MKTG SR - pasek na kartach artykułów

SIC TRANSIT...

Redakcja
Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, nie dość, że Kraków został zasypany śniegiem (szybko zmieniającym się w bryję), to jeszcze na dodatek zjechali doń ministrowie obrony państw NATO. W efekcie po mieście trudno było się poruszać.

Andrzej Kozioł: MINĄŁ TYDZIEŃ

Na dodatek komuś, kto dobrze pamięta początek lat osiemdziesiątych, kopny śnieg, żołnierzy w czapkach uszankach i kałachy przewieszone przez brzuch, gotowe do strzału, źle się kojarzą...
Było zielono od mundurów, ale zieleń nie tylko dominowała na ulicach. Zielone banknoty znów zaczęły krzepnąć, nabierać mocy, drożeć.
Ktoś, kto nie pamięta stanu wojennego, nie może pojąć niegdysiejszej magii dolara. Przede wszystkim dolar był piekielnie drogi. Licząc po czarnorynkowym kursie, Polacy zarabiali po dwadzieścia, trzydzieści dolarów miesięcznie - i żyli. Za kilkadziesiąt centów kupowało się w Peweksie pół litra wódki, za pięćdziesiąt centów paczkę dobrego tytoniu fajkowego (pamiętam, bo paliłem fajkę), a dobre ludowe państwo wyjeżdżającym na Zachód lub do Jugosławii sprzedawało pięć dolarów. Na szczęście po oficjalnym kursie. Dla przybyszów z Zachodu Polska była krajem bajecznie, nieprawdopodobnie tanim. Na studiach miałem kolegę, któremu wuj z USA raz do roku przysyłał sto dolarów. Obdarowany przez tydzień był królem życia. Nie trzeźwiał, otaczał go tłum przyjaciół, chociaż był szpetny, dziewczyny patrzyły nań innym wzrokiem, łaskawszym. Później następowało otrzeźwienie i czekanie na następną przesyłkę, za rok...
W tamtych czasach marzeniem było zarabianie w USA i wydawanie zarobionych pieniędzy w Polsce. Wierzono też, że jest najpewniejszą z walut; dolary można było przechowywać w skarpetce, nie obawiając się, że zaczną tracić na wartości.
To jednak mało - dolar przede wszystkim był mitem. Z jednej strony charakterystyczny znak podwójnie przekreślonego "S" był stałym elementem wszelkich satyrycznych rysunków atakujących wszelaki, a zwłaszcza amerykański, imperializm. Opaśli kapitaliści trzymali w dłoniach pękate worki ze znakiem dolara. Ten sam symbol zdobił cylinder wuja Sama, a Josip Broz Tito, niczym dobrze ułożony pies, łańcuchowy pies imperializmu, za dolary służył Amerykanom.
W jakiejś powieści (czy nie Machejka przypadkiem? ) młody rolnik wykopuje w oborze - może w stajni, już nie pamiętam - słoik. W słoiku, niczym żmije (sic! daję słowo!) wiją się dolary. Żona młodego rolnika na widok zielonych banknotów wpada w euforię, za to młody rolnik jest tym wstrząśnięty i czuje głęboki niesmak, ba, przeżywa nawet ostry atak niechęci do ślubnej.
Z drugiej strony, jak się już rzekło, dolary były przedmiotem westchnień, adoracji, zazdrości. Magdalena Samozwaniec pisała do ojca, przebywającego gdzieś w świecie: "Żaden ojciec nie jest stary/jeżeli przysyła dolary". To se ne vrati, chociaż dolar w ostatnim tygodniu okrzepł, przytył. Kiedyś za dolara można było zjeść przyzwoity obiad, dzisiaj nie dostaniesz nawet kawy w śródmiejskiej kawiarni. No i przepadła legenda, przepadł dolarowy mit. Sic transit gloria mundi!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski