Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostra twojej siostry

Redakcja
Amerykańskie kino niezależne ma się świetnie. W dobie, w której królują produkcje trójwymiarowe, pełne widowiskowych ochów i achów, okazuje się, że skromne, psychologiczne filmy potrafią zdobyć grono wiernych fanów. Filmy takie jak "Siostra twojej siostry”.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Reżyserka, a zarazem autorka scenariusza Lynn Shelton (autorka "Hump-day”) zamyka trzy osoby na małej powierzchni. Nie jest to pomysł nowy, gdy przypomnieć sobie, że podobny zabieg często wykorzystywał Ingmar Bergman. Podobnie jak u wielkiego Szweda, także i u Amerykanki emocje grają główną rolę. Trójka bohaterów, spedzając czas w domku na odludziu, musi sobie odpowiedzieć na wiele fundamentalnych pytań. Przetrwać nie tylko spotkanie ze sobą, ale przede wszystkim z własnymi charakterami.

– Jednym z moich głównych zainteresowań jako artystki jest to, jak postrzegamy samych siebie i co się dzieje, gdy stajemy twarzą w twarz z faktem, że nasze wyobrażenie o sobie nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością. Fascynuje mnie, co robimy w tych sytuacjach, gdy bacznie wpatrujemy się w siebie i stajemy się samoświadomi. A najczęściej dzieje się tak, gdy zderzamy się z innym człowiekiem. W tym wszystkim chodzi o pojawiającą się wtedy dynamikę i o zdanie sobie sprawy, że wszyscy jesteśmy niedoskonali. Pewnego dnia usłyszałam w radio Cornela Westa mówiącego, że wszyscy jesteśmy jak popękane naczynia i pomyślałam wtedy: Tak! I to jest piękne. Bylibyśmy tacy nudni, gdyby było inaczej! – mówi reżyserka.

To wpatrywanie się widać w kadrach. Operator Benjamin Kasulke często portretuje aktorów – Emily Blunt, Rosemarie DeWitt i Marka Duplassa. Działa trochę na podobieństwo wielkich mistrzów pędzla. W spojrzeniu, gestach czy postawie ciała odnajduje to, co najbardziej istotne – emocje.

Kluczową rolę pełni tu dialog. Balansuje na granicy komizmu. Z jednej strony zawiera w sobie lekkość bytu, która potrafi sprawić, że szeroko się uśmiechamy, trochę jak u dawnego Woody’ego Allena. Z drugiej celnie punktuje i pointuje ludzkie słabości, postawy, zachowania. Jest istotnym komentarzem do tego, co dzieje się na ekranie. Pomaga nam jednocześnie zachować umiar, nie postrzegać wydarzeń poprzez schematy gatunkowe, lecz traktować filmową konwencję z dystansem.

– Uwielbiam się śmiać i to śmiać się głośno. Co ciekawe, w studenckim teatrze uważana byłam za poważną dramatyczną aktorkę. W Nowym Jorku grałam sporo w teatrach off-off Broadwayu i nie zdawałam sobie sprawy, że mogę być zabawna, aż do czasu roli w "Codependent Lesbian Alien Seeks Same”. Madeleine Olnek reżyserowała tę sztukę i to ona odkryła we mnie aktorkę komediową. Ale w ogóle nie chodzę na występy komików standupowych, ten świat nie jest częścią mojego – dodaje reżyserka.

Tu kryje się wielka siła filmu. "Siostra twojej siostry” zgrabnie unosi się ponad konwencjami, dając im wszystkim prztyczka w nos. Obraz trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Poza jedną etykietą, na której napisano "dobry film”.


FOT. GUTEK FILM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski