Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seria narciarskich wypadków na stokach

Stanisław Śmierciak
Najczęstsze na narciarskich stokach są urazy kręgosłupa i stawów kolanowych - mówi Leszek Olech, ratownik Grupy Krynickiej GOPR
Najczęstsze na narciarskich stokach są urazy kręgosłupa i stawów kolanowych - mówi Leszek Olech, ratownik Grupy Krynickiej GOPR Fot. Archiwum Grupy Krynickiej GOPR
Sądecczyzna. W miniony weekend w stacjach narciarskich w Beskidzie Sądeckim doszło do 19 wypadków. Ofiarę najpoważniejszego z nich do szpitala transportowano śmigłowcem.

Podczas szusowania na stoku w Wierchomli Wielkiej 33-latka z Rytra upadła, uderzając twarzą w zlodowaciały śnieg. Obrażenia twarzy i głowy kobiety były na tyle poważne, że wezwano śmigłowiec sanitarny Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

- Ze względu na zapadający zmrok niemożliwe było lądowanie helikoptera w stacji narciarskiej - relacjonuje Marcin Nowak, ratownik dyżurny Grupy Krynickiej GOPR. Karetka, która przyjechała z podstacji pogotowia w odległym Rytrze, transportowała kobietę prawie 40 km do Starego Sącza, gdzie strażacy przygotowali jako lądowisko płytę stadionu sportowego.

Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego wyjaśnia, że w ciemnościach śmigłowce LPR mogą lądować tylko w ustalonych punktach.

- W dolinie Popradu nocnymi lądowiskami są tylko boiska przy klasztorze klarysek w Starym Sączu i szkole w Powroźniku. Obydwa, niestety, daleko od stacji narciarskich - mówi.

Według Michała Słabonia, naczelnika Grupy Krynickiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, największego pecha miała kobieta, na stoku Henryk w Krynicy. - W wyniku uderzenia w drzewo pękła jej aorta. To prawdziwy cud, że przeżyła - mówi doświadczony ratownik.

W drzewo rosnące obok stoku w Tyliczu wjechała z impetem 30-latka z Dęblina. Gdy przywieziono ją do szpitala w Krynicy, w szoku pytała lekarzy, czy podczas urlopu jeszcze pojeździ na nartach. Tymczasem oni walczyli o życie kobiety. - Jej powrót do zdrowia będzie bardzo długi - wyjaśnia ordynator krynickiej chirurgii lek. Tadeusz Frączek.

Długotrwała kuracja czeka również 12-latkę, która podczas szusowania w Szczawniku doznała ciężkiego urazu głowy. Dziewczynka i tak miała wiele szczęścia, bo jej czaszkę chronił kask. - Warunki na sztucznie naśnieżonych stokach są bardzo trudne - mówi Aleksander Gorszko, który jako ratownik ochotnik działa w Grupie Krynickiej GOPR już 42 lata.

Pięciocentymetrowa warstwa świeżego puchu, który spadł w nocy z niedzieli na poniedziałek, usypia czujność narciarzy, którzy nie widzą skrytej pod śniegiem lodowej tafli. Upadek na takie podłoże daje skutki jak upadek na beton. A narciarze mkną z szybkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. - Wielkim grzechem narciarzy jest wychodzenie na stok natychmiast, gdy tylko wysiądą z auta, którym jechali kilka godzin - tłumaczy Piotr Jarosz, doświadczony narciarz z Krynicy. - Tymczasem trzeba wcześniej zrobić rozgrzewkę, rozruszać mięśnie. No i na pierwszy zjazd nie wybierać najtrudniejszej trasy - podpowiada.

Sławomir Kmak, dyrektor Szpitala Powiatowego w Krynicy, informuje, że na czas sezonu narciarskiego ograniczono wykonywanie zabiegów planowych, by sale operacyjne były w każdej chwili dostępne do ratowania turystów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski