Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skoki narciarskie. Adam Małysz opowiada o sytuacji części kadrowiczów: U większości zawodników problemem jest "głowa"

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Adam Małysz
Adam Małysz Andrzej Banas / Polska Press
Sztab szkoleniowy naszej reprezentacji w skokach narciarskich i kibice z jednej strony cieszą się wysoką formą Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły, z drugiej - martwią, że na półmetku Pucharu Świata pozostali kadrowicze są daleko za nimi. W dodatku nie bardzo widać następców. O skomplikowanej sytuacji w kadrze opowiada dyrektor sportowy PZN - Adam Małysz.

W kadrze A są także Maciej Kot, Jakub Wolny i Stefan Hula. Dwaj pierwsi początek sezonu mieli udany, regularnie punktowali, lecz ostatnio spisywali się słabo. Dyrektor PZN Adam Małysz, który w swej karierze skoczka też miewał wzloty i upadki (jemu pomógł prof. Jan Blecharz), przyznaje, że teraz trudno odmienić zły los.

- Nie będąc w formie, naprawdę jest bardzo ciężko podnieść poziom w czasie zawodów. A teraz zawodnicy są w trakcie sezonu, muszą skakać. Trening był latem, jesienią, wiosną - mówił Małysz podczas PŚ w Zakopanem. - Na koniec jesieni, gdy byliśmy na Wielkiej Krokwi, Maciek nie skakał wcale gorzej od Piotrka i Kamila. Wszystko wyglądało optymistycznie. Problemy zaczęły się w Wiśle (pierwszy PŚ nowego sezonu - przyp.). Nie wiemy, czy chodzi o to, że znów za bardzo chciał wygrywać. Nie było tych stopni, którymi przez całe lato szedł bardzo stabilnie. Ciężko pomóc takiemu zawodnikowi. Widzimy, że u większości problemem jest przede wszystkim "głowa".

Wolny miał nawet przerwę w występach w PŚ, wrócił na Zakopane, ale nie przebrnął kwalifikacji. Kot awansował z trudem - z 48. pozycji, Aleksander Zniszczoł (kadra B) był 46. W niedzielnym konkursie też nie zrobili furory. Zresztą z dziewiątki, która została zgłoszona do startu, eliminacje były udane tylko dla pięciu. To pokazuje, że decyzja sztabu, iż nie wykorzysta całej puli startowej - Polsce, jako organizatorowi, przysługiwało aż 12 miejsc - był poniekąd słuszna. Małysz potwierdza, że nie żałuje takiego wyboru.

- Mamy Puchar Kontynentalny w Japonii, gdzie są trzy zawody. Ci, którzy tam pojechali (Klemens Murańka, Paweł Wąsek, Tomasz Pilch i Kacper Juroszek - przyp.), mają szansę walczyć o punkty, o dobre lokaty. Tutaj jest jeden konkurs indywidualny i jeden drużynowy oraz kwalifikacje. Dużo naszych z tej dziewiątki odpadło. Ten poziom na razie nie jest taki, żeby wystawiać w Pucharze Świata wszystkich i pozwolić im raz skoczyć - zaznaczył Małysz.

Szansę wykorzystał Murańka. W weekend Sapporo zajął 2. i 1. lokatę w PK, więc wrócił do głównej kadry na najbliższy PŚ, który odbędzie się w tym samym miejscu. Do Pucharu Kontynentalnego oddelegowani zostali Kot i Hula, Wolny ma trenować.

Małysz zaznacza, że wprawdzie nikt nikogo nie skreśla przed startem, ale Puchar Świata to dla niektórych jeszcze za wysokie progi.

- Tu są naprawdę bardzo niskie rozbiegi, szybkości są niższe i potem wszystko zależy od odbicia. A wiemy, że w tym momencie pozostali nasi zawodnicy nie są w takiej dyspozycji, żeby robić dobre wyniki. Nie potrafią przenieść formy z treningu na zawody - powiedział. - Młodzież, którą mamy, na razie jest daleko. Puszczanie ich na głęboką wodę może spowodować zupełnie odwrotny efekt. Lepiej, żeby starowali w zawodach FIS, później Pucharze CoC (Kontynentalny - przyp.). Jeśli w nim są w pierwszej piątce, dziesiątce, to wiemy, że mają jakiekolwiek szanse, aby zakwalifikować się do trzydziestki w Pucharze Świata. A w nim tylko o to chodzi, niższych miejsc nikt nie chce - powiedział Małysz.

W trakcie sezonie nie ma wielu opcji. Małysz zwraca uwagę, że jest coraz mniej trenerów w klubach, którzy podczas kryzysu mogliby pomóc, bo spojrzeliby na problemy skoczków z zupełnie innej perspektywy.

- Trenerzy, którzy są często z danym zawodnikiem, małych szczegółów mogą nie widzieć. Trudno wysyłać Maćka czy Stefana do Jasia Szturca (pierwszy szkoleniowiec Małysza - przyp.), bo nigdy ze sobą nie skakali. Oczywiście każda rada będzie brana pod uwagę, ale oni muszą sami sobie z tym poradzić. Twierdzimy, że bardzo duży problem jest w głowie. Na treningach wszystko jest OK, zdecydowanie lepiej, a przychodzą zawody i chłopaków "odcina" - mówi Małysz.

Każdy z reprezentacyjnych skoczków pracuje indywidualnie także na sferą mentalną. PZN przystał na takie rozwiązanie. - Był psycholog kadrowy, to się nie sprawdzało. Każdy zawodnik jest inny, potrzebuje innego psychologa, podejścia, metody - mówi Małysz. - W takich ciężkich momentach, w jakich są Stefan czy Maciek, muszą dużo bardzie poradzić sobie sami Mają wsparcie z zewnątrz czy w teamie, ale dużo zależy od głowy.

Nie za bardzo widać też następców. Za kilka lat polskie skoki mogą być problem. - Przypominałem w związku, że powstała taka dziura i kiedyś pewnie ona wyjdzie. I tak się to opóźniło, ale cały czas młodzież, gdy dochodzi do pewnego wieku, to znika. Mamy fajne szkolenia "Szukamy następców mistrza" w Lotosie, Milkę, Grupę Azoty, które wspierają. Ostatnio w Chochołowie wystartowało 150 czy 160 zawodników, to "masakra". Jak rozmawiałem z Austriakami czy Norwegami, to mówią, że u nich nie ma tyle młodzieży. Z tym, że u nich nie ma takiej przerwy. Jeśli tych zawodników w danej grupie jest 30, to 10 czy 5 zostaje. A u nas jeden czy dwóch i zdarza, się że wpadają w kryzys i nagle ich nie ma. Oni muszą iść do pracy, bo jest rodzina, chcą iść na swoje. To już dorośli ludzie, potrzebują pieniędzy, nie mają stypendium, sponsorów. Jest ciężko.

Koło się zamyka, bo bez wyników nie ma środków na rozwój. - Z drugiej strony, jeśli ktoś nie skacze dobrze, nie jest w kadrze, to nie można dawać mu pensji. Jak idziesz do pracy, to dostajesz za nią wynagrodzenie. Potrzebny jest jakiś system, który sprawi, że nie będziemy tych zawodników tracić - mówi Małysz.

Przyznaje, że prace na wprowadzeniem skutecznego środka zaradczego były podejmowane. - Najprostsze i najlepsze rozwiązanie to stworzyć, ale jedynie przy wsparciu naszego rządu, systemy, jakie są Niemczech, Austrii czy Szwajcarii. Tam zawodnicy są w klubach wojskowych, policyjnych czy celnych. Normalnie przechodzą szkolenia, jak wszyscy, którzy przystępują do służby. Później są oddelegowani do sportu na sezon, następnie wracają do szkolenia. Ale mają za to wynagrodzenie, reprezentują te instytucje. A gdy kończą karierę, to mogą iść normalnie tam do pracy.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Skoki narciarskie. Adam Małysz opowiada o sytuacji części kadrowiczów: U większości zawodników problemem jest "głowa" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski