Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia się mylił, ale zasłużyliśmy na trzy punkty

Rozmawiał Jacek Żukowski
Budziński (z lewej) zdobył do tej pory pięć goli w ekstraklasie
Budziński (z lewej) zdobył do tej pory pięć goli w ekstraklasie FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. Marcin Budziński był autorem zwycięskiego gola w meczu z Koroną. „Budzik” należy w tym sezonie do wyróżniających się piłkarzy „Pasów”.

Ma Pan ciekawe hobby – robi Pan filmy. Napisałby Pan taki scenariusz: Cracovia zdobywa zwycięskiego gola w 4 minucie doliczonego czasu gry, a autorem gola jest Pan?

To jest futbol, to jest sport. W każdym sporcie walczy się i gra do końca. Dobrze, że konsekwentnie graliśmy „swoje” i to dało nam upragnione trzy punkty. W końcu odbiliśmy się od dna.

Niby była to prosta sytuacja – dostał Pan piłkę wyłożoną jak na tacy, ale czasem takie sytuacje bywają trudne. Noga Panu jednak nie zadrżała...

Dokładnie, najprostsze sytuacje często są najtrudniejsze, bo jak się nie strzeli, to potem każdy mówi – miałeś taka prostą okazję... Na szczęście udało się strzelić gola. Nie było to mocne uderzenie, ale na tyle precyzyjne, że piłka znalazła drogę do bramki.

Był w tej sytuacji spalony...

Wcześniej był faul na Łukaszu Zejdlerze, po którym powinien być ponoć karny. Sędzia popełniał błędy w obie strony. Uważam, że należały się nam trzy punkty, patrząc na całokształt.

Po strzeleniu przez was pierwszej bramki specjalnie się Pan z tego nie cieszył. Wynikało to z przeświadczenia, że nie ma jeszcze czego świętować, bo czeka was jeszcze godzina ciężkiej walki?

Właśnie tak, dwa razy już wygrywaliśmy w tym sezonie, a nie przyniosło to pozytywnych rezultatów, tak więc przed końcowym gwizdkiem nie ma się z czego cieszyć. W naszej sytuacji wiedziałem, że czeka nas bardzo ciężki czas, by zapracować na te trzy punkty. Gdy straciliśmy gola, było nerwowo, na szczęście pokazaliśmy charakter i sięgnęliśmy po te trzy punkty.

Jak Pan ocenia ten mecz, jesteście zadowoleni ze swojej gry?

Były dobre momenty, słabsze też, ale dosyć dobrze graliśmy w defensywie. Wcześniej popełnialiśmy sporo błędów jako cały zespół, a teraz poza tym karnym nie było większych wpadek. To dało nam trzy punkty.

Szuka Pan od początku sezonu tych sytuacji strzeleckich. Nie udaje się zdobyć gola z dalszej odległości, ale powiodło się po strzale z bliska.

Cały czas próbuję. Taka jest pozycja środkowego pomocnika, że tych piłek przed polem karnym jest sporo. Trzeba szukać swoje szansy. Na razie mi się nie udaje strzelić bramki z dystansu, ale może się teraz odblokuję, ten gol da mi trochę pewności i będą następne. Oby. Będę w to mocno wierzył.

W ostatnich meczach zbierał Pan najwyższe oceny za grę. Czuje Pan, że jest w takiej formie, w jakiej jeszcze nie był?

Nie wiem, cieszę się, że ludzie tak to oceniają. Ja po prostu robię swoje. Zostałem dobrze przygotowany fizycznie, sam też wiele pracuję. Małe szczegóły dają potem efekt końcowy.

A ma Pan takie przekonanie, że ten sezon może należeć do Pana, że nastąpi przełom i że właśnie teraz wejdzie Pan już na wyższy poziom? Czy to już jest ten czas?

O, ten czas to już jest od dawna! Stabilizacja formy to jest coś, co mi nie wychodziło. Chciałbym przynajmniej nie schodzić poniżej określonego poziomu. Wiadomo, że może być dołek, ale chodzi o to, by szybko z niego wyjść i trzymać poziom. Jeśli uniknę kontuzji, to wszystko będzie szło w dobrym kierunku.

Trener Robert Podoliński mówił niedawno, że piłkarzom Cracovii brakuje pewności siebie, bezczelności i chyba był Pan jednym z adresatów tych słów...

Bezczelności? Może raczej cwaniactwa boiskowego. Jeden mecz przegrany, drugi, potem trzeci i potem to gdzieś siedzi w człowieku. Traci się pewność. Dochodzi presja, gramy przed własną publicznością i może w niektórych sytuacjach potrzeba byłoby nam właśnie tego wyrachowania. W meczu z Jagiellonią było to szczególnie widoczne. Brakowało nam doświadczenia.

Ten mecz pokazał, że transfery Boubacara Dialiby i Deleu były strzałem w „dziesiątkę”. Obaj zaprezentowali się z dobrej strony, podwyższyli poziom, pomogli stworzyć coś więcej.

To są bardzo dobrzy zawodnicy. Zawsze jeśli ktoś przychodzi do zespołu, to jest konkurencja, podnosi się poziom. Udowodnili, że są ważnymi ogniwami w naszym zespole i pomogli nam wygrać ten mecz.

Przydałaby się Panu pomoc w środku pola, większość gry jest oparta na Pana barkach.

To dobrze, cieszy mnie to, ale mam za sobą dwóch defensywnych pomocników. Jeśli ja stracę piłkę, to oni robią za mnie czarną robotę. A ona jest dużo cięższa od mojej. Często chłopcy po moich stratach muszą „czyścić” boisko. Nie uważam, żebym grał sam. Gramy czasami bokami, czasami środkiem, jest podział ról. Niektórzy zawodnicy są od atakowania, inni od bronienia i w meczu z Koroną każdy wywiązywał się dobrze ze swojego zadania.

Teraz będzie wam już łatwiej, bo po końcowym gwizdku chyba każdy z was mocno odetchnął...

Była już lekka presja, że trzeba w końcu postarać się o punkty. Dobrze, że były trzy, zdobyte przed własną publicznością i myślę, że pomału będziemy zdobywać już punkty regularnie. To był mały krok, ale na pewno odetchniemy i będzie się nam już łatwiej grało.

Nawet jak byśmy przegrali ten mecz, to trzeba byłoby grać, a nie spuszczać głowę. Ostatni wynik doda nam wiary w to, że możemy wygrywać. Teraz czeka nas ciężki mecz na wyjeździe i cóż, trzeba jechać do Wrocławia po punkty. Nie zawsze będzie się to łatwo robiło, ale punkty są potrzebne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski