Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skłodowska miała wielką pasję do nauki, mężczyzn i dzieci

Paweł Gzyl
Niemieccy akademicy docenili charakteryzację Karoliny Gruszki
Niemieccy akademicy docenili charakteryzację Karoliny Gruszki Fot. Grzegorz Hartfiel/Film Świat
Rozmowa. KAROLINA GRUSZKA opowiada o głównej roli w filmie „Maria Skłodowska-Curie”

Polsko-niemiecko-francusko-belgijska koprodukcja „Maria Skłodowska-Curie” została nominowana do Niemieckich Nagród Filmowych w trzech kategoriach: Najlepsza Charakteryzacja, Najlepsze Kostiumy i Najlepsza Muzyka. Wręczenie nagród odbędzie się 28 kwietnia. O filmie rozmawiamy z odtwórczynią głównej roli - Karoliną Gruszką.

Źródło:Agencja TVN

- Maria Skłodowska-Curie jest dla wielu Polaków postacią papierową, znaną jedynie z lekcji fizyki i chemii. Była Pani zaskoczona, kiedy przeczytała scenariusz, że miała ona tak burzliwe życie?

- Oczywiście. Ale była to dla mnie jako aktorki też ogromna radość, że tam jest tyle namiętności i będę miała co grać. Płomienny romans, pojedynki w lesie, paparazzi przed domem. Tego się nie spodziewałam, a rzeczywiście to wszystko się wydarzyło. Poza tym, że Maria Skłodowska miała piękny umysł, potrafiła mieć też wielką pasję do życia. I do swoich mężczyzn, i do swoich dzieci, i do nauczania. Już w podeszłym wieku pisała do swoich córek, że najważniejsze, to zauważać te piękne wschody słońca, te kwiaty, tą zieleń. Łączyła więc w sobie kobiecą naturę, zorientowaną na „bycie” z męską naturą, skoncentrowaną na działaniu. I potrafiła znaleźć w sobie w jakiś przedziwny sposób równowagę między tymi przeciwstawnymi pierwiastkami.

- Aktorzy najczęściej budując rolę poszukują w granej postaci podobieństw do siebie: zbliżonych przeżyć czy emocji. Pani też tak podeszła do Marii Skłodowskiej?

- Nie. Ja pracuję wręcz odwrotnie: szukam różnic. Podobieństwa w zasadzie mnie nie interesują. To znaczy, jeśli one są - to i tak gdzieś się pojawią. Dużo ciekawsze są jednak dla mnie różnice, bo pozwalają złapać większy dystans do postaci - i przez to lepiej ją zobaczyć.

- I jak sprawdziło się to w przypadku Skłodowskiej?

- Te różnice nietrudno mi było znaleźć. Przede wszystkim ona miała genialny i ścisły umysł. Przy tym bardzo specyficzną wrażliwość. Ja takich cech nie posiadam, niestety. Natomiast, jeśli chodzi o podobieństwa, na których się nie skupiałam, a które mogłam jednak zauważyć, to przede wszystkim było to, że ja też mam doświadczenie życia za granicą, mam męża, który jest innej narodowości, no i też dzielę z nim wspólną pasję, która jest jednocześnie naszą pracą. Choć nie budowałam na tym swej roli, to oczywiście w jakimś stopniu pokazałam postać Skłodowskiej przez pryzmat tych doświadczeń. Bo przecież tak coś rozumiemy i odczuwamy, jakie sami mamy przeżycia i doświadczenia.

- O „Marii Skłodowskiej” już długo przed premierą mówiło się, że będzie to „film feministyczny”. To bliskie Pani przesłanie?

- Takiego założenia nie było. Dlatego jestem ostrożna w nazywaniu Skłodowskiej feministką. Wątpię by ona sama siebie tak określała. Po prostu walczyła o prawo do zrealizowania tego, co uważała za ważne nie tylko dla siebie samej, ale również dla całej ludzkości. Przekonaliśmy się o tym - i przekonujemy się nadal do dzisiaj. To, co pokazujemy w filmie jest prawdą, są dokumenty świadczące o tym, że tak było. Faktem jest, że przed nią nie było kobiet na Sorbonie, nie wykładały one, nie obejmowały katedr. Nie prowadziły samodzielnie badań na tak szeroką skalę, ani nie dostawały Nobli. Skłodowska musiała przecierać szlaki, ale nie zawsze jej się udawało. Nie przyjęto jej kandydatury do paryskiej akademii nauk, chociaż była zdecydowanie najlepszą kandydatką i za chwilę dostała drugiego Nobla. Odrzucono ją tylko i wyłącznie dlatego, że była kobietą. Takie były czasy, całe szczęście trochę się to teraz zmieniło. Ale w wielu miejscach na świecie podobne zachowania nadal są niestety aktualne.

- Marie Noelle była podobno już od dziecka zafascynowana postacią Marii Skłodowskiej--Curie. Na pewno miała więc dokładnie określoną wizję tej postaci. Czy to znaczy, że nie pozwalała Pani na planie nic dodać od siebie?

- Rzeczywiście: Marie Noelle była bardzo dobrze przygotowana do tego filmu i dokładnie wiedziała, co chce opowiedzieć. Ale właściwie już na castingu, a jeszcze mocniej po miesiącu moich przygotowań, podczas spotkania na próbach w Monachium, okazało się, że moje rozumienie Marii Skłodowskiej i jej życiorysu, bardzo się spotkało z tym, co ona myślała o tej postaci. Zresztą pewnie dlatego wybrała mnie do tej roli, bo czuła, że się dogadamy. I później na planie zostawiła mi dużą swobodę, właściwie nie ingerowała w to, co robiłam. Oczywiście przed rozpoczęciem zdjęć wszystko obgadałyśmy, zaczęłyśmy więc kręcić mając wspólną wizję. I nawet przez pierwsze dni miałam pewien niedosyt jej uwagi w stosunku do mojej osoby. „Ja coś robię i proponuję, ale czy ktoś nad tym czuwa?” - myślałam momentami. I oczywiście Marie Noelle czuwała: kiedy miałam jakieś momenty wahania, bardzo mi pomagała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski