Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skok na fantom

ALG
Laikom należy się kilka słów wyjaśnienia. Zakładamy, że takie pojęcia jak knur czy locha są w rolniczym środowisku proszowickim znane, ale czym jest fantom? Imitacją samicy świni po prostu, służącą do pobierania nasienia od samca. Metalowa konstrukcja, obciągnięta gumą i skórą, ma tak zawrócić knurowi w głowie, aby zechciał ją potraktować jak partnerkę, kateter z kolei imituje organ, którego oryginalna wersja służy do zapładniania naturalnego. Gdy cały proces odbywa się przy udziale człowieka, nosi nazwę sztucznej inseminacji.

Stogniowice

   Najpierw knur musi skoczyć na fantom i oddać nasienie. Później pobrany materiał zostaje - za pomocą katetera - umieszczony w miejscu przeznaczenia, czyli w narządach rodnych lochy. Na tym w największym skrócie polega sztuczna inseminacja.
   Od kilku tygodni w Stogniowicach koło Proszowic działa drugi w Polsce (pierwszy powstał w Środzie Śląskiej) prywatny punkt sztucznej inseminacji. Założyli go dwaj lekarze weterynarii: Stanisław (ojciec) i Rafał (syn) Pędziwiatrowie. Na początek zakupili cztery knury warte po około 5 tys. każdy. Jeden został sprowadzony z Nowego Sącza, trzy z województwa zachodniopomorskiego. Zdaniem właścicieli, gwarantują materiał genetyczny najwyższej jakości. Są w Stogniowicach zbyt krótko, aby doczekać się potomstwa, ale kilkadziesiąt loch za ich sprawą oczekuje warchlaków.
   - Dzisiaj tylko sztuczna inseminacja ma przyszłość. Zakup knura dobrej jakości to wydatek kilku tysięcy złotych. Stosując metodę naturalną jest w stanie zapłodnić znacznie mniej samic niż gdy odbywa się to w sposób sztuczny. Tym bardziej że jego "kadencja" nie może trwać dłużej niż 1-2 lata. Metoda sztuczna jest znacznie bardziej opłacalna - mówi Stanisław Pędziwiatr.
   Zdaniem Rafała i Stanisława Pędziwiatrów, istniejący obecnie system unasienniania zwierząt jest wadliwy. Opiera się albo na metodzie naturalnej, w której w roli reproduktorów występują często samce "dzikie" (tym mianem określane są zwierzęta, które z rasowymi nie mają wiele wspólnego), albo o działalność inseminatorów współpracujących ze Stacją Hodowli i Unasienniania Zwierząt.
   - Inseminator przyjeżdża często nie wtedy, kiedy samica znajduje się w najlepszym okresie do zapłodnienia, tylko wtedy, gdy ma czas. Zresztą z naszej wiedzy wynika, że sztuczne zapłodnienia stanowią zaledwie 3 proc. całości - mówią właściciele punktu.
   Obaj przyznają, że - przynajmniej na początku - ich działalność nie przyniesie wielkich zysków. Zakup zwierząt, wyposażenie laboratorium, szkolenia oznaczały niemałe koszty. Po co w takim razie uruchomili taki punkt?
   - Proszowickim rolnikom coraz trudniej będzie sprzedać towar, jeżeli nie będzie najwyższej jakości. Z czasem liczyć się będą tylko najlepsi. Wysoką wartość mięsa można osiągnąć tylko dzięki właściwej organizacji rozrodu - mówią.
   Na razie rzeczywistość wygląda tak, że we Francji locha rodzi rocznie średnio 25 tuczników, a w Polsce - w tym samym czasie - jedynie 14 prosiąt. (ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski