18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędziowie biorą fuchy, a sprawy leżą

Zbigniew Bartuś
Dodatkowa praca nie koliduje z obowiązkami – zapewnia sędzia Żurek
Dodatkowa praca nie koliduje z obowiązkami – zapewnia sędzia Żurek FOT. KATARZYNA PROKUSKA
Prawo. Postanowili dorabiać, bo nie chcą się „wypalić”. Poza tym trudno im wyżyć za trzy średnie krajowe.

Rekordowe 2,5 miliona zaległych spraw czeka na rozstrzygnięcie w polskich sądach. Sędziowie nie są w stanie załatwić tego, co na bieżąco ląduje na ich biurkach. Prawie ćwierć miliona spraw, dwa razy więcej niż pięć lat temu, ciągnie się ponad rok. Skutki tak długiego czekania na wyrok w procesach cywilnych czy karnych są dla setek tysięcy Polaków dokuczliwe, czasem wręcz dramatyczne.

– W tej sytuacji może dziwić, że tylu sędziów dorabia do pensji, często w godzinach pracy – komentuje Szymon Osowski z sieci obywatelskiej Watchdog Polska, monitorującej pracę instytucji publicznych.

Prawo zakazuje sędziom dodatkowej pracy – wyjątkiem jest nauka i dydaktyka. Korzystając z tej furtki, sędziowie dorabiają na uczelniach, szkolą aplikantów, skarbówkę, samorządowców lub lekarzy, piszą artykuły i książki. Nie powinno im to jednak „przeszkadzać w pełnieniu obowiązków”.

O dodatkowej pracy sędzia musi zawiadomić przełożonego, przeważnie prezesa sądu. Ten może się sprzeciwić, ale w praktyce prawie się to nie zdarza. W zeszłym roku dorabiało ponad 22 proc. sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie. – Sprzeciwów nie było – przyznaje sędzia Barbara Górszczyk, rzeczniczka sądu.

Działacze Watchdog Polska poprosili wszystkie sądy w Polsce o przesłanie kopii pism, jakie sędziowie wysłali do przełożonych w związku z dodatkową pracą. Z niepełnych na razie danych wynika, że co czwarty sędzia podejmuje dodatkową pracę. Według informacji Ministerstwa Sprawiedliwości trzy lata temu dorabiało prawie 2,5 tys. z 10 tys. polskich sędziów.

Fuchy biorą też na potęgę sędziowie sądów administracyjnych, rozstrzygających ważne spory, np. przedsiębiorców, ze skarbówką, ZUS-em i urzędami. W dorabianiu przodują sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego, który ma… największy odsetek zaległości w dziejach Polski. W 2013 roku rozpatrzył jedynie 41 proc. spraw do załatwienia. Mimo to brali dodatkowe zajęcia, np. 6 godzin wykładów dziennie za 1680 zł. I to w dni powszechnie, od 9 rano do 15 po południu.

– Zwłaszcza w dużych miastach pensja sędziego z trudem starcza na utrzymanie żony, dzieci i spłatę kredytu mieszkaniowego – tłumaczy Barbara Zawisza, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. – Po kilkunastu latach pracy w hermetycznym środowisku ludzie szukają też odskoczni, by uniknąć wypalenia zawodowego. Dzieląc się wiedzą i doświadczeniem, stają się lepszymi sędziami.

W ciągu dekady Polska podwoiła wydatki z budżetu państwa na wymiar sprawiedliwości i w stosunku do PKB mamy dziś najdroższą, po Słowenii, Temidę w Europie. Znaczna część nakładów poszła na podniesienie wynagrodzeń sędziów. Sędzia w rejonie zarabia ok. 6 tys. zł na rękę, w okręgu – ok. 9 tys. zł. W NSA wynagrodzenia przekraczają mocno 10 tys. zł.

Ślamazarność wymiaru sprawiedliwości powoduje liczne ludzkie dramaty. Tylko na terenie podległym Sądowi Apelacyjnemu w Krakowie (Małopolska i Świętokrzyskie) zaległości dotyczą 170 tys. spraw, z czego 44 proc. w sądach cywilnych, a 20 proc. w karnych.

Według Ministerstwa Sprawiedliwości w 2008 roku w sądach było 1,7 mln zaległych spraw, z czego 124 tys. ciągnęło się ponad rok. W zeszłym roku zalegało już blisko 2,5 mln spraw, z czego 220 tys. ponad rok. Czas trwania przeciętnego postępowania wydłużył się z 47 dni w 2012 roku do 61 dni w 2013. 20 tys. spraw trwa ponad 3 lata, 9 tys. – ponad 5 lat, a 3,5 tys. – ponad 8 lat! Najgorzej jest w dużych miastach – zwłaszcza w Warszawie, ale też Łodzi, Krakowie, Wrocławiu.

Dramat przeżywają także ludzie oczekujący latami na wyroki sądów administracyjnych – w sprawie niesłusznie naliczonych podatków czy zablokowanych inwestycji. O ile na orzeczenie w sądach wojewódzkich czeka się średnio 6 miesięcy, to na wyznaczenie terminu w NSA – blisko 2 lata. W 2013 roku NSA rozpatrzył 13 tys. 580 skarg, czyli o 2,5 tys. mniej, niż zostało mu z poprzednich lat. A doszło ponad 17 tys. nowych...

Działaczy sieci obywatelskiej Watchdog Polska oraz związkowców pracujących w wymiarze sprawiedliwości dziwi, że sędziowie znajdują w tej sytuacji czas na dodatkowe zajęcia.

– Przeważnie nie są one podejmowane w weekendy czy na urlopie, ale w dni powszednie, za zgodą przełożonych. Niektórzy prezesi sami dorabiają – mówi Szymon Osowski z Watch­doga. – Trudno twierdzić, że dodatkowe zajęcia nie mają wpływu na bieżące orzekanie i inne obowiązki.

Sędziowie utrzymują, że ekstra­prace nie zajmują im wiele czasu. – W krakowskim Sądzie Okręgowym 30 sędziów, czyli ponad 22 proc. ogółu, zawiadomiło w 2013 roku o podjęciu dodatkowej pracy – informuje sędzia Barbara Górszczyk, rzecznik SO ds. karnych.

– Gdyby ta praca kolidowała z wykonywaniem obowiązków, powodowała opóźnienia w orzekaniu, prezes sądu cofnąłby zgodę na jej wykonywanie – zapewnia Waldemar Żurek, rzecznik SO ds. cywilnych, członek Krajowej Rady Sądownictwa. Cofnięcia zgody w 2013 roku nie było.

– W 2011 i 2012 roku mieliśmy tylko po 9 zgłoszeń dodatkowej pracy sędziów rocznie, w 2013 roku było ich 21, głównie zajęcia na uczelniach oraz szkolenia dla magistratu – wyjaśnia Anna Szkodzińska, rzecznik Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Intensywnego dorabiania (oraz zaległości) NSA komentować nie chce.

To nie my

Zdaniem sędziego Waldemara Żurka dorabianie nie jest powodem przewlekłości postępowań. Barbara Zawisza, wiceprezes stowarzyszenia sędziów Iustitia, przypomina, że liczba spraw wpływających do sądów rośnie od lat, jest wśród nich cała masa błahostek, którymi profesjonalni sędziowie nie powinni się zajmować.

– Zaległości to efekt wieloletnich zaniedbań, skostniałych procedur oraz niewydolnej organizacji wymiaru sprawiedliwości, za którą sędziowie nie odpowiadają. Czy zatem oni powinni ponosić konsekwencje? Czy w celu przyspieszenia pracy sądów należy ich skoszarować i kazać pracować na okrągło, zakazując czegokolwiek innego? – pyta sędzia Zawisza.

Konflikt interesów

Dorabianie budzi jednak wątpliwości także z innych powodów. – Chodzi o umowy na ekstra­zajęcia, jakie sądy podpisują z własnymi sędziami – mówi Szymon Osowski.

Ma na myśli m.in. płatne wykłady (np. dla asystentów) wygłaszane w godzinach pracy czy wizytacje w sądach niższej instancji. Według posiadanych przez nas kopii stu umów o dzieło, zawartych z sędziami w ciągu ostatnich dwóch lat przez szefa kancelarii prezesa NSA, za sześciogodzinne wykłady (od 9 do 15) pt. „Budownictwo” czy „Podatek od towarów i usług” sędzia otrzymywał 1680 zł (tyle wynosiła wtedy miesięczna płaca minimalna), a za wizytację – od 3 do 5 tys. zł. – Dziwią nas zwłaszcza „zlecenia wykonania wizytacji”, np. w WSA w Warszawie. Polegały one m.in. na „ocenie pracy przewodniczącego wydziału i jego zastępcy oraz sporządzeniu sprawozdania”. W strukturach NSA jest wydział wizytacyjny. Czy wizytacje nie należą do jego obowiązków? – pyta Osowski.

NSA odpowiada, że zgodnie z prawem niektóre czynności nadzorcze mogą wykonywać wyłącznie sędziowie NSA, tymczasem „naczelnikami wydziałów problemowo-wizytacyjnych w Biurze Orzecznictwa NSA są sędziowie WSA delegowani do NSA, a więc bez uprawnień. Wizytację trzeba więc zlecać innym sędziom, poza ich obowiązkami służbowymi” – tłumaczy NSA, zapewniając, że nie wpływa to na bieg prowadzonych przez tych sędziów spraw. – To czemu zaległości stale rosną? – pytają działacze Watch­doga.

Zdaniem Osowskiego te i inne odpowiedzi NSA nie są przekonujące. Zdziwienie działaczy sieci Watchdog wywołuje opinia większości prezesów sądów, że sędziowie mają nielimitowany czas pracy, więc nie muszą brać urlopu, by wygłaszać wykłady czy szkolić urzędników. Osowski zwraca uwagę, że takie szkolenia rodzą konflikty interesów.

– Jeden z prezesów WSA szkolił urzędników lokalnego samorządu z ustawy o dostępie do informacji publicznej. Urząd mu za to dobrze zapłacił. Tymczasem do WSA wpływają skargi obywateli na tenże urząd – m.in. w związku z odmową udostępnienia informacji publicznej. Wiemy, że prezes się z tych spraw wyłącza, rozpatrują je inni sędziowie jego sądu. Ale przecież nie pachnie to najlepiej – opisuje Osowski.

Analizując kopie umów, natrafił też na przypadek sędziego, który dorabiał w biurze rzecznika praw obywatelskich: tworzył m.in. projekty pism w sprawach rozpatrywanych przez WSA i NSA. Zdaniem sieci Watchdog takie sytuacje mogą podważać zaufanie obywateli do Temidy.

– Gdyby do mojego wydziału wpływało dużo spraw z jakiegoś urzędu czy firmy, to raczej powstrzymałabym się od komercyjnego szkolenia pracowników owego urzędu lub firmy – mówi sędzia Zawisza.

Jej zdaniem nie wszystko da się jednak przewidzieć. Wszelkie kontakty ze środowiskiem zewnętrznym mogą przecież prowadzić do konfliktu interesów. – To specyfika zawodu. Mój sąsiad, właściciel ulubionego sklepiku czy szkolony niedawno biznesmen może się pojawić w sądzie jako strona postępowania – wyjaśnia sędzia.

Tylko podwyżka

W opinii Waldemara Żurka sędziowie mogliby się zgodzić na ostrzejszy zakaz dorabiania, rezygnując np. z intratnych komercyjnych szkoleń dla prywatnych firm czy lekarzy, pod warunkiem wyraźnego podniesienia pensji.

Według niedawnych dyskusji w Iustitii i na sędziowskich forach średnia w zawodzie musiałaby wynosić cztery średnie krajowe, czyli ponad 15 tys. zł, co dawałoby 12,3 tys. zł na rękę (sędziowie nie płacą ZUS). Obecnie – według resortu sprawiedliwości – średnia wynosi 8,8 tys. zł (do tego 13. pensja).

Napisz do autora
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski