Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd się tu wziąłem?

PS

Robert Kasprzycki - poeta, kompozytor, wokalista. W 1992 r. zadebiutował na studenckim festiwalu piosenki w Krakowie, gdzie od razu zdobył I nagrodę oraz Stypendium im. Wojciecha Bellona. Współzałożyciel znanego krakowskiego Kabaretu Literackiego "Zielone Szkiełko". Autor płyty "Niebo do wynajęcia" (1998 r.) z takimi przebojami, jak: "Mam wszystko, jestem niczym", "Ja nie śpię, ja śnię" oraz tytułowym "Niebo do wynajęcia", uznanym w 1996 r. przez słuchaczy Programu I Polskiego Radia za najlepszą nową piosenkę literacką.
   O związkach z Myślenicami opowiada piosenkarz i poeta Robert Kasprzycki:
   - Rodzice pochodzą z dwóch różnych krain geograficznych - ojciec jest z Myślenic, mama z Poznańskiego. W późnych latach 60., kiedy Gomułka i Gierek inwestowali w przemysł ciężki, ojciec tak długo jeździł po kraju, aż w 1968 trafił do odlewni żeliwa w Śremie. Tam poznał mamę i tam się urodziłem. Mieszkałem w Śremie 11 lat, wreszcie rodzice dostali mieszkanie w Myślenicach i przenieśliśmy się tu latem 1980 roku. Bywałem tu oczywiście wcześniej, pierwszy raz, gdy miałem około dwóch lat - w domu przy Żwirki i Wigury 8 mieszkała moja babcia Stasia, u której spędzałem całe wakacje: chodziliśmy nad Rabę, na borówki, spacerowaliśmy po Plebańskiej, Chełmie, Uklejnie.
   Po przeprowadzce ze Śremu do Myślenic wiele się nie zmieniło. Myślę, że przenosiny wyszły mi na dobre, bo z dzisiejszej perspektywy widzę, iż Myślenice dawały dużo większe możliwości rozwoju. I to zarówno pod względem samego miejsca, jego położenia, jak i ludzi, którzy tu mieszkają - "robotnych", ambitnych, energicznych. Z drugiej strony, ta przeprowadzka była o tyle dziwna, że wyrwano mnie ze środowiska, w którym miałem ustaloną pozycję i rzucono do zupełnie nowej klasy, w której tę pozycję trzeba było sobie na nowo wywalczyć, jak nie cudem, to pięściami. A że byłem osobnikiem, który nie daje się zdominować, a wcześniej niejako "liderowałem" grupie, cztery lata podstawówki kojarzą mi się z nieustającym sparringiem boksersko-zapaśniczym. Chodziłem do "dwójki", a wychowawcą mojej klasy był dr Emil Biela - pisarz, krytyk literacki, pedagog, słowem postać silnie "wpisana" w Myślenice - nie tyle uczył nas języka polskiego, ile naprawdę wychowywał.
   Po podstawówce wiedziony ojcowskim nakazem poszedłem do technikum, mimo że byłem mocno upośledzony technicznie i "ściśle". Z konieczności uczyłem się głównie matematyki, fizyki i chemii. Horror. Ciekawym przeżyciem były dla mnie też warsztaty szkolne. Z drugiej strony większość moich "oczytanych" kolegów nie ma dziś pojęcia, co to jest spiek, kąt przyłożenia czy wiertło lufowe... (śmiech). Mniej więcej od egzaminów wstępnych wiedziałem, że inżynierem to ja raczej nie będę. Czemuś się zatem trzeba było poświęcić - trochę działałem w szkolnym samorządzie, gdzie byłem przewodniczącym sekcji plastycznych, a później, wedle zasady: "wybierzmy jelenia ofiarnego", przewodniczącym (śmiech). W technikum mieliśmy paczkę ludzi połączonych zainteresowaniami, poczuciem humoru, sposobem bycia. Co wtorek chodziliśmy do kina "Wisła" - dzięki czemu przerwa na szkolnych warsztatach zmieniała się w Dyskusyjny Klub Filmowy. Piliśmy śladowe ilości alkoholu - nasza klasa "robiła" więc za ambasadorów dobrej woli podczas imprez organizowanych przez koleżanki z dwóch bardziej sfeminizowanych szkół (śmiech). Kilku kolegów pracowało w radiowęźle, prowadziło dyskoteki, a my z Adasiem Zadorą, Romkiem Morycem, Ryśkiem Pilchem i Bogusiem Wincenciakiem założyliśmy zespół rockowy "Cthulhu" (nazwa wzięta z prozy H.P. Lovecrafta). Łoiliśmy ciężkiego rocka - szkoła dawała nam miejsce na próby, tolerowała nas, a nawet na swój sposób była z nas dumna. Myślę też, że lubiła nas młodzież, bo nasze muzyczne działania nie były narzucane przez nauczycieli. Oprócz rockowych odjazdów organizowaliśmy też imprezy poetyckie, m.in. cały program z okazji którejś rocznicy rewolucji składał się z poezji i piosenkek Włodzimierza Wysockiego. A Wysocki nie należał wtedy raczej do kanonu akademii szkolnych.
   Na pierwszym roku studiów dojeżdżałem na zajęcia autobusem (niezmiennie o 7.05), później przemieszkiwałem na stancji albo w akademiku. Do domu wracałem na weekendy, dojeżdżałem też na próby zespołu LIFE. Myślenice były odskocznią, tu spędzało się wakacje, w dodatku bez żalu - bo czego więcej chcieć - las, rzeka (później pojawił się basen), kilka boisk, kino - no i bliskość Krakowa.
   Dziś Myślenice stanowią dla mnie bezpieczne centrum świata, do którego zawsze można wrócić. Nadal odwiedzam, wróć!, nadal przyjeżdżam do Myślenic. Stamtąd pochodzi moja żona. Większość kolegów na studiach znajdowała żony "z rozdzielnika", mnie udało się znaleźć w rodzinnym mieście (śmiech), w Myślenicach mieszka mój ojciec, babcia, wujek. Są twarze kolegów, znajomych, przyjaciół, sąsiadów z bloku. Może więc, trochę na wyrost, wcale nie czuję się kimś spoza, czuję się nadal myśleniczaninem i myślę, że moją mentalność bardziej ukształtowały Myślenice niż Poznańskie. To w Myślenicach przeżyłem wszystkie szczeniackie miłości, zdrady, objawienia intelektualne, z Myślenicami wiąże się cała ta zabawa z Prousta - o ile Śrem to dzieciństwo nieopisane - Raj niedopowiedzeń, jakiś balonik, ułuda, w Myślenicach pojawiła się nie tylko wrażliwość, zdarzenia, które mnie zmieniały, lecz także kształtował się język, którym żywi się zwykle nasza pamięć. Poza tym Myślenice są we mnie chyba jedynym polem do uprawiania lokalnego patriotyzmu.
   By podtrzymać tradycję, wozimy do Myślenic mojego synka, Ignasia - który z uporem 2,5 latka przemierza powoli z babcią trasy, które ja niegdyś pokonywałem. Tereska, Strażnica, Osiedle, Lipka, kapliczka na Plebańskiej...
    Wysłuchał: (PS)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski