Przytwierdzona do dachu słynnej kopenhaskiej budowli platforma, z której skakali zawodnicy, zawieszona była na wysokości 28,2 m, na wprost znajdującego się po drugiej stronie kanału pałacu królewskiego Amalienborg. Widok stamtąd zapierał dech w piersiach na równi z karkołomnymi ewolucjami uczestników. Do wody wpadali z prędkością ok. 90 km/h. Lądowali na nogi, w high divingu nie można inaczej.
- Tak jest po prostu bezpieczniej - tłumaczy Kolanus. - Impet uderzenia jest naprawdę duży. Jeden z moich kolegów kiedyś pogubił się w locie, musiał lądować na głowę i złamał sobie rękę. Jednak poważne wypadki zdarzają się rzadko, za to siniaki i stłuczenia to codzienność.
W cyklu Red Bull Cliff Diving Kolanus, 26-latek z Częstochowy, na razie nie ma pewnego miejsca, w Kopenhadze wystartował z dziką kartą. Poszło mu świetnie. Na oczach tłumów kibiców, którzy przyszli - a niektórzy przypłynęli, bo ok. 2 tysiące osób śledziło zawody z łódek, żaglówek, motorówek, kajaków i pontonów - pod Operę, wykonał trzy doskonałe skoki.
- Jestem zaskoczony, bo ostatnio prawie w ogóle nie trenowałem - cieszył się Polak.
High diving wkrótce zadebiutuje jako oficjalna dyscyplina na pływackich mistrzostwach świata w Barcelonie (Kolanus na razie jest zawodnikiem rezerwowym). - To powinno dać naszym zawodom jeszcze większą popularność. I kto wie, może kiedyś zobaczymy high diverów rywalizujących o olimpijskie medale - marzy Niki Stajković, dyrektor Red Bull Cliff Diving.
PRZEMYSŁAW FRANCZAK, Kopenhaga
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?