MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skaldologia stosowana

Redakcja
Fot. Andrzej Rams
Fot. Andrzej Rams
Jest ich trzech. Andrzej Icha, profesor z Instytutu Matematyki Pomorskiej Akademii Pedagogicznej, poświęcił Skaldom monografię. Maciej Kabata, absolwent kulturoznawstwa, stworzył przed 9 laty w internecie poświęconą zespołowi stronę. Tomasz Wolak, organista z nowosądeckiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, nie tylko gra i śpiewa piosenki Skaldów, ale i jako "najwierniejszy fan Andrzeja Zielińskiego" doprowadził do zorganizowania na cześć lidera Skaldów benefisu z okazji jego 65. urodzin. Odbędzie się w najbliższy poniedziałek w nowosądeckim Centrum Kultury Sokół.

Fot. Andrzej Rams

Najpierw słuchał piosenek najbardziej przebojowych, potem pochłonęła go cała twórczość Andrzeja Zielińskiego, o którym mówi z największym zachwytem, analizując harmoniczne detale kompozycji, wpływy podhalańskich skal, jak i klasyki.

Skaldologią zajmuje się już dwie dekady; zaczął jako 13-latek. Najpierw słuchał piosenek najbardziej przebojowych, potem pochłonęła go cała twórczość Andrzeja Zielińskiego, o którym mówi z największym zachwytem, analizując harmoniczne detale kompozycji, wpływy podhalańskich skal, jak i klasyki. Nazywa Andrzeja Zielińskiego Janem Sebastianem Bachem polskiego rocka.

- Jego harmonie są jedyne w swoim rodzaju, nikt nie potrafi harmonizować dźwięków tak jak Andrzej. Dlatego jego utwory wymagają niesamowitej pieczołowitości w grze, precyzji, sumiennego przygotowania...

Młodzieńcza skaldomania Tomka szybko znalazła wsparcie. Starszy brat Marek, obecnie adiunkt w Katedrze Organów krakowskiej AM, studiował z Grzegorzem Górkiewiczem, który w latach 80., pod nieobecność Andrzeja Zielińskiego, został drugim pianistą Skaldów. - To on zaczął dostarczać mi rozmaite insygnia skaldowskie. Później przekonałem się, że jest fantastycznym pianistą, bardzo go cenię...

Pierwszy raz spotkał się z Andrzejem Zielińskim w 1990 roku, Skaldowie występowali w krakowskiej sali kabaretu Jana Pietrzaka. Tamten uścisk dłoni Andrzeja Zielińskiego pamięta Tomek do dziś. Dwa lata później znów był na koncercie z udziałem Andrzeja, który po latach przerwy zaczął bywać w Polsce. I tak już przez całe lata 90. jeździł Tomasz Wolak za Skaldami.

Aż wreszcie z nimi wystąpił, właśnie w Nowym Sączu; zresztą jako sprawca tego koncertu. Był to już czas, gdy z kolegami z Gdańska, również fanami zespołu, wykonywał piosenki Skaldów. I oto stanął obok braci Zielińskich, by z nimi śpiewać i grać na instrumentach klawiszowych; skoncentrowany jak zawsze, chciał dać z siebie wszystko. Potem pojawiał się w ich gronie parokrotnie.

Rok temu dał jako pianista, niemal bez próby, koncert z Jackiem Zielińskim w miejskim ratuszu; miesięcznik niezależny "Sądeczanin" uznał wówczas Tomasza Wolaka Muzykiem Roku.

O Skaldach Wolak wie wszystko i więcej niż oni sami; bywa, że dzwonią do niego, pytając o jakieś fakty sprzed lat. "Tomek to jest ktoś, kto wie nawet to, którego dnia 1968 roku wywróciłem się na ulicy Karmelickiej w Krakowie" - powiedział publicznie Jan Budziaszek, gdy kiedyś nowosądeczanin wystąpił z zespołem w Gdańsku.

Bo też Tomek jest w swej skaldomanii nienasycony. - Syn zbierał gazety i kolorowe tygodniki, choćby było w nich tylko słówko o Skaldach, to wycinał - opowiada Ewa Wolak. I śmieje się, że już sama, jak idzie o Skaldów, mogłaby spokojnie startować w kwizie "Jaka to melodia?".

Fascynacja Skaldami widoczna jest w pokoju Tomka. Na ścianach plakaty i zdjęcia, a na półkach 155 płyt zespołu! To wydane oficjalnie w Polsce, NRD, ZSRR, Czechosłowacji wersje albumów premierowych, rozmaite składanki, jak i przeróżne nagrania koncertowe i radiowe, zbierane, jak tylko się dało. To otrzymane od Jana Budziaszka, to od córki Andrzeja Zielińskiego - Agnieszki, to wyszperane z zasobów archiwalnych Polskiego Radia. Od końca lat 90. jeździł do radiowej Trójki, z której dzięki Monice Makowskiej i Zofii Rybarczyk pozyskał wiele nagrań... Trochę nagrań znalazł w Radiu Kraków... Jak podkreśla, niektóre z wersji radiowych są nieraz lepsze od studyjnych, znanych z płyt. Ileż pięknych piosenek zamknięto na szpulowych taśmach: "Błękitnie mi z tobą", "Wino z dzikiej róży", "Tańcząca zieleń"...

- Mam nagrania, których nawet muzycy Skaldów nie pamiętają, także zapis wielu koncertów z lat 70., kiedy grali progresywnego rocka. Mam zapis z moskiewskiego stadionu na Łużnikach z 1977 roku, kiedy wiele piosenek śpiewał Stanisław Wenglorz, i z tamtejszego koncertu z roku 1980, z Jerzym Piotrowskim przy perkusji... O wielu piosenkach, nagranych dla jakichś programów telewizyjnych, nawet Andrzej nie pamiętał. Wciąż natomiast poszukuję telewizyjnego nagrania "Krywaniu, Krywaniu" z 1974 roku; męczyłem o nie pracowników TVP i TVP Kultura, podobno przepadło...

Zgromadził też Tomasz Wolak ponad tysiąc zdjęć, także prywatnych. - Mam otrzymane od mamy Andrzeja fotografie z lat 50.; nawet nie wiem, czy się do nich przyznawać...

Zbiera wszystko, co ma związek z Andrzejem Zielińskim, zatem oczywiście ma również film z Himilsbachem i Maklakiewiczem pt. "Jak to się robi?" z 1973 roku, z muzyką lidera Skaldów.

Żebyż wreszcie ukazał się wielopłytowy box, takie "dzieła zebrane" Skaldów, wzdychamy zgodnie obaj. Taki, jaki poświęcono Markowi Grechucie; z licznymi bonusami, z innymi wersjami, z piosenkami, które gdzieś przepadły. Ponoć myśli o tym Radiowe Centrum Fonografii; jakże należy się taka pomnikowa edycja Andrzejowi Zielińskiemu. - Koniecznie musi być na niej pięć songów z cyklu "Antytytuły" z roku 1979 z tekstami Adama Kreczmara: "Nielojalność", "Nietakt", "Niesmak", "Niekonsekwencja", "Nietolerancja". Śpiewane przez Marylę Rodowicz piosenki są rozbudowane, może i trudne, ale przepiękne. I jak Andrzej fenomenalnie gra na fortepianie - dorzuca Tomasz Wolak.

I dopowiada, że taki box koniecznie powinien zawierać nagrania z lat 70., kiedy Skaldowie, koncertując na terenie ZSRR, grali dużo progresywnego rocka. Jak opowiada, zaprezentowano te nagrania w nocnej audycji, pytając słuchaczy, kto jest wykonawcą; wskazywali Yes, Pink Floyd, King Crimson, nikt nie mógł poznać, że to Skaldowie. Wykonywali oni także utwory z repertuaru Procol Harum, Hendriksa, Roda Stewarta, Rolling Stonesów, Cream czy Deep Purple - z Wenglorzem jako solistą. Ma też w swych zasobach Tomasz Wolak studyjnie nagrany, słynny niegdyś erotyk francuski "Je t'aime, moi non plus", jakże sugestywnie grany na organach Hammonda przez lidera Skaldów.

Oczywiście, poza materialnymi dowodami swej pasji posiada Tomasz Wolak niesamowitą wiedzę - tytuły, daty, nazwiska, fakty, nagrania, anegdoty. Jechali Skaldowie w 1967 roku z popularnym programem "Zgaduj-zgaduli", podczas postoju Wojciech Młynarski wyjął tekst ze "wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał". "Napisałbyś muzykę..." - rzucił do starszego z braci Zielińskich. Za parę minut była gotowa; tak powstał jeden z największych hitów zespołu.

Siedem lat temu współprowadził Wolak w radiu nocną "Trójkę pod księżycem"; sześć godzin o Skaldach, okruch z tego, co wie. Dlatego żałuje, że gdy Andrzej Icha pisał swą książkę, to się nie znali... Nie kryje też, że równie nieźle zna prywatne życie Skaldów, zwłaszcza Andrzeja Zielińskiego.

Ale naturalnie najistotniejsza jest jego twórczość. Dzieli ją "najwierniejszy fan Andrzeja Zielińskiego" - właśnie tak przez niego nazwany - na trzy kategorie: popularne piosenki, formy instrumentalno-wokalne jak "Prawo Izaaka Newtona" i dłuższe utwory rockowe jak "Krywaniu, Krywaniu" czy "Stworzenie świata".

I to "Krywań, Krywań" - obok "Od wschodu do zachodu słońca" - wymienia, gdy pytam o najważniejsze płyty zespołu. O muzyce swego idola mówi z pasją i znawstwem. Pozwala mu na to dyplom średniej szkoły muzycznej w klasie śpiewu, jak i organów. Od 10 lat jest etatowym organistą w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wcześniej pracował tam ojciec - Stanisław Wolak, który, te organy znacznie rozbudował, czyniąc z nich instrument, na którym chętnie grają tacy mistrzowie, jak Joachim Grubich, Józef Sarafin czy Gregory D'Agostino.

Niektóre kompozycje Andrzeja Zielińskiego Tomasz Wolak wykonuje i w kościele. Kiedyś zagrał pastorałkę "Ciemno tej nocy betlejemskiej" i usłyszał pytania, co to - Bach, Händel. Od tego czasu gra ją na każdej pasterce. - Ktoś, kto słucha Skaldów zakocha się w Bachu, w Mozarcie - dodaje.

Podczas ślubów z kolei bardzo podobają się "Słowa do matki": "Ochraniaj mnie stróżu mojego świata...".

Stanisław Wolak, znawca budowy organów, odpowiadający za budowę i strojenie tego instrumentu w całej diecezji, jest dla syna autorytetem ogromnym. Zaczął uczyć się grać jako 10-latek, trafił do Salezjańskiej Średniej Szkoły Organistowskiej w Przemyślu, potem uczył się we Wrocławiu, tam poznał żonę. 39 lat temu zjechali do Nowego Sącza, gdzie stworzył chór mieszany, w którym śpiewała i żona.

- Moi rodzice bardzo dobrze śpiewali, byli solistami w chórze, tato jako tenor. Tomek głos po dziadku odziedziczył - mówi Ewa Wolak. A mąż dodaje, że to najzdolniejszy syn z całej rodziny. - Ma absolutnie rewelacyjny słuch.

A przecież muzykami są i starszy syn Marek, i córka Marzena, która grała na klawesynie w Capelli Cracoviensis, a teraz jest kierownikiem artystycznym Dni Muzyki Organowej i Kameralnej im. prof. Jana Jargonia we wspomnianym kościele. Druga córka Agnieszka również grała na gitarze, ale ostatecznie skończyła socjologię, niemniej i tak trafiła do chóru taty.

Chór, z którym Tomek jeździ od 18 lat, od 1979 roku nosi imię Jana Pawła II; dostał na to osobistą zgodę papieża Polaka, o co postarał się ówczesny opiekun zespołu o. Władysław Augustynek. W 1985 r. po raz pierwszy pojechali do Rzymu na spotkanie z Ojcem Świętym, potem przed swoim patronem wystąpili jeszcze trzykrotnie.

Chór oprawiał też rozmaite uroczystości patriotyczne; był na I Zjeździe NSZZ "Solidarność" w Gdańsku, i na mszy św. w warszawskim kościele ks. Popiełuszki, w trzy miesiące po pogrzebie kapłana... Potwierdzeniem zasług Stanisława Wolaka jest m.in. otrzymane od Benedykta XVI odznaczenie "Pro Ecclesia et Pontifice", najwyższe - papieskie, jakie głowa Kościoła przyznaje osobom świeckim.

W takim domu, w takiej aurze dorastał Tomasz Wolak. To sprawia, że nie tylko bardzo interesuje się historią Polski po roku 1980, zbiera o niej książki, ale i ilekroć jest w Gdańsku, a jest często, to najpierw jedzie pod pomnik Poległych Stoczniowców, i zagląda na teren stoczni, i do słynnej sali BHP. Był i na głównych obchodach 25-lecia porozumień sierpniowych i "Solidarności", grał i śpiewał w Bazylice św. Brygidy. Z kolei w Katowicach zawsze udaje się pod krzyż kopalni "Wujek".

Interesuje się też Małopolską; jak się z nim jedzie - a gadułą jest niezmordowanym - opowiada o kolejnych miejscowościach, o ich ciekawostkach, zabytkach, osobliwościach, wylicza szczyty górskie, góralskie przysiółki, jak i głębokość rzek.

Ale przede wszystkim jest Tomasz Wolak wielkim orędownikiem Krakowa. - Ja jestem krakus, który mieszka w Nowym Sączu, bo tu mam rodziców i pracę... - wyjaśnia. Dowodem pół szafy książek o Krakowie - Michała Rożka, Leszka Ludwikowskiego, Jana Adamczewskiego, i zbiory map, na których widać, jak dołączane są kolejne dzielnice, ulice... Tak, o Krakowie również może Tomasz Wolak mówić godzinami i ze szczegółami. O historii miejsc i kulturze; bo choć jego PESEL zaczyna się od cyfr 75, to jego posiadacz świetnie zna takie zjawiska, jak: Cyrulik, Teatr Piosenki UJ, Hefajstos, Szwagry, Dżamble, nie mówiąc o Demarczyk...

Już od podstawówki zbierał stare czarne płyty z lat 60. i 70. - interesował się polską piosenką, nagrywał festiwale opolskie, gromadził rozmaite wydawnictwa, jeździł na giełdę staroci do Warszawy i pod halę Targową na krakowskie Grzegórzki...

Oczywiście, ma również wiele ulubionych krakowskich miejsc, do których należy i Kawiarnia Europejska, bo to w niej spotyka się ze słynnym skaldem.

Tomasz Wolak śmieje się, że w połowie jest muzykiem klasycznym, ale w drugiej - rozrywkowym. Już jako dziecko, gdy dostawał nuty do ćwiczenia od taty, czekał, aż rodzic wyjdzie i od razu rozbrzmiewało w domu "Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...". Teraz też występuje w wielu miejscach Nowego Sącza i innych miastach Polski, sam albo z dwiema koleżankami w chórku i gra muzykę funky, pop, rocka, a od kiedy ma i organy Hammonda, grywa i muzykę progresywną.

Gdy nabył Hammonda, od razu pomyślał, że będzie mógł na nim zagrać Andrzej Zieliński. Ten urodzinowy koncert chodził już za nim od dawna, zatem cieszy się, że dyrektor "Sokoła" Antoni Malczak podchwycił pomysł, że zechciała pomóc w organizacji Liliana Olech...

Naturalnie sam się do niego także z radością przygotowuje, a ćwiczyć uwielbia. Często gra zapamiętale długo w noc, nie bacząc na to, że o 5.30 pobudka, kawa, i trzeba biec do kościoła, na szczęście bliziutko, grać na porannej mszy. Wraca zawsze z "Dziennikiem Polskim". Zatem o sobie też poczyta jako jeden z pierwszych.

Wacław Krupiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski