Stare reguły zakonne, np. benedyktyńska albo kamedulska zalecały codzienne wspominanie śmierci. Nie wspominano jednak śmierci, aby trwać w smutku, ale przeciwnie, by żyć świadomie i intensywnie. Gdybyśmy codziennie myśleli, że możemy nie doczekać jutra, przeżywalibyśmy każdy dzień w sposób bardziej świadomy i intensywny.
Wszyscy mamy tendencje do życia przeszłością lub przyszłością. Przeszłość przywołuje wspomnienia, niezabliźnione rany, żale. Przyszłość wywołuje w nas niepokoje, lęki o siebie i bliskich, albo sprawia, że uciekamy w świat nierealny, świat marzeń, iluzji. Świadomość, że każda chwila jest darem i nikt z nas nie jest pewny jutra pozwala żyć głębiej, pełniej.
Śmierć jest duchowym wyzwoleniem. Dziecko, przychodząc na świat, uwalnia się od matki. Dojrzewa i staje się dorosłym, gdy gotowe jest porzucić swoje dzieciństwo. Życie duchowe wymaga, byśmy dojrzewali do wolności; byśmy porzucali, pozostawiali za sobą rzeczy, zdrowie, odgrywane role, bezpieczeństwo, przyjaciół, dzieci... Musimy także porzucić starego człowieka, by mógł narodzić się w nas nowy. Wiemy z doświadczenia, że wyzwalanie nie jest łatwe. Do starego jesteśmy przyzwyczajeni, umiemy z nim żyć, nawet gdy wiąże się z cierpieniem. Nowe budzi lęk, przeraża. I dlatego tak trudno nam je podjąć.
W Fundamencie Ćwiczeń Duchownych św. Ignacy pisze, że trzeba się stawać ludźmi obojętnymi (Ćwiczenia Duchowne, 23). Zauważmy: _stawać się, _a nie: być! Prawdziwa wolność nie jest doświadczeniem chwili. Dojrzewanie do niej jest długim procesem, wewnętrzną przemianą, która wymaga wysiłku, cierpliwości, zdrowej ascezy, obumierania sobie, a przede wszystkim łaski, modlitwy...
Dopiero śmierć w pełni wyzwala. Opadają wówczas maski, które nosimy i role, które gramy przed innymi, przed światem. Przestajemy martwić się osądami i ocenami innych. Odpada lęk przed kompromitacją bądź odrzuceniem. Przestaje się liczyć sukces, bogactwo, ambicje, plany… Śmierć niweczy miary stosowane w ciągu życia. Uwalnia od myślenia czysto ludzkiego, _światowego _i wprowadza w nowy świat przeniknięty całkowicie Bogiem. Dlatego należy przez całe życie myśleć o śmierci, odkrywać jej cel i sens. Kto dostrzega w śmierci sens, o wiele łatwiej potrafi rozstać się z tym, co przemija.
Francuska mistyczka Gabriela Bossis usłyszała od Jezusa słowa: Czy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze się nie narodziłaś? Prawdziwe narodziny, to wejście w życie pozagrobowe. Przygotowuj się. Przypomnij sobie życie robaczka pokornego i pełzającego po ziemi. Potem poczwarka. To życie tajemne i ukryte. A wreszcie motyl o wspaniałych kolorach, wolny w przestworzach błękitu! O, ciesz się, że niedługo narodzisz się do życia w pełni.
Z kolei św. Bazyli Wielki porównuje śmierć do biegu sprinterów: _Jak bowiem ci, co osiągają w zawodach graniczną linię stadionu i zawracają z powrotem, muszą na chwile przystanąć, aby rozpocząć bieg w odwrotnym kierunku, tak wydaje się rzeczą konieczną, by i przy zmianie życia, między starym a nowym istnieniem pośredniczyła śmierć, która kładzie kres temu, co ustępuje i daje początek temu, co następuje. _
Pytanie o sens śmierci znajduje najpełniejszą odpowiedź w perspektywie śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Śmierć, której doświadcza człowiek wierzący, otwiera drogę do Boga Ojca i dlatego ma zawsze wymiar nadziei i miłości. Św. Paweł pisze w liście do Filipian: Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk (Flp 1, 21) i w liście do Tymoteusza: Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół i z Nim żyć będziemy (2 Tm 2, 11).
Pierwsi chrześcijanie byli zafascynowani osobą Jezusa i oczekiwali Jego rychłego przyjścia. Każda Eucharystia wypełniona była zwiastowaniem Pana aż przyjdzie (1 Kor 11, 26). Szczególnym czasem oczekiwania była Wielkanoc. Modlono się wówczas o przyjście Zmartwychwstałego w chwale. To oczekiwanie wyraża także ostatnie słowo Nowego Testamentu: Zaiste, przyjdę niebawem. Amen. Przyjdź Panie Jezu! (Ap 22, 20). Oczekiwanie pierwszych chrześcijan nie jest bez znaczenia. Wprawdzie z początku myśleli o szybkim końcu świata. Ale później pojawiła się świadomość, że Pan jest zawsze blisko nas; że przychodzi w każdej chwili.
Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki. Jest końcem czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje nam, byśmy zrealizowali swoje ziemskie powołanie. Gdy zakończy się ten jeden jedyny i niepowtarzalny bieg naszego życia, nie wrócimy więcej do kolejnego ziemskiego życia (reinkarnacja). W chwili śmierci poznamy prawdziwe oblicze Boga. Rozpoznamy oblicze Chrystusa, które towarzyszyło nam w ziemskim życiu w osobach bliźnich. Zostanie zdjęta zasłona oddzielająca nas od tajemnicy Trójcy Świętej.
W chwili naszej śmierci poznamy miłość absolutną, bezwarunkową i w obliczu tej miłości zobaczymy własny egoizm. Spotkanie z Bogiem jest najbardziej bolesnym poznaniem siebie. Jednak Bóg, którego poznamy w pełni nie jest buchalterem ani surowym sędzią. Jest zawsze Bogiem kochającym, który objawia się jako Miłość i Światło. I nie musimy się lękać, że w chwili śmierci nasze ręce będą puste. Zresztą, jakkolwiek byśmy się starali, przed Bogiem zawsze będziemy, jak słudzy nieużyteczni (por. Łk 17, 10). Wystarczy natomiast wierzyć, ufać i kochać. To bardzo mało i bardzo dużo!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?