Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siniaki po przejściu

Redakcja
Pani Agnieszka wracała do domu; około godziny 19.20 znalazła się na skrzyżowaniu ulicy Witosa z ul. Białoruską. Ruch samochodowy był niewielki, więc postanowiła szybko przejść przez ulicę. Gdy weszła na jezdnię, światło na sygnalizatorze było jednak czerwone. Co do koloru wszyscy są zgodni, dalej zaczynają się jednak poważne rozbieżności.

- Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa kieruję do prokuratury i policji - mówi pani Agnieszka. - Stawiając opór musiała się liczyć z tym, że zostanie użyta siła - mówi komisarz Klimek

   - Nagle zobaczyłam radiowóz. Wyskoczyło z niego trzech policjantów, jeden z nich zaczął mnie szarpać. Krzyczał, czy nie widziałam, że jest czerwone światło. Ja wołałam "Proszę mnie puścić" - _mówi pani Agnieszka. - _Drugi z policjantów chciał, bym dała dowód, później kazał podać mi swoje dane. Cały czas byłam szarpana. Sama z kolei zapytałam o nazwisko i numer policjantów, którzy mnie zatrzymali. Wtedy padło: "Dość tego, porozmawiamy w inny sposób; na komisariat z nią". Policjanci zaczęli mnie ciągnąć, ja się jednak opierałam. Broniłam się, ciągnęli mnie, ktoś mnie kopnął. Mieli przewagę - mam 160 centymetrów wzrostu i ważę 50 kilogramów. W końcu zawieziono mnie do komisariatu przy ul. Malwowej. Zapytałam tam jednego z policjantów, czy to normalne, że z tak błahego powodu zostałam poturbowana, posiniaczona. Usłyszałam, że jeden z nich ostatnio przy zatrzymaniu złamał komuś rękę. Byłam tam w sumie trzy godziny. Oświadczyłam, że nie podpiszę protokołu przesłuchania, gdyż w wielu miejscach jest on niezgodny z prawdą. Zarzucono mi, że nie chciałam podać swoich danych, że stawiałam czynny opór. Jest tam też, że nie chciałam skontaktować się z rodziną, a ja chciałam zadzwonić do matki; wtedy usłyszałam, że nie mogę, bo musi być zgoda prokuratora. Jeszcze przy ul. Witosa podawałam swoje dane; zapisywał je w swoim notatniku jeden z policjantów; jeśli nie zniszczył kartki - to jeszcze ją ma. Ponadto czynny opór polegałby chyba na tym, że to ja bym biła; ja stawiałam bierny opór, zapierałam się, bo mnie szarpali i ciągnęli. Wściekłość wywołałam najprawdopodobniej wtedy, gdy zażądałam nazwisk i numerów służbowych policjantów.
   Komisarz Tomasz Klimek, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Krakowie: - Wersja policjantów jest odmienna od podanej przez zatrzymaną. Patrol zauważył kobietę przechodzącą na czerwonym świetle. Poproszono ją o okazanie dokumentu tożsamości. Gdy powiedziała, że nie ma, poproszono o dane osobowe. Wtedy policjanci usłyszeli, że nie poda, bo nie są kompetentnymi osobami. Funkcjonariusz pouczył kobietę, że w takim przypadku będzie musiał zostać skierowany wniosek o ukaranie do Sądu Grodzkiego - za popełnienie wykroczenia. To jednak nie poskutkowało i kobieta nie tylko nie podała danych, ale zamierzała odejść. Wtedy, po kolejnym pouczeniu, została poinformowana, że będzie musiała zostać zatrzymana i doprowadzona do komisariatu. Gdy została poproszona o podejście do radiowozu - odmówiła, podniosła głos i zaczęła się szarpać. Policjanci zastosowali więc chwyty obezwładniające, doprowadzili kobietę do radiowozu i zawieźli na komisariat. Dopiero tam podała swoje dane. Została przesłuchana; chodzi o dwa wykroczenia - przejście na czerwonym świetle i odmowę podania danych. W tej sprawie prowadzone jest postępowanie.
   Pani Agnieszka: - Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa kieruję do prokuratury, a także do Komendy Wojewódzkiej oraz Komendy Miejskiej Policji. Doznałam napadu, a wszystko z tego powodu, że przeszłam na czerwonym świetle, czym "stworzyłam zagrożenie w ruchu drogowym" - jak podano. Byłam na obdukcji w Zakładzie Medycyny Sądowej. W opisie po badaniu podano m.in.: "pokrzywdzona doznała drobnych, płaskich, plackowatych, miejscami zlewających się krwiaków na kończynach górnych i dolnych oraz pośladkach, a obrażenia powyższe pociągają za sobą zwykle naruszenie narządów ciała trwające krócej niż 7 dni".
   Komisarz Tomasz Klimek: - Policjanci mieli prawo ją zatrzymać, gdyż naruszyła przepisy, a później nie podporządkowała się poleceniom. Stawiając opór, musiała się liczyć z tym, że zostanie użyta siła, ale działo się to zgodnie z prawem.
(J.ŚW)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski