Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serce drgnie na pierwszą nutę

Halina Gajda
Halina Gajda
W Papaya Studio trwają ostatnie szlify nad płytą i jednocześnie przygotowania do koncertu. Nowa formacja nazywa się Retro Caffe. Premiera zapowiedziana jest na początek kwietnia. Zapraszamy!
W Papaya Studio trwają ostatnie szlify nad płytą i jednocześnie przygotowania do koncertu. Nowa formacja nazywa się Retro Caffe. Premiera zapowiedziana jest na początek kwietnia. Zapraszamy! Halina Gajda
Rafał Boniśniak znowu czaruje muzycznie. Tym razem w jazzowym stylu zaśpiewa szlagiery z lat dwudziestych. Ma być szykownie - jego muzycy zagrają w okolicznościowych stylizacjach.

Burzliwe miłości, dramatyczne rozstania, płomienne wyznania. Do tego jeszcze trochę flirtu i uwodzenia. Wszystko to szykuje nam Rafał Boniśniak, lider nowej formacji muzycznej pod nazwą Retro Caffe.

- Jak to ktoś napisał w internetowych komentarzach - formacja nowa, ale gęby doskonale znane - mówi ze śmiechem.

Ostatnimi czasy Boniśniak żeglował pomiędzy klimatami folkowymi, a chrześcijańskimi. Teraz mu się trochę odmieniło. Można powiedzieć, że nawet bardzo, bo muzycznie popłynął. W kierunku jazzu, by w jego klimacie zaśpiewać szlagiery z lat dwudziestych.

Zaprzecza, że jazz to rzekomo nowa miłość - kochał go od dawna, tylko chwilowo, przez zawodowe zobowiązania, trochę o niej zapomniał.

Bo jazz ma swoje wymagania

Sobota rano. Nie za wcześnie, ale faktem jest, że dla niektórych to jeszcze czas słodkiego snu. Tymczasem w Papaya Studio gwarnie. - Praca nad nową płytą trwa od jakiegoś roku - zdradza Rafał Boniśniak.

Jak już działa, to nie zasypia gruszek w popiele. Czemu więc tak długo to już trwa?

- Granie jazzu wymaga spotkania wszystkich muzyków jednocześnie - tłumaczy.

Powód jest, nazwijmy to, techniczny i estetyczny. O ile w przypadku wspomnianego folku, partie grane przez poszczególne instrumenty można nagrywać kawałkami, a komputer wszystko to ładnie złączył, to jazz jest znacznie bardziej wymagający.

- Melodia zapisana w nutach jest ważna, ale równie istotna szczypta szaleństwa, wariacje i improwizacje - dodania tu i ówdzie, tego i owego - mówi.

Całość ma trochę kokietować, porywać do tańca, podrygiwania albo zwyczajnie, skłonić do zasłuchania się. Wszak, gdy Mieczysław Fogg śpiewał o rozstaniu z ukochaną, emocje słuchaczy sięgały zenitu. Ktoś nawet powiedział, że „Ostatnia niedziela”, to tango samobójców.

- Piosenki z tamtego czasu, z racji tego, co działo się wokół, mają wiele emocji. My będziemy chcieli do nich wrócić - deklaruje. - Tego wszystkiego we współczesnej muzyce nie znajdziemy - dodaje.

Wielka premiera ma już swój termin - 8 kwietnia na jazzowej scenie w Dark Pubie.

Nie może oczywiście zabraknąć stylowej otoczki.

- Czarne, bardzo eleganckie garnitury, bielutkie koszule, a dla dodania smaku - czerwone muszki i szykowne meloniki - zapowiada.

Choć brzmi elegancko, to i tak całe to męskie przyodzienie w pewnym sensie zniknie, gdy tylko na scenie pojawi się Natalia. - Wygląda, wygląda… no tak, że trudno to opisać - zachwyca się.

Ordonka i Bodo niemal sto lat później

Formacja, a w zasadzie projekt Retro Caffe tak naprawdę został zainicjowany na ubiegłoroczne Święto Rydza. Muzycy zostali poproszeni przez organizatorów o przygotowanie czegoś klimatycznego. Ponieważ samo święto miało smaczek lat dwudziestych, Rafał i jego zespół postawili na taką muzykę.

- Jest w niej coś, czego próżno dzisiaj szukać - zachwyca się Natalia Górka, wokalistka Retro Caffe. - Nie chodzi tylko o sferę muzyczną, ale sposób interpretacji tekstów i tego, co niosły ze sobą - dodaje.

Jak mówi - muzykom wystarczyło trzy instrumenty, a i tak uwodzili.

Wspomniana już Ostatnia Niedziela, Sex Appeal, Miłość ci Wszystko Wybaczy, Na Pierwszy Znak i kilka innych znajdą się na specjalnie przygotowanej płycie. Ci, którzy 8 kwietnia przyjdą na koncert, będą mogli posłuchać interpretacji jazzowych hitów ze światowych scen.

Tutaj znowu same znane nazwiska - Ella Fitzgerald, George Gershwin.

Tomasz Kubala, basista zespołu, na wspomnienie projektu, wzdycha głośno. - Przecież oni niektóre z tych piosenek śpiewali z całymi orkiestrami - mówi rozemocjonowany. - Jak wszystkie orkiestrowe basy przełożyć na jedną gitarę - pyta sam siebie.

Wyzwanie jednak podjął.

- Nie ma co owijać. Tego, co sto lat temu nie jestem w staniu odwzorować w stu procentach, ale naprawdę starałem się, jak mogłem, by całe to ówczesne tło, choć w części pokazać - przyznaje skromnie.

Barbara Miernik, organizatorka wspomnianego wcześniej Święta Rydza, mówi tak:

- Nazwisko Boniśniak gwarantuje, że będzie czego posłuchać - mówi zdecydowanie. - Grali jesienią, a zdrojowej publiczności nie trzeba było długo namawiać do wspólnego kołysania, pląsania, podśpiewywania - dodaje z uśmiechem.

Siedem Aniołów na niezwykłej płycie

Jazz to nie wszystko. Wkrótce na światło dzienne wyjdzie autorska płyta Rafała Boniśniaka z muzyką ze spektaklu 7 Aniołów, niezwykłego widowiska muzycznego, które grane było w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży.

Przedsięwzięcie było ogromne - ponad stu pięćdziesięciu aktorów, fajerwerki, statyści, stalowe konstrukcje i olbrzymie teatralne scenografie.

- Mogłem się wyżyć muzycznie - opowiada dowcipnie.

A już zupełnie poważnie - anielski projekt połączył ludzi z całej Polski z bardzo różnych środowisk: młodzież ze wspólnot religijnych, wolontariuszy, podopiecznych różnych świetlic, zawodowych aktorów i adeptów tej sztuki, duchownych, świeckich...

Spektakl to opowieść o stworzeniu świata, przedstawiona z pomocą muzyki, ognia, tańca.

- Cóż, chwalić Pana można na wiele sposobów - uśmiecha się na koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Serce drgnie na pierwszą nutę - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski