Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd bierze siły? Same przychodzą. Tak jest już od ponad wieku

Katarzyna Hołuj
Tak wyglądała pani Zofia w roku 1937
Tak wyglądała pani Zofia w roku 1937 FOT. ARCHIWUM RODZINNE
Sylwetka. Pani Zofia Gielas ukończyła niedawno 101 lat. Pamięta Myślenice z polnymi drogami zamiast ulic i furmankami zamiast samochodów.

Kto może mieć więcej wspomnień z przeszłości niż 101-latka? Pani Zofia Gielas właśnie tyle lat skończyła w grudniu 2014 roku i jest jedną z najstarszych mieszkanek gminy Myślenice.

Nadal jest aktywna i ciekawa świata, a już na pewno tego, co dotyczy jej małej ojczyzny. Twierdzi, że nic by tu dziś nie zmieniła. Mówi „Ameryka”, porównując dzisiejszy obraz miasta do tego jaki pamięta z dzieciństwa.

Tutaj się urodziła i tu, przy tej samej ulicy, spędziła całe życie

Ta ulica – Dąbrowskiego, jak pamięta pani Zofia, na początku była zwykłą polną drogą wyjeżdżoną przez gospodarzy dojeżdżających do pól.

– Stąd też na początku mówiło się na nią „woźna droga”. Potem nazywano ją „Zagoniowa” – mówi pani Zofia.Samochodów się na niej nie widywało, jedynie furmanki. Pierwsze auta i to nieliczne ciężarówki, kojarzy dopiero z czasów po II wojnie światowej.

Jej rodzice, podobnie zresztą, jak bliżsi i dalsi sąsiedzi, utrzymywali się z gospodarstwa rolnego. – Żyło się z tego, co się urodziło, ale już żeby mieć na przykład cukier, trzeba było sprzedać masło albo jaja – wspomina sędziwa myśleniczanka.W lecie dorabiało się też wynajmując pokoje letnikom, których wtedy nie brakowało. Właściciele domu chętnie je odstępowali, sami przenosząc się do stodoły i sypiając na sianie. Pani Zofia pamięta, jak jedna z letniczek, Żydówka, kupowała u nich mleko.

– Przychodziła z własnym dzbankiem, do którego bezpośrednio trzeba było doić mleko. Musiało być koszerne – wspomina. Żydzi stanowili wtedy zresztą znaczną część myślenickiej społeczności. Pani Zofia pamięta, że w soboty, kiedy świętowali szabas, trudno było cokolwiek kupić, bo większość sklepów należała właśnie do Żydów.

Z dzieciństwa pamięta jeszcze, jak tata zabierał ją na odpusty do Kalwarii. Szło się pieszo. – Gospodarz, u którego nocowaliśmy, polubił tatę i zaproponował, że pożyczy mu książkę z opisem kalwaryjskich dróżek. Wręczając ją nam powiedział, że do Kalwarii przychodzi często mały chłopiec – Karolek z Wadowic, który tak dobrze zna wszystkie stacje na kalwaryjskich dróżkach, że taka książka w ogóle nie jest mu potrzebna – opowiada.

W latach 30-tych poznała swego przyszłego męża – Józefa Gielasa

Był także myśleniczaninem. Pobrali się w 1936 roku. W rodzinnym albumie zachowała się do dziś fotografia ze ślubu cywilnego, do której pozują: on w mundurze, bo służył wtedy w wojsku i wyszedł na przepustkę, a ona w czarnej sukience. bo była w żałobie. Małżeńskim szczęściem i spokojem nie nacieszyli się długo, bo wybuchła wojna.

Zastała ich w Łodzi, dokąd wyjechali na krótko przed wrześniem 1939 roku, bo pan Józef dostał tam pracę przy budowie kościoła. Ledwie dwa miesiące wcześniej na świat przyszło ich pierwsze dziecko – córka Wanda. W podróż do Łodzi wyruszyli więc z niemowlęciem. Już na miejscu, jak wspomina pani Zofia, atmosfera była bardzo napięta, dużo mówiło się o wiszącym w powietrzu konflikcie. Mąż uspokajał ją twierdząc, że o wojnie mówi sie od dawna, a przecież jeszcze nie wybuchła.

– Mąż był w pracy, kiedy z wiszącego na ścianie pokoju „kołchoźnika” usłyszałam, że nadchodzi wojna i kto przebywa poza miejscem zamieszkania, niech wraca w swoje strony. I że będzie pociąg z Łodzi do Krakowa. Pobiegłam do męża do pracy. Kiedy to usłyszał, zatrowożył się, ale nie mógł opuścić swojego stanowiska. Wieczorem po pracy przyjechał po mnie i dziecko dorożką i zabrał nas na dworzec. Tam jednak usłyszeliśmy, że biletów do Krakowa już nie ma. Wróciliśmy więc do obcego domu, a nad ranem nad miastem pojawiły się niemieckie samoloty i zaczęły się bombardowania – wspomina.

Początek wojny był dla pani Zofii czasem najtragiczniejszym

Mąż musiał uciekać, bo mówiło się, że Niemcy, kiedy przyjdą, żadnego z mężczyzn nie oszczędzą. Jego tułaczka po całej Polsce trwała miesiąc. W tym czasie pani Zofia, nie mając żadnych pieniędzy, jedynie niewielki woreczek mąki, musiała zadbać o siebie i dziecko. Mieszkała u obcych ludzi. Nie mogła liczyć na czyjąś pomoc.

– Mąkę „zatrzepywałam” wodą, i tym karmiłam dziecko, a sama piłam tę wodę, czy raczej krochmal

– mówi. – Było ciężko. I ten sen wtedy... Spać nie mogłam, bo ciągle głowę zaprzątała myśl o mężu i pytania „co się z nim dzieje? Czy nie leży gdzieś potargany od kul? A jeśli już udawało się zasnąć, to przychodził sen, w którym widziałam nasz dom. Spalony.

Ten koszmar skończył się na początku października, kiedy mąż wrócił i razem wyjechali do Myślenic. Podróż pociągiem z Łodzi do Krakowa trwała cztery dni, bo na wielu trasach tory były zbombardowane i pociąg jechał tam, gdzie jeszcze się zachowały.

W Myślenicach, w kolejnych latach, urodziła im się jeszcze dwójka dzieci. Mimo trwającej wojny, zaczęli budowę domu. W dopiero co wybudowanej piwnicy, w ostatnich tygodniach wojny, kryli się przed wojskami. Był to czas, kiedy Niemcy wycofywali się przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Przeżyli dramatyczne chwile, bo dom nie miał jeszcze ścian, były to jedynie przykryte fundamenty. Pod stropem je osłaniającym znaleźli schronienie, podczas kiedy wycofujący się Niemcy usadowili się… tuż nad ich głowami.

Niedługo po okupacji na rodzinę spadło nieszczęście

W wieku 33 lat pani Zofia straciła męża, którego zastrzelono. Została z trójką małych dzieci. Musząc je i siebie utrzymać uprawiała pole, które zostało jej po rodzicach, hodowała krowę, znalazła też sobie zajęcie, które z czasem stało się jej głównym źródłem utrzymania. Było to szycie. W opiece nad dziećmi pomagała jej ciocia.

Dokończyła budowę domu, w którym do dziś mieszka. Ma tu swój jasny, słoneczny pokój,w którym czuje się najlepiej. I ma wokół bliskich, na których zdrowiu i pomyślności w tej chwili najbardziej jej zależy. O nie się modli. Dla siebie nie. – Skąd biorę siły? Same przychodzą – odpowiada z uśmiechem pani Zofia. Mówi, że często zadaje sobie pytanie, dlaczego to na nią „padła” długowieczność, skoro w jej rodzinie nikt nie doczekiwał tak sędziwego wieku.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski