Dorota Krzymińska (SPR Olkusz) świetnie broniła w meczu z Olimpią/Sądeczaninem Nowy Sącz, ale jej zespół doznał porażki Fot. Artur Bogacki
I LIGA KOBIET. Olimpia/Sądeczanin w pierwszej czwórce
Bramki: Leszczyńska 6, Ignatova 4, Przytuła 4, Twarowska 3, Pietrzak 2, Jędrusik 1, Karwacka 1, Tarnowska 1 - Gadzina 9, Płachta 4, Konieczkowicz 3, Kantor 2, Leśniak 2, Moskal 2, Bugajska 1.
Było to bardzo ważne spotkanie dla obu zespołów. Porażka SPR Olkusz - pierwsza w tym sezonie na własnym boisku - sprawiła, że straciła szansę na zajęcie pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej (musiała jeszcze liczyć na porażkę Finepharmu Jelenia Góra z MKS Beskid, do której ostatecznie nie doszło). Z kolei zwycięstwo - nieoczekiwane - przy jednoczesnej porażce AZS PWSZ "7" Jarosław zapewniło Olimpii/Sądeczaninowi czwarte miejsce w tabeli i prawo gry o awans, a nie o utrzymanie.
Mecz stał na co najwyżej przeciętnym poziomie. Jego początek nie zapowiadał porażki gospodyń, które w 13 min prowadziły 7-4. Potem jednak grały fatalnie. Do końca pierwszej połowy zdobyły tylko 3 gole! Wykorzystały to sądeczanki, które konsekwentnie odrabiały straty, a potem "odskoczyły" rywalkom na 3 bramki.
Po przerwie obraz gry był podobny. Olkuszanki nadal raziły brakiem skuteczności (tylko 4 gole w ciągu 18 min). Przyjezdne mogły szybko zapewnić sobie pewne zwycięstwo, gdyby nie znakomita postawa w bramce Krzymińskiej, która obroniła aż cztery rzuty karne i kilka strzałów w sytuacjach sam na sam z przeciwniczkami.
W 54 min było 17-20. Na dwa gole Przytuły sądeczanki odpowiedziały dwoma trafieniami Płachty. Kolejne bramki dla SPR rzuciły Ignatova i Leszczyńska. 40 sekund przed końcem meczu było już tylko 21-22. Potem wynik podwyższyła Moskal, a ustaliła Twarowska. Na wyrównanie olkuszanki nie miały już czasu. (FIL)
Finepharm Jelenia Góra - Beskid Nowy Sącz 31-23 (16-10)
Bramki: Skoczyńska 9, Kasprzak 8, Stochaj 5, Pawliszak 3, Latuszek 3, Wasiucionek 2, Konarzewska 1 - Kaczyńska 8, Wańczyk 3, Sikorska 3, Świderska 3, Lipko 3, Weselak 2, Maślanka 1.
Jeleniogórzanki wykorzystały potknięcie Olkusza i dzięki zwycięstwu z Beskidem umocniły się na czele tabeli. W opinii trenerki Beskidu, wielokrotnej w przeszłości reprezentantki Polski, ich wygrana odniesiona została jednak w mocno kontrowersyjnych okolicznościach, a w głównej, negatywnej roli wystąpiła para sędziowska z Wolsztyna.
Sądeczanki rozpoczęły mecz odważnie, w 5 min prowadziły 3-1. Później rywalki wykonywały aż 8 rzutów karnych, co pozwoliło im na odrobienie strat i uzyskanie wysokiej bramkowej przewagi. Po zmianie stron, grające w pewnym momencie w czwórkę przyjezdne usiłowały poprawić wynik, ale zawodniczki Finepharmu kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie i sięgnęły po komplet punktów.
Trenerka Beskidu Alina Niewiarowska-Magiera nie kryła po meczu oburzenia: - Jak długo grałam w piłkę ręczną, nie byłam świadkiem takiego skandalu. Podobne zdanie wyraził miejscowy działacz, 30 lat związany z naszą dyscypliną sportową, a kibice Finepharmu krzyczeli z trybun do sędziów, żeby ci zakopali gwizdki, bo dziewczyny się nawzajem pozabijają. Arbitrzy nie wpuścili na parkiet lekarza, kiedy moja zawodniczka zwijała się z bólu, nie widzieli ewidentnych fauli. Zaraz po zawodach zadzwoniłam do ZPRP, informując o przebiegu zawodów, które - wbrew przepisom - nie były przez gospodarzy filmowane. Moim zdaniem sędziowie wypaczyli wynik spotkania. Nie znaczy to, że nie mam pretensji do swoich podopiecznych. Wnioski szkoleniowe muszą zostać wyciągnięte. (DW)