Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sentymentalne podróże profesora Kowalczuka

Redakcja
Pokój na piętrze w gmachu głównym AGH w Krakowie nie bardzo się zmienił od czasu, gdy przed przeszło pięćdziesięciu laty zaczął tu swoje urzędowanie profesor Jerzy Michał Kowalczuk. Na ścianie wisi plansza-afisz z fragmentem Lwowa, wiele już widziały i wiele pamiętają meble. W szafach bibliotecznych pełno książek, a na biurku mnóstwo notatek i gotowych do druku opracowań. I tylko komputer jest dowodem, że czas gna naprzód, a dzięki Internetowi bardzo zmalał świat.

- Zanim tu nastałem - wspomina profesor - mieliśmy siedzibę w "Sienkiewiczówce" przy ul. Piłsudskiego, ale to stare dzieje. I nie chce mi się wierzyć, że tyle już czasu od tamtych chwil upłynęło...

Prawdę powiedziawszy, mnie też trudno uwierzyć, że profesor za kilka miesięcy zdmuchnie 80 świeczek na urodzinowym torcie.
Przed kilku dniami wrócił przecież ze Lwowa. A była to jego kolejna sentymentalna podróż w tamte strony. - Lwów jest kolebką mojej rodziny ze strony ojca. Dziadek Michał był profesorem Politechniki Lwowskiej iarchitektem. Wiele zjego budynków irozwiązań architektonicznych przetrwało dodzisiaj. Ojciec Edward był naczelnikiem sądu grodzkiego wŻółkwi ipełnił funkcję sędziego winnych miastach Małopolski wschodniej. Mama, Jadwiga, wywodziła się zkolei zbardzo starej włoskiej rodziny de Barbaro, której korzenie sięgają XIIwieku. Kilkanaście lat temu zainteresowałem się tym rodem. Mama była skromną kobietą iniewiele mówiła oswych przodkach. Jej rodzinawywodzi się zWenecji. Ustaliłem, że pradziadek mamy osiadł wMałopolsce, wokolicach Lwowa, wokresie wojen napoleońskich iwten sposób zapoczątkował polską linią Barbarów. Naterenie naszego kraju odkryłem jeszcze dwie polskie gałęzie tego rodu. Potomkowie pierwszej osiedli wPabianicach, adrugiej, poprzejściach wojennych wKazachstanie -wWielkiej Brytanii. Wrodzinnym archiwum odnalazła się też widokówka przedstawiająca okazały pałac nadjednym zgłównych weneckich kanałów. Naodwrocie jednazciotek napisała: "To jest dom mojego tatki". Kto wie, może gdybym miał dokumenty, potwierdzające tamtą własność byłbym dzisiaj bogatym człowiekiem?

Kulikowski chlebek i trzy okupacje

Kulików to miasteczko znane z chleba, charakteryzującego się wyjątkowym smakiem.
- Urodziłem się właśnie w_Kulikowie -mówi profesor. -Ale chłopięce lata spędziłem wŻółkwi. To miejscowość kojarzonaze znanymi zhistorii rodami: Sobieskich, Żółkiewskich, Daniłowiczów. Dotego miasta ciągle powracam myślami. To tam otrzymałem rodzinny szlif, który wjakimś sensie zdeterminował moje życie. Ojciec wychowywał nas wduchu tolerancji tak narodowej, jak ireligijnej. Wokół nas żyli przecież iRusini, iŻydzi iNiemcy. Wszkole powszechnej (czyli podstawowej - przyp. aut.) _miałem kolegów wielu narodowości iwyznań, amimo to więcej nas łączyło niż dzieliło.
Gdy rodzice przeprowadzili się do Lwowa, domem rodziny Kowalczuków stała się willa dziadka Michała.
- We Lwowie obchodziłem swoje dwudzieste urodziny, przedwyjazdem w1946 roku; tam też przeżyliśmy trzy okupacje. Najpierw sowiecką, kiedy to zsyłki naSybir były niemal naporządku dziennym; potem niemiecką idrugą sowiecką, która wkońcu zmusiła nas doopuszczenia miasta. Wiele osób jednak wtym mieście zostało. Dzięki nim czuję się tam tak, jakbym nigdy ze Lwowa nie wyjeżdżał -___wspomina profesor._

Kariera i ordery

Z korytarza dobiega gwar studenckich głosów, a profesor Kowalczuk uśmiecha się do wspomnień i snuje kolejne opowieści. A to o tajnych kompletach, na które uczęszczał podczas okupacji niemieckiej, a to o maturze, którą zdał we Lwowie za tzw. drugiej okupacji sowieckiej, w 1946 r., a która umożliwiła mu podjęcie studiów na Wydziale Geologiczno-Mierniczym na AGH.
- A____potem już poszło - dodaje. - Poszczególne szczeble kariery naukowej, aż doprofesora zwyczajnego, staże nauniwersytetach wMoskwie, Hamburgu, Trondheim, Newcastle, wParyżu czy wMonachium; wyprawy naSpitsbergen w1957 i1958 r., wiele przyznanych medali iodznaczeń, awśród nich Krzyż Armii Krajowej. Jednak cokolwiek robię, moje myśli wciąż biegną doLwowa. Działałem tam wkonspiracji, wNarodowej Organizacji Wojskowej, która potem weszła wskład AK. Razem zbratem ikuzynami drukowaliśmy prasę podziemną.

Nie czuje się obco

Profesor bywa we Lwowie dość często. - Zakażdym razem odnoszę wrażenie, że miasto nie zmieniło się natyle, żebym czuł się tam obco. Owszem, obracam się winnym otoczeniu, ale jeśli chodzi oulice, budynki, linie tramwajowe czy cmentarze-__to ciągle jestem jakby u_siebie -mówi. -Dom dziadków wciąż stoi. Ostatnio odważyłem się nawet zapukać dodrzwi. Zostałem przyjęty -powiedzmy -ze zrozumieniem. Wszedłem nawet dopokoju, wktórym mieszkałem ibyło to dla mnie wielkie przeżycie sentymentalne._
Takich przeżyć dostarcza profesorowi także praca w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, którego jest współzałożycielem. Wydaje biuletyn wewnętrzny towarzystwa "Informacje" (obecna nazwa: "Ulica Na Bajkach"), a także pisze i wydaje monografie z cyklu "Historia Nauczania i Oświaty na Ziemiach Odłączonych II RP - Kresach Południowo-Wschodnich".
- _Zająłem się tym przed
kilkunastu laty przez przypadek. Postanowiłem spisać wspomnienia moich kolegów zXIGimnazjum im. Śniadeckich we Lwowie, wktórym zdążyłem zaliczyć pierwszy rok. Zebrało się jakieś 200 wypowiedzi, więc dorobiłem dotego część historyczną itak zaczęła powstawać monografia. Ostatnio przerzuciłem się też nainne szkoły. Azbieranie informacji, porządkowanie, apotem ich publikowanie daje mi sporo satysfakcji ibardzo wciąga. Jak krzyżówka, którą trzeba rozszyfrować hasło pohaśle. Wymaga to ode mnie przedsiębiorczości, pomysłowości oraz nadążania zazdobyczami techniki_.
I profesor z zadowoleniem poklepuje swój komputer...
- _Znajomość obsługi tego urządzenia znakomicie ułatwia życie. Nanoszenie poprawek nie jest problemem. Można
korespondować zapomocą e-maili, zbierać informacje wInternecie._

Plan emeryta

Od lat na emeryturze, profesor Jerzy Kowalczuk nadal jest aktywny i wciąż ma coś do zrobienia. Na uczelni, która udziela mu gościny, recenzuje prace doktorskie, habilitacyjne i opiniuje wnioski o nadanie profesury. Prowadzi też kilka projektów, na które otrzymał granty. Codziennie rano otwiera drzwi swojego uczelnianego pokoju i bardzo sobie ceni to, że wciąż ma tę możliwość. - Świat mnie ciekawi. Stale szukam interesujących informacji. Naprzykład rzadkie dokumenty dotyczące IIIGimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie (to nazwa zokresu zaboru austriackiego; wokresie międzywojennym było to IIIPaństwowe Gimnazjum im. Króla StefanaBatorego) znalazłem wbibliotece Uniwersytetu Lwowskiego. Dzięki życzliwości dyrekcji tej biblioteki, mogłem je wpełni wykorzystać. Podobnie było w____tamtejszym Centralnym Archiwum Historycznym.
Trud dotarcia do zasobów archiwalnych w Polsce i poza jej granicami profesora nie zraża.
-Lubię to, więc buszuję pobibliotekach iarchiwach; iwciąż coś nowego odnajduję. Relaksuję się natomiast, słuchając muzyki oratoryjnej ibarokowej. Telemann, Mozart, Bach -to jest to! Ale dzisiaj damy spokój tym kompozytorom. Zato zapraszam namałą kawę...
MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski