Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Składowisko odpadów niepokoi naukowców. Ale nie urzędników

Joanna Urbaniec
Joanna Urbaniec / Polska Press
Instytucje, które mają reagować na podejrzenie skażenia środowiska naturalnego, twierdzą, że składowisko krakowskiej huty nie wpływa negatywnie na stan gleby i wody. Naukowiec z AGH uważa inaczej: zrzuty odpadów mogą być niebezpieczne.

FLESZ - Polska żywność nie jest eko. A wszystko przez węgiel

„Gazeta Krakowska” i RMF MAXXX w ubiegłym roku ujawniły wspólnie z naukowcami z AGH i UJ, że na składowisku hutniczych odpadów są w duże ilości metali ciężkich. W poniedziałek szefowa Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie zapewniła publicznie, że powtórne badania wykazały, iż nie zagraża ono środowisku. Barbara Żuk przyznała co prawda, że stan okolicznych wód nie jest dobry. Wyjaśniła jednak, że huta nie ma na to wpływu, ale być może zanieczyszczenia z innych zakładów lub z przydomowych szamb.

Dr Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej, który prowadzi niezależne badania odpadów z huty przy ul. Dymarek w Krakowie, kwestionuje opinie urzędników. Twierdzi, że ze składowiska wydobywają się niebezpieczne substancje, które przedostają się do gleby i wód podziemnych.
Prezydent Krakowa właśnie wyłonił niezależną firmę GeoEko, która ma przeprowadzić własne badania składowiska. Wyniki mają być gotowe jeszcze w br.

Spokój urzędników
O tym, że na składowisku przy ul. Dymarek w Nowej Hucie naukowcy AGH i UJ wykryli „bardzo wysokie zawartości metali ciężkich, m.in. ołowiu, cynku, kadmu i rtęci”, informowaliśmy wielokrotnie. Sprawą chcieliśmy zainteresować WIOŚ i Urząd Marszałkowski. Obie, dopytywane przez nas instytucje, przekonywały, że na składowisku nie ma substancji niebezpiecznych. W końcu - po interwencji dziennikarzy RMF MAXXX i „Gazety Krakowskiej” - Paweł Ciećko, Główny Inspektor Ochrony Środowiska, zapowiedział pilną kontrolę składowiska.

Stwierdzono wówczas, że owszem na nowohuckim składowisku występują metale ciężkie jak: arsen, bar, cynk, chrom, miedź, molibden, nikiel, antymon, selen, żelazo, kadm, ołów i rtęć, ale - według inspekcji - mieszczą się w normach. W naszym materiałach udowodniliśmy jednak, że część dokumentacji z poboru próbek WIOŚ w Krakowie nie została podpisana i nie dostarczono nam pełnych wyników badań. Co więcej, nie przebadano miejsca, w którym naukowcy wykazali duże stężenie rtęci.

Fundacja interweniuje
Toksycznymi odpadami w Nowej Hucie zainteresowała się ekologiczna Fundacja Frank Bold z Krakowa. Jej przedstawiciele złożyli do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie zgłoszenie bezpośredniego zagrożenia w środowisku w związku z działalnością składowiska przy ul. Dymarek.
- Podjęliśmy taką decyzję po tym, jak wyszły na jaw informacje dotyczące nieprawidłowości związanych z prowadzeniem składowiska - tłumaczy Miłosz Jakubowski z Fundacji Frank Bold. Chodzi m.in. o monitoring tego, w jaki sposób składowisko oddziałuje na środowisko. Istnieje - jak wyjaśniają przedstawiciele fundacji - ryzyko zanieczyszczenia wód powierzchniowych i ziemi.
- Celem takiego postępowania administracyjnego jest zmuszenie koncernu lub firmy do przeprowadzenia działań naprawczych - tłumaczą.

- Tego typu wniosek czyni problem „widocznym” z punktu widzenia formalnoprawnego i administracyjnego - wyjaśnia dr Mariusz Czop. Dodaje, że służby ochrony środowiska nie reagują na podobne przypadki i nie składają wniosków do RDOŚ, stąd nie ma szans na rozwiązanie takich problemów, bo nikt nie nadaje im odpowiedniego biegu administracyjnego.
Na potrzeby wniosku złożonego do RDOŚ, dr Czop przejrzał m.in.: „Instrukcje prowadzenia składowiska”, „Dokumentację określającą warunki hydrogeologiczne”, „Wniosek o wydanie pozwolenia zintegrowanego” -wydane przez Urząd Wojewódzki w Krakowie, „Pozwolenie zintegrowane” oraz „Badania monitoringowe składowiska”.
Z dokumentacji tej wynika, że pierwsze sygnały, iż w glebie pojawiają się substancje toksyczne pochodzą sprzed 42 lat. Już w 1977 roku wykonano badania gleby w rejonie kombinatu. Kolejne przeprowadzono w 1983, natomiast dokładniejsze wyniki pojawiły się w 1998 i 2002. W 2004 zrobiono badania na potrzeby dokumentacji hydrogeologicznej, których wyniki pokrywają się badaniami AGH z 2018.

- Wykryto odpady zawierają toksyczne metale, w tym glin, mangan, ołów, chrom, kadm, cynk, miedź i nikiel - mówi dr Mariusz Czop z AGH
Po przeanalizowaniu dokumentów Miłosz Jakubowski z Fundacji Frank Bold wskazuje, że wniosek o pozwolenie zintegrowane, w którym koncern poprosił o zgodę na działanie instalacji, zawierał bardziej rygorystyczne wymogi niż te, które ostatecznie trafiły do samego pozwolenia.

- To paradoks. Wygląda tak, jakby przedsiębiorca prowadzący składowisko był w stanie zaoferować lepszy monitoring środowiska, niż ostatecznie został wpisany do pozwolenia i według naszej wiedzy jest obecnie prowadzony - mówi Jakubowski. Dodajmy, że pozwolenie zintegrowane jest niezwykle ważnym dokumentem, bo wskazuje przedsiębiorcom i pośrednio służbom kontrolnym m.in., co trzeba badać oraz jak prowadzić monitoring danego obiektu lub instalacji.

Bez drenażu poziomego
Co jeszcze w dokumentach znaleźli eksperci? Składowisko w Nowej Hucie - jak tłumaczy dr Mariusz Czop - ma tylko drenaż obwałowań i drenaż opaskowy, nie ma zaś poziomego (dna). A taki wymagany jest dla tego typu instalacji. W innym przypadku - jak przyznaje naukowiec - zanieczyszczenia przenikają do podłoża i wód podziemnych, po czym przemieszczają się w kierunku koryta Wisły.

Przedstawiciele Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego w odpowiedzi na pytanie dziennikarza RMF MAXXX zapewniają, że „składowisko odpadów żelazonośnych, składowisko popiołów i żużli oraz składowisko szlamów spełniają wymagania obecnie obowiązującego rozporządzenia Ministra Środowiska”. Urząd dodaje, że składowiska odpadów zwolnione są m.in. „z obowiązków dotyczących warunków lokalizacji, naturalnej bariery geologicznej, minimalnej miąższości i wartości współczynnika filtracji i naturalnej bariery geologicznej, przewidywanego najwyższego piezometrycznego poziomu wód podziemnych oraz warstwy drenażowej systemu drenażu wód odciekowych ze składowiska odpadów.”

Na pytanie, jakie były podstawy do wyłączenia z zakresu badań monitoringowych wód technologicznych (odcieków) i wód podziemnych składników toksycznych urząd odpowiada: „Składowisko odpadów żelazonośnych, składowisko popiołów i żużli oraz składowisko szlamów mają określony zakres monitoringu wód odciekowych i podziemnych określony zarówno w pozwoleniu zintegrowanym jak i w zatwierdzonej instrukcji prowadzenia składowiska. Zakres badanych paramentów jest zgodny z wymaganiami określonymi w rozporządzeniu Ministra Środowisk”.

Liczne wady monitoringu
Co ciekawe, ArcelorMittal nie ma obowiązku badania wielu substancji toksycznych w wodach zrzucanych do Wisły, kanału portowego i w wodach podziemnych. Tak twierdzą naukowcy.
Dlaczego? Bo nie uwzględniono tego w pozwoleniu zintegrowanym.
- Niestety wiele składników toksycznych nie znalazło się w zakresie koniecznego moni­toringu. A monitoring ten ma liczne wady metodyczne, gdzie kompletnie pominięto badania gleb - podkreśla dr Czop. - Wytyczne obowiązkowego monitoringu dla ArcelorMittal zostały sformułowane w pozwoleniu zintegrowanym, gdzie główne zaniedbanie nie jest po stronie przedsiębiorcy, tylko po stronie organów nadzorujących, które taki wadliwy zakres nałożyły i przez lata nie podjęły działań w celu jego adekwatnej zmiany.

I dodaje, że nie nastąpiło to nawet wówczas, gdy pojawiła się nowa wiedza, nowe możliwości badawcze, m.in. w zakresie oznaczania szkodliwych związków organicznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski