18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sielanka o krowach

Redakcja
Francuska krowa i łemkowski krzyż w dolinie Nieznajowej Fot. Piotr Subik
Francuska krowa i łemkowski krzyż w dolinie Nieznajowej Fot. Piotr Subik
To opowieść o pustej dolinie, błotnistej przez nią drodze, o przydrożnych krzyżach, ludziach i krowach, które w Nieznajowej wypasa Stowarzyszenie Rozwoju Sołectwa Krzywa. A wypasa, by dzieciom, których ma pod opieką pięćdziesięcioro, wszystkim z Krzywej, Jasionki oraz Wołowca, zapełniać wolny czas przez cały rok. By organizować im zajęcia plastyczne, muzyczne, językowe, z psychologami - jak w mieście, mimo że mieszkają tam, gdzie zdaje się kończyć świat, choć ich samych zdaniem jest dokładnie na odwrót: akurat się zaczyna.

Francuska krowa i łemkowski krzyż w dolinie Nieznajowej Fot. Piotr Subik

Pomysł na dolinę

Pomysł był bardzo prosty: krowy żrą trawę, a Unia Europejska daje dopłaty. Pieniądze z dopłat idą na stowarzyszenie. Dzieci krów nie pasą, lecz mają z nich pożytek. Tak to się kręci, można sprawdzić samemu.

Zawiozą więc nas zaraz do krów: prezes stowarzyszenia Anna Dobrowolska i jej mąż Jerzy Jucha, na co dzień leśniczy leśnictwa Wołowiec, które swym zasięgiem zahacza o Nieznajową.

Po pierwsze: dolina

Pierwsza wizyta Anny Dobrowolskiej w dolinie Nieznajowej - dość późno: przed pięciu laty, choć w Gorlickie zniosła się z Bieszczad kilkanaście lat wstecz. Szukała śladów po Łemkach: starych piwnic, fundamentów chat, cmentarza, placu po tartaku. Tyle zostało po starej Nieznajowej. I jeszcze chata studencka, dawniej leśniczówka oraz opuszczona chałupa, którą Władysław Remijasz, baca z Podhala, przenieśli z żoną Marią z Czarnego, by ze swoimi owcami stać się jedynymi mieszkańcami Nieznajowej - dopóki ta znów nie opustoszała całkiem, gdy w 69 przenieśli się do sąsiedniej wsi, jak tu się mówi, "na Wołowiec".

Wcześniej, przed wojną, wieś tętniła życiem dwustu numerów. Po wojnie Łemków wysiedlono. Nikt nie wrócił. Próbowano ściągnąć górali, ale dali się skusić tylko Remijaszowie. Zresztą i tak nie na długo.

Część doliny należy do gminy Sękowa, część do Magurskiego Parku Narodowego. Granica to tu potok Zawoja. Stowarzyszenie dzierżawi część gminną: 20 hektarów. Od zbiegu Zawoi i Wisłoki do skarpy, na której stoi łemkowska kapliczka - będzie tego na długość kilometr. Umowę podpisali w kwietniu 2009 r., pierwszy wypas ruszył w lipcu. Bez pastucha, siłami własnymi członków stowarzyszenia. Krów pilnowali w parach - mężowie z żonami, na zmianę. Anna Dobrowolska: - Pomysł wydzierżawienia doliny Nieznajowej wziął się stąd, że obawialiśmy się rozjeżdżenia jej przez quady i motocykle crossowe. I chcieliśmy mieć za co pomagać naszym dzieciom.

Po drugie: krowy

Dlatego postawili na krowy. Te, które odwracają się teraz do nas ogonami. Stoją wszystkie w wysokiej trawie, zgryzając ją metodycznie od góry do dołu. To ich "ziołoterapia" - śmieją się niektórzy.

Krowy nie są ich: pożyczyli od gospodarza z Jasionki. Ponad 40 szt. Francuskiej rasy limousine; nie mleczne: na mięso. Przed wypasem nie przyucza się dójek, doją je cielaki, które plątają się między nogami dorosłych krów.

Przez wzgląd na ochronę derkacza, ptaka łąkowego - w Krzywej słychać go było wczoraj wieczorem i dziś rano; w Nieznajowej nierzadko odzywa się ich kilka naraz - co roku wypas zaczyna się po dwudziestym lipca. Trwa miesiąc, czasem nieco krócej, zależnie od pogody. Tego roku akurat bez przerwy pada. Krowom nie robi to różnicy. Ludziom już tak. Leśniczy: - Dyżury są dobowe, ale czasem trwają dwie doby, trzy, cały tydzień; w zależności od wolnego czasu i chęci.

By krowom nic złego się nie stało, zatrudniono pastucha. A ten elektryczny był w dolinie od samego początku. Uzupełniają się doskonale.

Po trzecie: pastuch

Czesław Jaśkiewicz nigdy wcześniej nie miał do czynienia z bydłem. Ale pojęcie o pasieniu ma dzięki dawnej pracy - za PGR-u doglądał owiec i koni. Wie, że krowy lubią, by się przy nich kręcić. Zaśpiewa więc im, zagwizda i pasą się lepiej. Tak mu się przynajmniej wydaje. O dniu z życia swego i krów w Nieznajowej mówi tak: - Wstaję wcześniej niż one; jak świt: czwarta, wpół do piątej, bo trzeba obejść drut dookoła - nocą zwierzyna leśna zrywa i mogłyby gdzieś zwiać. Potem czasem poganiam je, żeby wstały. Pasą się powolutku, a około drugiej robią przerwę: legają, żeby przetrawić. Poleżą, wstają i pasą się dalej, aż do wieczora. Czasem kombinują coś, chcą pastucha przerwać, ale ino udrę się trochę i już spokój. Czasem pobrykają: ogony do góry i dawaj! Wody mają pod dostatkiem, jak sucho - to zaganiam je dwa razy za dnia do rzeki albo do potoku. Napiją się, wracają. Śpią w kupie - tak od dziesiątej, jak nie - trzeba je zgonić. Bo jednej samej trudno byłoby się obronić przed wilkami.

Oczywiście, samotny nie będzie próbował atakować. Ale trzy mogłyby próbować oddzielić krowę od stada i zabić. Czasem na drodze widać ich ślady.

To z powodu wilków, ale i z obawy przed rozproszeniem stada, stowarzyszenie opłaca pana Czesława. Rzuca go w dolinę na cały miesiąc. Żyje tam jak na Dzikim Zachodzie.

Gotuje na ognisku: burze, deszcze, a ogień nie gaśnie; śpi pod namiotem albo na pryczy urządzonej pod niebieską plandeką. Na gubiącej pióra poduszce, przykryty wypłowiałą, lecz ciepłą kołdrą. Cztery godziny idzie tak wytrzymać - śpi "szybko", więcej mu nie trzeba. Jaśkiewicz: - Tamtego roku było znacznie trudniej. Teraz jestem pewniejszy siebie. Zakolegowaliśmy się z krowami i wszystko jest w porządku. One są bezpieczne ze mną, a ja z nimi. Anna Dobrowolska: - Czesiu ma to do siebie, że zawsze mówi, że da sobie radę. I daje. Tyle że przed rokiem po wypasie wyglądał jak cień: zapadnięte oczy, zasuszona twarz.

Dlatego tego roku ma pomocników także spoza stowarzyszenia. To wolontariusze z Polski, którzy wpadają na dzień, dwa, żeby nauczyć się paść krowy albo kosić kosą trawę. Tak to wymyśliła Monika Sznajderman, która z mężem Andrzejem Stasiukiem, pisarzem, prowadzi w Wołowcu wydawnictwo "Czarne".

Teraz więc - z miastowymi za pomocników - pan Czesław prócz pilnowania krów grodzi w dolinie krzyże, by nie zniszczyły ich zwierzęta.

Po czwarte: pustka

Sołectwo to dziewięć wiosek. Trzy zamieszkane: łącznie 250 osób, z dziećmi. W Czarnem mieszka tylko Jerzy Szczepkowski, buddysta i garncarz, w Banicy - Jolanta i Tomasz Nowakowie, właściciele agroturystyki "Gościniec Banica"; w pozostałych (Lipna, Długie, Radocyna, Nieznajowa) nie ma żywej duszy. Są tylko krzyże: kolejne pamiątki po Łemkach. Niszczeją.

Bywa, że cokół przechyla się, krzyż odłamuje, spada, często pęka przy okazji. Do tego deszcz, śnieg, wiatr itd. Leśniczy Jerzy Jucha: - Giną na naszych oczach. Piaskowiec to miękki kamień.
Stowarzyszenie dba więc o dzieci, krowy, a teraz też i o krzyże. Nie tylko w Nieznajowej. Także w Krzywej, na cmentarzu naprzeciw cerkwi. Konserwatorzy kleją je, składają kawałek po kawałku, stawiają do pionu, sztukują brakujące fragmenty...

Nieznajowa to wciąż miejsce pełne spokoju. Anna Dobrowolska: - Cisza absolutna. Ani samochodów, ani szczekania psów. Tylko szum potoku, trzask ogniska i odgłosy z lasu. No i od czasu do czasu krowy. To chcemy zachować jak najdłużej...

Ale nie tylko o to chodzi: chodzi też o pieniądze na dzieci. Dolina Nieznajowej to jedna wielka łąka, za którą od UE należy się kilkadziesiąt tysięcy każdego roku. Tyle że trzeba dolinę kosić. A że sprzęt mechaniczny mógłby wjechać i nie wyjechać, tyle tu studni, fundamentów, no i ostatnio błota, zdecydowano się na "ekologiczne kosiarki". Czasem trzeba tylko wykosić po nich niedojady; na szczęście, nie są szczególnie wybredne - ignorują tylko koński szczaw.

Dobrowolska o wypasie i sianokosach: - Dla nas to praca, dla ludzi z zewnątrz zabawa. Leśniczy Jucha ma o tym inne zdanie: - Dla nas to praca, ale także przeżycie. Przecież na co dzień nikt z nas tego nie robi. Raz czy dwa razy podczas wypasu - dla przygody - można dłużej posiedzieć w dolinie, zająć się krowami.

Po piąte: droga

Dwanaście kilometrów z Krzywej do Nieznajowej jedzie się prawie godzinę. Tak trzeba, bo po lipcowych deszczach droga za Wołowcem przestała istnieć, a ta od Czarnego przechodzi kilka razy przez bród. Niedawno do krów nie można się było dostać przez dobę - tak dolało. Jedziemy jeszcze inną drogą - przez grzbiet. Dostępną tylko dla leśników.

Terenowy wóz Juchy bez trudu wspina się bitym traktem na górę bez nazwy, by zaraz po tym, gdy przed maską przebiegnie rozpędzony koziołek, opaść ponownie w dół, do błotnistej drogi przychodzącej od Czarnego. Naprzeciwko chatki studenckiej, odciętej po zerwaniu mostka przez Wisłokę, zostawiamy samochód - po bagnie i on nie poradzi. To ledwie kawałek do przejścia. Krowy pasą się nieopodal cmentarza.

One szły do Nieznajowej z Jasionki przez Czarne. Dziewięć kilometrów. Na brodach pędzący musieli po pas wchodzić w wodę. Pastuch o przepędzie: - Trzech, pięciu godzin na to potrzeba. Nie wolno ich gonić. Muszą skubnąć, napoić się - nie tak, że "wio!". Na czas się nie da.

Krów w dolinie dogląda również Andrzej Stasiuk. Przyjedzie co raz terenówką, jedzenia nawiezie w pierony, drewna narąbie. Ostatnio zabrał się za grodzenie krzyży. Sam chwycił siekierę, okorował żerdzie. Robotny, nie siedzi. Wozi z Gorlic wolontariuszy - do Krzywej nie można dojechać pekaesem. Tym bardziej do Nieznajowej.

***

Parę godzin wcześniej siedzimy w domu Anny Dobrowolskiej w Krzywej. Przed dziewiątą krząta się ona po ciepłej kuchni, a mąż kończy śniadanie. Za oknem leje, na termometrze dwanaście stopni, po niebie przewalają się chmury. Krzątają się także dzieci. I Julka, najmłodsza córka Anny i Jerzego, i Adrian, parę lat starszy od niej ich wnuk. Jedenastolatek - dzień wcześniej zwieziony z wypasu, by się mógł doprać i dosuszyć. Zaraz wróci w dolinę. Będzie się uczył rąbać drewno, rozpalać ogień itp. Pan Czesław nie pozwoli mu tylko dotykać czajnika: żeby się nie poparzył. Pytam prezes Anny Dobrowolskiej: - Słuchają was krowy? A ona uśmiecha się: - Jak im śpiewamy, to słuchają...

Piotr Subik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski