Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarsgard: aktorstwo jest jak wspinanie się po górach

Urszula Wolak
Stellan Skarsgard nie boi się podejmować twórczego ryzyka
Stellan Skarsgard nie boi się podejmować twórczego ryzyka FOT. JOANNA URBANIEC
Kino. Stellan Skarsgard, gwiazdor filmów Larsa von Triera, odebrał podczas PKO Off Camera nagrodę „Pod prąd”. Opowiadał m.in. o pierwszym spotkaniu z reżyserem „Przełamując fale”.

Po czym poznać wielką klasę aktora? Po tym, że szanuje swoją publiczność. I ma jej wiele do powiedzenia.

W kameralnym wnętrzu Pauzy In Garden (w Małopolskim Ogrodzie Sztuki) Stellan Skarsgard – gwiazdor filmów Larsa von Triera – spotkał się z miłośnikami swojej twórczości. Wszedł na salę przywitany gromkimi brawami. Usiadł wygodnie w fotelu, ale po chwili zorientował się, że publiczność siedząca z tyłu w ogóle go nie widzi. Powiedział do prowadzącego rozmowę: „Musimy wstać, mamy przecież mówić do ludzi, muszą nas widzieć”.

Od tego momentu wszyscy byli pod wrażeniem uroku skandynawskiego aktora i ten stan nie uległ zmianie w ciągu trwającego godzinę spotkania.

– Właściwie nie wiem, dlaczego zostałem aktorem – przyznał Skargard z rozbrajającą szczerością. – Trudno to wytłumaczyć. Nie potrafię też mówić o istocie aktorstwa. Po prostu gram. Kiedyś poproszono mnie o napisanie książki o aktorstwie, ale nie potrafiłem. Jak bowiem opisać walkę z własnym strachem? Jak oddać doświadczenie wspinania się po wysokich górach? Tym jest właśnie dla mnie aktorstwo – powiedział artysta, który światowy rozgłos zyskał dzięki kontrowersyjnej roli Jana w „Przełamując fale” w reżyserii Larsa von Triera.

Obaj pierwszy raz spotkali się w mie­szkaniu twórcy „Dogville”.

– Lars jest niski – zwrócił uwagę Skarsgard, pokazując publiczności, mniej więcej, jakiego wzrostu w porównaniu do niego jest reżyser. Wskazał... środek ramienia.

– Ale pozuje na groźnego. Poważnym głosem zwrócił się do mnie: „Nie lubię fizycznego kontaktu. Nie będziemy się ściskać” – wspominał Skarsgard.

Lata musiały minąć, by reżyser zaczął traktować go jak przyjaciela i zechciał na przywitanie uścisnąć.

Relacje na stopie zawodowej okazały się między nimi na tyle silne, że Stellan Skarsgard bez zastanowienia przyjmuje każdą propozycję von Triera. Tak było m.in. w przypadku głośnej „Nimfomanki”.

– Zadzwonił do mnie i powiedział: „Słuchaj, chcę nakręcić film pornograficzny, wystąpisz w nim?”. „Jasne” – zgodziłem się bez wahania. „Ale nie będziesz brał udziału w scenach seksu” – dodał na koniec. Po tej krótkiej rozmowie zaczął dopiero pisać scenariusz – odsłaniał kulisy swojego udziału w ostatnim filmie von Triera Skarsgard.

Od Triera, twórcy słynnego manifestu Dogmy 95 (według którego podczas realizacji filmów należy m.in. wystrzegać się stosowania wymyślnych dekoracji, sztucznego oświetlenia, muzyki innej niż dźwięki naturalne), nauczył się tego, że najlepsi reżyserzy mówią na planie zdjęciowym niewiele.

– Dzięki temu pozostawiał aktorom mnóstwo przestrzeni i wolności. Pozwalał na popełnianie błędów, ufał nam – powiedział Skarsgard.

Zdaniem Skarsgarda to najlepsza metoda pracy z aktorem. – On sam powinien wiedzieć, jak należy zagrać – wyznał.

Wczoraj Stellan Skarsgard otrzymał na festiwalu PKO Off Camera nagrodę „Pod prąd”, przyznawaną twórcom filmów, dla których najwyższą wartością jest artystyczna niezależność i odwaga w podejmowaniu ryzyka. Nie boi się go skandynawski aktor. Warunek jest właściwie tylko jeden. – Film musi umiejętnie opowiadać historię – powiedział Stellan Skarsgard.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski