MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sherlock Holmes: reaktywacja

Redakcja
Sherlock Holmes (Robert Downey jr.) uważnie bada cebulę czasomierza. Z niejaką podejrzliwością przygląda mu się doktor Watson (Jude Law). Fot. arch. WARNER BROS.
Sherlock Holmes (Robert Downey jr.) uważnie bada cebulę czasomierza. Z niejaką podejrzliwością przygląda mu się doktor Watson (Jude Law). Fot. arch. WARNER BROS.
Gdybym nie tknął Holmesa, zaszedł-bym wyżej w literaturze - niestety, mówiący te słowa sir Arthur Conan Doyle nie miał racji, bo swoje miejsce w historii autor Znaku Czterech zawdzięcza wyłącznie Holmesowi. Pisarz, który chciał być drugim Walterem Scottem, niechcący został jednym z ojców powieści kryminalnej. Holmes, książę detektywów H

Sherlock Holmes (Robert Downey jr.) uważnie bada cebulę czasomierza. Z niejaką podejrzliwością przygląda mu się doktor Watson (Jude Law). Fot. arch. WARNER BROS.

istoria Sherlocka Holmesa i jego twórcy pełna jest podobnych paradoksów, bo czyż to nie paradoks, że bohater, będący artystą w swoim fachu, uprawiający sztukę dla sztuki, dla którego największą nagrodą za pracę jest sama praca - został, według legendy, wymyślony w 1887 roku przez niezamożnego lekarza jako dobry sposób na podreperowanie domowego budżetu? Co więcej, Conan Doyle, twórca najbardziej racjonalnego literackiego detektywa, z agnostyka stał się spirytystą, wierzącym, że słynny iluzjonista Houdini posiada nadprzyrodzone zdolności. A największym paradoksem jest to, iż pisarz, traktujący wymyślanie opowieści dla magazynu "The Strand", jako zło konieczne odrywające go od poważnej pracy nad książkami historycznymi, kreując Holmesa wykazał się wielkim talentem, co więcej, wkrótce stał się jego ofiarą. Doskonałym pomysłem było bowiem nie tylko wymyślenie pierwszego literackiego detektywa, który był pełnokrwistą postacią, ze swoimi dziwactwami i nałogami, ale też stworzenie mu towarzysza, potrafiącego go - używając współczesnego języka - sprzedać.

Poczciwy Watson to przyjaciel i współlokator z Baker Street 221b, ale przede wszystkim kronikarz i znakomity PR-owiec, który, opisując przygody Sherlocka, przekonał świat o geniuszu detektywa i stworzył jego legendę. Co więcej, dzięki swojej strategii narracyjnej, operowania datami czy używania zwrotów typu "interesująca sprawa, o której jeszcze nie mogę opowiedzieć ze względu na dobro uczestników", wykreował iluzję wspólnej, pozaliterackiej przestrzeni, sprawiając, że ludzie uwierzyli, iż Sherlock Holmes żyje i działa, lekarz to opisuje, a Conan Doyle jest tylko pośrednikiem. Stąd listy adresowane do detektywa i kierowane do pisarza z prośbą o przekazanie, także z Polski. Czytelnicy "The Strand" uwierzyli, że na Baker Street mieszka współczesny, nieco ekscentryczny rycerz, który czuwa, by każda zbrodnia została ukarana. I daje im poczucie bezpieczeństwa, którego nie potrafiła zapewnić policja: za fenomenem Holmesa jako leku na wiktoriańskie lęki stoi bowiem także nieskuteczność Scotland Yardu w sprawie morderstw w Whitechapel w 1888 roku. A detektyw, choć trybem życia przypomina bohemę, jest dosyć konserwatywny i jako taki stoi na straży fundamentalnych dla klasy średniej wartości. Nie dziwi zatem bezprecedensowa reakcja publiczności na śmierć detektywa, który, po walce z odwiecznym wrogiem, prof. Moriartym, wraz z nim runął na dno wodospadu Reichenbach. Czytelnicy protestowali przeciwko temu krwawemu aktowi, nosząc na znak żałoby czarne wstążki, a także stosując bojkot konsumencki: w ciągu jednego dnia wycofano 20 tysięcy prenumerat "The Strand". Głównym oskarżonym był oczywiście Conan Doyle, do dziś podejrzewany o to, że nienawidząc wymyślonego przez siebie bohatera, który przyniósł mu pieniądze i sławę, ale jednocześnie obniżył jego pisarską rangę - w 1893 roku z premedytacją go uśmiercił. Z czasem jednak ugiął się pod presją opinii publicznej: najpierw opublikował Psa Baskervillów (1902), powieść, której akcja rozgrywa się przed wypadkami szwajcarskimi, a rok później, znowu na łamach "The Strand", opowiadanie Pusty dom, gdzie okazywało się, że śmierć detektywa była upozorowana. Wiktoriańskie społeczeństwo mogło odetchnąć z ulgą.

Holmes, sweet Holmes

Decyzja Conan Doyle'a o wskrzeszeniu swojego bohatera podyktowana była także względami finansowymi: reakcja czytelników sygnalizowała duży popyt na przygody detektywa, z tendencją wzrostową, bo o bohatera upomniały się już inne media - teatr i raczkujące kino. W 1899 roku rozpoczął się tryumfalny pochód sztuki amerykańskiego aktora Williama Gillette'a, pierwszego holmesowskiego apokryfu, ważnego, bo zaaprobowanego przez Conan Doyle'a, autora The Sacred Writings, przez profanów pospolicie zwanymi opowieściami o Sherlocku Holmesie. Fabuła, ze względu na obowiązujące wówczas konwencje melodramatyczne, zawierała wątek miłosny: detektyw nie tylko rozwiązał kryminalną intrygę, ale też zakochał się i oświadczył pięknej Alice. Co więcej, w drugiej ekranizacji sztuki z 1922 roku, z Johnem Barrymorem w roli tytułowej, detektyw nawet stawał na ślubnym kobiercu, a kolejne apokryfy przynoszą inne, bliskie jego sercu kobiety. Kino też szybko upomniało się o Holmesa: pierwszy filmik powstał już w 1900 roku, potem pojawiły się nie tylko anglosaskie, ale też niemieckie i skandynawskie jego wcielenia. Najbardziej znanym detektywem ery kina niemego był Eille Norwood, który wraz z już "dźwiękowymi" Arthurem Wontnerem i Basilem Rathbonem tworzy tzw. wielką trójkę seryjnych detektywów. Potem, już po II wojnie światowej, "Sherlock w odcinkach" stał się domeną telewizji, a na dużym ekranie wcielali się w niego tacy aktorzy, jak: Peter Cushing, Christopher Plummer, Michael Caine czy John Neville, nie wspominając o jego rosyjskich i czeskich reinkarnacjach.

W swojej filmowej biografii Holmes nie tylko wyjaśniał tajemnicę legendarnego psa Baskervillów czy udowadniał, że w Sussex nie grasują wampiry, ale też odkrywał tożsamość Kuby Rozpruwacza (Morderstwo na zlecenie), demaskował nazistowskich szpiegów (Sherlock Holmes and the Voice of Terror) i potwora z Loch Ness, który okazywał się dosłowną przykrywką dla konstruowanej przez angielskich inżynierów łodzi podwodnej (Prywatne życie Sherlocka Holmesa). Wśród tych filmowych apokryfów szczególne miejsce zajmuje Obsesja Sherlocka Holmesa (1976) Herberta Rossa jako adaptacja powieści wielbiciela detektywa Nicholasa Meyera, który zdecydował się ujawnić, co tak naprawdę kryło się za "śmiercią" Holmesa i co bohater robił podczas trzech "pośmiertnych" lat, spędzonych rzekomo na podróżach. Otóż w rzeczywistości Watson, z pomocą prof. Moriaty'ego, który bynajmniej nie jest żadnym Napoleonem zbrodni, podstępem ściąga przyjaciela do Wiednia, gdzie ten pod okiem dr. Freuda przechodzi narkotykowy detoks. Film jest niezwykły nie tylko ze względu na to, że po raz pierwszy Watson przewyższa swojego towarzysza, ale i dlatego, iż stanowi swoisty hołd złożony spuściźnie Conan Doyle'a i całej epoce.

Znowu Holmes? Zawsze Holmes

Najnowszy holmesowski film, Sherlock Holmes (2009) Guya Ritchiego wpisuje się w ów apokryficzny nurt niejako podwójnie, gdyż jego inspirację stanowił komiks. I doskonale z jednej strony pokazuje możliwości, jakie, w kontekście opowieści o słynnym detektywie, stwarza współczesna technika filmowa, pozwalając na ekranie wyczarować Londyn końca XIX wieku (Mało kto pamięta, że pierwszym holmesowskim filmem osadzonym w wiktoriańskich realiach był Pies Baskervillów z 1939 roku, z Basilem Rathbonem w roli głównej. Tam ów powrót do przeszłości miał aspekt terapeutyczny, pozwalając widzom zapomnieć o pełnej niepokoju teraźniejszości.), z drugiej - ograniczenia współczesnych następców Watsona, bo wszystkie kanoniczne historie o Holmesie zostały już opowiedziane. Stąd też czciciele The Sacred Writings mogą być, delikatnie rzecz ujmując, zaskoczeni tym, że bohater grany przez Roberta Downeya jr. nie tylko nie wygląda jak prawdziwy Sherlock Holmes (czyli ten z ilustracji Sidneya Pageta w "The Strand"), ale też zachowuje się inaczej, momentami bardziej przypominając (ten zarost i pociąg do niebezpiecznych kobiet) detektywa z czarnego kryminału niż prozy Conan Doyle'a. I że równie często jak siły intelektu, używa siły mięśni (żaden wcześniejszy Sherlock tak ich nie eksponował). Paradoksalnie jednak ten niestereotypowy Holmes - niechlujny, zdziwaczały, czasem okrutny - i równie niekanoniczny Watson (Jude Law) stanowią największy atut filmu. I to właściwie jedyny powód, dla którego warto iść do kina i przez dwie godziny wchłaniać zapach popcornu. Fabuła Sherlocka Holmesa jest bowiem dosyć banalna - choć za intrygą skupioną wokół spisku parającego się czarną magią Lorda Blackwooda, pragnącego przejąć władzę w Anglii i zrekolonizować Amerykę, pewnie kryją się jakieś współczesne lęki dotyczące nowych technologii czy broni biologicznej - i pretekstowa: chodzi o pokazanie Holmesa i Watsona początku XXI wieku, stworzonych na miarę oczekiwań dzisiejszej widowni, zwłaszcza tej młodszej. Obaj, bardziej niż wiktoriańskich dżentelmenów, przypominają bohaterów komiksu czy kina akcji: strzelają, skaczą, walczą. Zdumiewające zdolności analityczne detektywa to nie tyle - co podkreśla literacki Sherlock - efekt wieloletniej praktyki i ćwiczeń, co przymiot baśniowego bohatera, jego niemal ponadnaturalny dar. Jego błyskawicznie wyciągane i podawane wnioski są dla widzów i innych postaci równie zaskakujące, co sztylet skryty w lasce poczciwego - do tej pory - Watsona. Sceny akcji - strzelaniny, eksplozje, bójki - wydają się jednak nazbyt nużące, stanowiąc zwycięstwo konwencji: wszystko to już było, choć z innymi bohaterami.

Nie widzieliśmy jednak TAKIEJ pary Holmes - Watson, bardziej przypominającej cwaniaków z poprzednich filmów reżysera, których nieodłącznym atrybutem jest czarny, a momentami wisielczy wręcz humor. Detektyw i jego przyjaciel (ale jeszcze nie kronikarz) są stosunkowo młodzi (często zapominamy, że spotkali się jako dwudziestolatkowie), złośliwie dowcipni i stanowią doskonałą egzemplifikację zasady "kto się lubi, ten się czubi". Dojrzalszy w tym kumpelskim związku jest Watson, bynajmniej niejowialny, głupi ani poczciwy, za to męski i potrafiący zastosować wobec nieznośnego współlokatora argumenty siłowe. Zabawne są sztuczki Holmesa, mające opóźnić ślub przyjaciela, ale - tu Downey udowadnia, że jest świetnym aktorem - najbardziej przejmujące są te momenty, gdy detektyw ściąga maskę pajaca i pokazuje twarz człowieka, który boi się samotności i utraty jedynej bliskiej osoby. To, paradoksalnie, mimo obecności kobiet w życiu obu bohaterów, w tym jednym z najbardziej męskich holmesowskich filmów: mające swoje pierwowzory w prozie Conan Doyle'a Irena Adler i Mary Morstan w gruncie rzeczy stanowią kolejny element konwencji, pierwsza jako femme fatale, druga - nowe wcielenie dziewczyny o dobrym sercu czy odpoczynku wojownika. I przyznam, że gdybym to ja montowała film, wyrzuciłabym wszystko poza scenami z Holmesem i Watsonem, zwłaszcza ich szybkimi i dowcipnymi dialogami.

"Znowu Holmes? Zawsze Holmes" - ten cytat z holmesowskiego filmu z lat 40. doskonale oddaje żywotność Sherlocka Holmesa jako bohatera popkultury. Ba, nieśmiertelność, bo film Guya Ritchiego z pewnością nie stanowi ostatniego rozdziału jego filmowej biografii. Zwłaszcza że sequel już za rok.

Śródtytuły to fragmenty dialogów z holmesowskich apokryfów.

Katarzyna Wajda

Who Is who W Sherlocku Holmesie

Irena Adler (Rachel McAdams) - bohaterka Skandalu w Czechach, a przede wszystkim t a k o b i e t a. Jedyna, która przechytrzyła Sherlocka Holmesa, a na dodatek poruszyła jego serce.

Mary Morstan (Kelly Reilly) - narzeczona i późniejsza żona Watsona. Literacka pojawia się jako klientka Holmesa w Znaku Czterech, filmową detektyw traktuje jak rywalkę.

Sherlock Holmes (Robert Downey jr.) - wiadomo.

John H. Watson (Jude Law) - współlokator i przyjaciel Holmesa, a w razie potrzeby towarzysz broni (wszelakiej).

Lord Blackwood (Mark Strong) - czarny charakter filmu, arystokrata-czarnoksiężnik marzący o władzy absolutnej.

Prof. Moriarty - odwieczny wróg Holmesa, geniusz zbrodni, który z cienia wyjdzie w kolejnym filmie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski