę powoduje, że pojawiają się duże problemy.

Wiślanie - Wieczysta Kraków

Wieczysta Kraków pokonana! Wiślanie sprawcami sensacji ZDJĘCIA

Kiedy w 94 minucie gry obronił pan strzał Peszki z 20 metrów, pomyślał pan - „mamy to”?

Po tej interwencji był rzut rożny, więc wiedziałem, że trzeba jeszcze zachować koncentrację. Bo Wieczysta rzuty rożne ma naprawdę dopracowane super i poza tymi kilkoma w pierwszej połowie, które były „przeciągnięte”, to wykonywała je bardzo dobrze. Piłka jest dorzucana idealnie w ten największy tłum, dla bramkarza jest to bardzo trudna sytuacja, bo nie za bardzo da się do tego wyjść, na dodatek zawodnicy wyblokowują się nawzajem. Naprawdę, stałe fragmenty Wieczysta ma dopracowane bardzo dobrze i to było główne zagrożenie dla nas w tym meczu.

Jak to sensacyjne zwycięstwo, to 2:1, ma się do waszych oczekiwań przed meczem? Z jakim celem wychodziliście na mecz z Wieczystą?

Powiedzieliśmy sobie w szatni, że nie ma nadludzi i że każdą drużynę da się pokonać. Założenie było takie: mamy zagrać najlepszą piłkę, na jaką nas stać. I tak wyszło. Z tym że na Wieczystą zagranie najlepszej piłki to jest jeszcze mało, oni muszą mieć słabszy dzień i wtedy możesz liczyć na dobry wynik. Wieczysta ma problem taki, że na mecz z nią każdy zespół w naszej lidze wychodzi bez oczekiwań, od nikogo nie oczekuje się, że wygra czy zremisuje. To Wieczysta musi wygrać, i to wygrać wysoko, to na niej jest presja. A my – tak jak mówię - wyszliśmy z chęcią zagrania dobrej piłki i pokazania się z dobrej strony. Wiemy, że dla nas awans w tym sezonie jest daleki i dogonić Wieczystą będzie bardzo ciężko, o ile nie będzie wręcz to niemożliwe. Ale chcemy jako drużyna, jako klub budować swoją markę, dać taki sygnał innym drużynom, że z Wiślanami Jaśkowice trzeba się liczyć.

Wiślanie - Wieczysta. Publiczność na meczu w Skawinie (23.04.2022 r.)

Wieczysta w Skawinie. Kibice na meczu z Wiślanami. Świadkowi...

Inni też mają plan na mecze z Wieczystą. Parę dni wcześniej Okocimski nieźle się trzymał w pierwszej połowie, ale w drugiej Wieczysta odpłynęła mu kondycyjnie, fizycznie. Wy pod tym względem daliście radę.

Tak, tutaj też duży szacunek dla chłopaków, że wytrzymali fizycznie. Kiedy rozmawialiśmy po meczu, to nie ukrywali, że zmęczenie jest duże, pod koniec już jakieś problemy się wkradały. Ale, jak to się mówi, daliśmy z wątroby... My też trenujemy dość ciężko jak na czwartą ligę. Kiedy parę tygodni temu odwołana była sobotnia kolejka, to my w piątek trenowaliśmy na śniegu, nie było żadnego odpuszczania. Staramy się zrobić najwięcej jak możemy, żeby wynik był dobry. Żebyśmy w przypadku jakiegoś remisu czy porażki nie mogli sobie zarzucić, że czegoś nie zrobiliśmy w treningu.

Było w sobotę jakieś specjalne świętowanie? Czy jak zwykle: pocieszyliście się i rozeszliście się do domów?

Nic specjalnego się nie działo. Oczywiście, atmosfera była fajna. My zawsze po meczu w Skawinie mamy grilla. Siadamy ze sponsorami, ze sztabem, z prezesami, rozmawiamy. Jak ktoś był tylko na tym jednym meczu, to mogło mu się wydawać, że to świętowanie z zarządem, ze sztabem, ale my takie bliskie relacje mamy codziennie. Zabawa po tym meczu wyglądała tak jak po każdym innym.

Ale wiadomości z gratulacjami dostał pan pewnie więcej niż zwykle?

Tak, zdecydowanie. Też dużo zmienia to, że mecz był transmitowany w internecie. Dzwonili znajomi, którzy nie byli w stanie być na stadionie - że oglądali, widzieli, i gratulowali. Jest to na pewno bardzo miłe.

Zwycięstwo nad Wieczystą to najfajniejszy moment w pana przygodzie z piłką czy jednak bardziej pan ceni sobie awans od III ligi?

Przy awansie do III ligi emocje były jednak większe, zwłaszcza że tam wtedy też miałem kilka fajnych interwencji i byłem zadowolony ze swojego występu. Miałem także świadomość, że dla klubu to jest duży krok do przodu, moment historyczny. Radość, euforia były większe niż w sobotę. Teraz na pewno fajnie było zagrać na takich zawodników i cieszyć się z takiego wyniku – ale jednak to jest tylko jeden mecz.

Wiślanie - Wieczysta Kraków

Wieczysta Kraków pokonana! Wiślanie sprawcami sensacji ZDJĘCIA

Niemal dokładnie trzy lata wcześniej miał pan na boisku moment dramatyczny, właśnie z powodu tamtych wydarzeń gra pan w kasku. Opowie pan o tym, co zdarzyło się 20 kwietnia 2019 roku?

To była Wielka Sobota. Do południa graliśmy mecz w III lidze z Avią Świdnik, ja w tym spotkaniu nie wystąpiłem i zostałem oddelegowany na mecz II drużyny, ze Skawinką. Jak wiadomo, mecze Wiślan ze Skawinką – spotkania derbowe – wzbudzają dużo emocji i bardzo chciałem w tym meczu zagrać, pomóc drużynie. I to mi się udało, w pierwszej połowie obroniłem rzut karny.

W doliczonym czasie gry, przy wyniku 0:0, wybiegłem poza „szesnastkę” zagłówkować - no i zderzyłem się z Kasjuszem Piwowarczykiem ze Skawinki. Piłka wypadła na aut, więc od razu zacząłem biec do bramki, ale straciłem przytomność. Ocknąłem się leżąc w polu karnym. Był już przy mnie sędzia, kilku chłopaków, mówili, żebym nie wstawał. Skończyło się tak, że czekaliśmy na karetkę dla mnie, 15 minut, chwilę później druga karetka zabrała Kasjusza. Z tego, co wiem, sędzia nakazał jeszcze dograć 30 sekund po tym wszystkim, trochę to dziwne.

Co działo się z panem?

Trafiłem do szpitala, zrobiono mi badanie tomografem. I wyszło na to, że mam popękaną czaszkę, a pod czaszką zrobił się krwiak nadtwardówkowy. Czułem się dobrze, z tym że miałem strasznie podbite oko. No i czekaliśmy, co z krwiakiem – czy będzie się zmniejszał, czy powiększał. Sytuacja była, powiedzmy, dynamiczna. Kolejne badanie tomografem wykazało, że krwiak się nie zmniejszył, dlatego podjęto decyzję o tym, że należy go usunąć. Przeprowadzony został zabieg.
W sumie w szpitalu spędziłem około dwa tygodnie. Dwa miesiące później, już na własną rękę, zrobiłem kolejne badanie tomografem, pojechałem też do lekarza, do Częstochowy, żeby skonsultować wyniki i zasięgnąć opinii, czy mogę wracać do piłki. W Krakowie powiedziano mi, żebym przez pół roku grał w kasku. Lekarz w Częstochowie stwierdził natomiast, że już się wszystko zrosło i mogę wracać do piłki. Ja podjąłem decyzję, że już do końca przygody z piłką będę grał w kasku.

Ile trwała pana przerwa od gry, od treningów?

Niemal dokładnie trzy miesiące.

Nie miał pan obaw przed powrotem? Nie myślał pan o tym, żeby zrezygnować z piłki?

Kiedy leżałem w szpitalu, miałem dużo czasu na myślenie o tym, jak to dalej będzie. I o ile jeszcze po wyjściu ze szpitala i konsultacji lekarskiej w Krakowie nie byłem pewien, jak to się do końca rozwiąże – chociaż lekarze mówili, że nie powinno być problemu - o tyle od lekarza w Częstochowie usłyszałem, że mogę dalej grać, że wszystko jest OK. Bardzo się ucieszyłem, spadł mi kamień z serca, bo nie wyobrażałem sobie kończenia z piłką nad tak wczesnym etapie.

Kask. Gdzie kupić, jak dobrać? Jest szyty na miarę?

Nie. Znalazłem go w internecie, wydaje mi się, że to jest kask dla rugbystów, wypełniony taką twardszą pianką. Teoretycznie mógłbym grać bez kasku, ale zakładam go dla własnego bezpieczeństwa i spokoju psychicznego - nie boję się interweniować w jakiekolwiek sytuacji, gram na sto procent.

No i wyróżnia się pan tym kaskiem. Tak jak kiedyś Petr Cech.

Tak, na meczach wyjazdowych zawsze trafi się kilku chłopaczków, którzy śmieją się, że Petr Cech przyjechał. Czasem jest to w formie żartu, czasem jakiejś zaczepki, ale przyzwyczaiłem się, nie przejmuję się tym. Fajnie, że mam swój znak rozpoznawczy.

W Wiślanach jest pan od 2016 roku. Zastanawiam się, czy nie ma pan czasem najdłuższego stażu w zespole...

Tak, od tego sezonu. Zmienił się przecież trener, odeszli koledzy, którzy grali przez lata. Niektórzy poświęcili się rodzinie, inni postanowili trochę zluzować z treningami, przenieść się ligę niżej, bo tutaj naprawdę jest reżim. Tak się wydaje, że to taka amatorska piłka, ale kiedy prosto z pracy musisz przyjechać na trening, to okazuje się, że człowiek wraca do domu, gdy dziecko już śpi, a wychodził, gdy jeszcze spało.

Cracovia. Żony i partnerki piłkarzy "Pasów" [ZDJĘCIA] 1.05.2022

A jak to jest w pana przypadku? Jest pan absolwentem AGH, tak?

Tak, skończyłem budownictwo na AGH i chwilę pracowałem w zawodzie. Teraz pracuję w instalacjach sanitarnych, czyli, powiedzmy, w zawodzie pokrewnym. Na treningi jeżdżę prosto z pracy lub po pracy wpadam do mieszkania, coś zjem, odpocznę chwilę i wtedy lecę na trening. Pomaga mi to, że wynajmuję mieszkanie w Skawinie.

Jaki charakter ma pana praca?

Po studiach pracowałem w biurze projektowym. Teraz dalej pracuję jako inżynier budowy, z tym że jako nadzór w instalacjach sanitarnych. Czyli zajmuję się koordynacją prac przy wykonywaniu wentylacji, klimatyzacji i instalacji wodno-kanalizacyjnych.

I piłka dla pana wciąż jest taka ważna?

Jak muszę opuścić trening, to czuję się tak, jakbym zostawiał drużynę samą, czuję się bardzo niekomfortowo. Nie lubię meczów w środę. Bo lubię ten sobotni rytm meczowy: wysypia się z myślą o meczu, zjada się śniadanie „pod mecz”. Cały dzień jest ustawiony tak, żeby w meczu zagrać dobrze. A w środę tak się nie da. Trzeba iść do pracy, ktoś zwalnia się w połowie dnia, ktoś stoi w korkach. W środę przed świętami graliśmy z Jawiszowicami i ja byłem tak średnio do tego meczu nastawiony.

Adisa Monsuru królem strzelców! Sławomira Peszkę wyprzedził ...

A zagraliście świetnie.

Chyba dlatego, ze mieliśmy braki kadrowe, bo dwóch zawodników – i to głównych zawodników – pauzowało za kartki. Chcieliśmy pokazać, że bez nich też damy radę i się udało (zwycięstwo 5:1 - przyp. red.). Ale do dzisiaj pamiętamy inny mecz, który graliśmy w środę - jesienią w Słomnikach (porażka 2:5 – przyp. red.). Był jakiś wypadek po drodze, bardzo duże korki, przyjechaliśmy później niż planowaliśmy i cały ten cykl był popsuty. Czekamy na rewanż w Skawinie.

Satysfakcja z pokonania Wieczystej jest duża?

Tak, duża. Zwłaszcza że nikt na nas nie stawiał, nikt nie zakładał, że możemy powalczyć o remis, nie mówiąc już o zwycięstwie. Wszyscy zakładali, że Wieczysta to pewniak. Nam udało się pokazać, że nie ma wygranych przed meczem, że dopóki piłka w grze, to wszystko się może zdarzyć. I fajnie też, że podtrzymaliśmy passę zwycięstw na wiosnę. Mamy nadzieję, że będziemy ją kontynuować, oby jak najdłużej.

Wiślanie - Wieczysta Kraków

Wieczysta Kraków pokonana! Wiślanie sprawcami sensacji ZDJĘCIA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski