Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skawina. Syndyk Clifu chce likwidować firmę, ale do tego potrzebna jest decyzja środowiskowa. Władze gminy i mieszkańcy są ostrożni

Ewa Tyrpa
Ewa Tyrpa
Jeden z odkrytych przez policję transportów odpadów trafił na Śląsk
Jeden z odkrytych przez policję transportów odpadów trafił na Śląsk fot. archiwum Komendy Powiatowej Policji w Krakowie
Po niechlubnej działalności spółki Clif w Skawinie i ogłoszeniu jej upadłości, firmą zarządza syndyk Dariusz Gorgoń wyznaczony przez Sąd Rejonowy w Krakowie. Ocenia, że proces likwidacji firmy potrwa trzy do pięciu lat, ale w przypadku gdy uzyska decyzję środowiskową.

FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek

Clif, firma zajmująca się gromadzeniem i utylizacją niebezpiecznych odpadów, m.in. medycznych i chemicznych, kilka lat temu dała się w Skawinie poznać z zatruwania środowiska. Kilkakrotnie odpady trawił pożar, a w okolicy długo unosił się trujący dym. Odpady gromadzone przez tę spółkę, zamiast do przerobu lub utylizacji, nielegalnie składowano w pięciu województwach i Czechach.

Zarzuty przestępczej działalności prokuratura postawiła 41 osobom związanym z działalnością Clifu. Proces się toczy, a firmą zarządza syndyk Dariusz Gorgoń.

Clif ma jeszcze ważne pozwolenia na gromadzenie odpadów, ale na nazwisko poprzedniego zarządcy. Teraz syndyk stara się w Urzędzie Miasta i Gminy w Skawinie o wydanie decyzji środowiskowej na firmę pod jego zarządem. Gdy ją uzyska, będzie mógł w Starostwie Powiatowym w Krakowie ubiegać się o pozwolenie na gromadzenie odpadów.

Skawinianie chcą się spotkać z syndykiem

Dariusz Gorgoń ma świadomość obaw skawinian o kolejne pożary, o emisję szkodliwych substancji, ale też przypomina, że od półtora roku, odkąd szefuje Clifowi, nie doszło do żadnych niebezpiecznych zdarzeń, a jego funkcjonowanie jest kontrolowane.
Musi regularnie składać raporty z działalności firmy do sędziego komisarza i był kilkakrotnie kontrolowany przez różne instytucje, które nie stwierdziły w Clifie żadnych naruszeń. Zaznacza, że obiekt Clifu jest pilnowany non stop przez firmę ochroniarską, objęty systemem przeciwpożarowym i całodobowym monitoringiem.

- Na razie nie zajęliśmy stanowiska, bo mamy wiele pytań do syndyka, z którym chcemy się spotkać. Nie ukrywam, że po naszych doświadczeniach, mamy do takich działań ograniczone zaufanie - mówi Grażyna Koń, była radna i jedna z liderek akcji na rzecz środowiska, sprzeciwiająca się od początku działalności Clifu.

Także Komisja Gospodarki i Ochrony Środowiska Rady Miejskiej zamierza spotkać się z syndykiem.

Nasza rozmówczyni mieszka na os. Przemysłowym otoczonym strefami: przemysłową oraz gospodarczą. Ludzie z tego rejonu mają już dosyć sąsiadów trucicieli i boją się każdej nowej firmy czy poszerzania działalności.

Dariusz Gorgoń zapewnia, że jest otwarty na spotkania z mieszkańcami i samorządowcami. Chętnie odpowie na ich pytania.

Co da syndykowi decyzja środowiskowa?

- Jest zasadna z wielu względów. Nawet po sprzedaży wszystkich nieruchomości Clifu, nie wystarczy pieniędzy na spłacenie wierzytelności firmy, jej bieżące utrzymanie, na płacenie podatków. Ja muszę doprowadzić firmę do takiego stanu, by móc ją zlikwidować i wykreślić z rejestru, ale muszę na to zarobić - przekonuje Dariusz Gorgń.

Podkreśla, że także względów wizerunkowych, powinien odciąć się od dawnej działalności i pracować na rachunek firmy pod jego zarządem. Także wówczas będzie mógł starać się zewnętrzne fundusze, np. z unijnych programów. Do tej pory syndykowi udało się opróżnić halę z prawie 200 ton odpadów, ale zalega w niej jeszcze prawie 5 tysięcy ton niebezpiecznych materiałów. Koszty ich utylizacji są szacowane na 12 mln zł.

Kontrolowana droga do likwidacji

Firma nie ma na to pieniędzy.

- Jedynym rozwiązaniem jest gromadzenie odpadów, ich segregacja i zarobienie na wywiezieniu do przerobu lub utylizacji. Nie chodzi o zysk i rozwój firmy, ale kontrolowaną, bezpieczną i przewidywalną drogę do likwidacji. Nie będzie tu żadnej innej działalności - zapewnia syndyk.

Nie ukrywa, i nie chce, aby brzmiało to jak szantaż, że w razie nieotrzymania zgody środowiskowej, wycofa się z likwidowania Clifu. Może to oznaczać, że firma wróci do dawnego właściciela.

Samorząd czeka na opinie

Władze gminy wiedzą jak wyczuleni są mieszkańcy na każdą nową działalność i że są bardzo nieufni.
- Wszystko musi przebiegać transparentnie. Przed wydaniem jakiejkolwiek decyzji, chcemy sprawdzić czy w tak ważnej dla wszystkich sprawie, nie ma innych sposobów na doprowadzenie do ostatecznej likwidacji składowiska. Zwróciliśmy się się do wielu instytucji z pismem o zaopiniowanie wniosku dotyczącego decyzji środowiskowej - informuje Marcin Kozielski, rzecznik prasowy w Urzędzie Miasta i Gminy.

Wymienia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, Wody Polskie, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego, Starostwo Powiatowe w Krakowie.

- Chcemy mieć absolutną pewność, że wydanie decyzji nie wpłynie na bezpieczeństwo mieszkańców naszej gminy. Zapewniamy, że każdy krok w tej sprawie będzie dokładnie przemyślany, sprawdzony oraz poparty opiniami instytucji odpowiedzialnych za ochronę zdrowia mieszkańców oraz środowiska - zaznacza rzecznik Kozielski.

Krótka historia Clifu

Clif do Skawiny trafił w 2014 roku, po niechlubnej działalności od 2008 roku w strefie gospodarczej w Niepołomicach. Dlatego, że doszło do kilku pożarów zatruwających środowisko, władze gminy postanowiły pozbyć się truciciela i zapłaciły firmie około 3 mln zł za opuszczenie strefy.

Wówczas Clif w Skawinie kupił od prywatnej spółki nieruchomość z halą w strefie przemysłowej, znajdującą się na terenie dawnej Huty Aluminium. Mieszkańcy wtedy mocno protestowali, zebrali tysiące podpisów, radni uchwalili rezolucję sprzeciwiającą się działalności Clifu, ale to nie pomogło. Firma w Starostwie Powiatowym w Krakowie uzyskała pozwolenia tylko na gromadzenie niebezpiecznych odpadów. Potem go cofnęło, ale Clif nadal działał.

Do pierwszego pożaru doszło już w następnym roku, co mieszkańcy okolic przewidzieli już na początku działalności Clifu.

Potem były następne, ale na pożarach nie skończyła się „utylizacja” odpadów. Okazało się, że zamiast do wyspecjalizowanych firm, zajmujących się przerobem lub utylizacją niebezpiecznych odpadów, wywożono je na nielegalnie składowiska w pięciu województwach i w Czechach.

Na grunty rolne, w pobliże rzek, terenów zielonych, gospodarstw domowych, zakładów pracy trafiło ponad 55 tysięcy ton niebezpiecznych odpadów, które Clif kupił od prawie 350 różnych firm.

Gromadzono je w Skawinie oraz w magazynach w Jaworznie.
Policja wytropiła i ukróciła tę działalność Clifu, a sąd syndykowi powierzył prowadzenie firmy i doprowadzenie jej do likwidacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski