Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skomplikowana sprawa

Redakcja
W Spółdzielni Mieszkaniowej "Prądnik Czerwony" powiedziano nam, że sprawa jest im znana. W związku z nią spółdzielnia kontaktowała się już m.in. ze Strażą Miejską i sanepidem. W SM "Prądnik Czerwony" zaznaczają także, że użytkownik mieszkania systematycznie płaci czynsz; tym samym możliwość eksmisji raczej nie wchodzi w rachubę.

- Sąsiad znosi śmieci, my nie mamy czym oddychać, a urzędnicy udają, że robią coś w tej sprawie - mówią mieszkańcy

 Mieszkańcy jednego z bloku przy ul. Strzelców, na osiedlu Prądnik Czerwony, mają uciążliwego sąsiada. - Od lat znosi on do swojego mieszkania śmieci. Część z nich wyrzuca później bezpośrednio na chodnik. Smród jest nie do wytrzymania, nie możemy nawet otwierać okien. Poza tym, na klatce pojawiły się szczury, kłębią się na niej roje much i robactwa. Tylko czekać jak wybuchnie jakaś epidemia - opowiadają.
 - Obowiązki każdego jest dbać o czystość, także na terenie własnej posiadłości - przypomina Wiesław Magiera, rzecznik krakowskiej Straży Miejskiej. - W takich jak opisywana sytuacja, można nas wezwać na interwencję. W przypadku kiedy właściciel mieszkania nas nie wpuści, wtedy możemy zwrócić się do prokuratury, aby wydała policji nakaz. Bez niego możemy wejść do mieszkania tylko w tzw. sytuacji wyższej konieczności - _wyjaśnia.
 Właściciela zaśmieconego mieszkania można ukarać mandatem, można też skierować wniosek do kolegium, które z kolei nakaże mu opróżnić mieszkanie. Jeśli tego nie zrobi, znów stanie przed kolegium, i tak dalej, do skutku.
- Kiedy jednak stwierdzone zostanie zagrożenie epidemiologiczne - prokuratura ma prawo wydać odpowiedni nakaz, dzięki któremu śmieci zostaną wywiezione, czy to się komuś podoba czy nie - mówi Wiesław Magiera.
 W krakowskim sanepidzie przyznają, że w takich sytuacjach niewiele mogą zrobić.
- Wiele tutaj zależy od administratora budynku. To on powinien załatwić całą sprawę - mówią pracownicy sanepidu. Jak dodają, ich rola w takich sytuacjach ogranicza się jedynie do wydania orzeczenia o stanie sanitarnym. - Nie możemy jednak sami wejść do czyjegoś mieszkania. Zwykle robimy to z policją i strażą pożarną, na wniosek administratora oraz lekarza, który wcześniej przebadał osoby przebywające w danym mieszkaniu i podejrzewa, że może dojść tam do jakiejś choroby zakaźnej - wyjaśniają.
 
- To paranoja! - uważają mieszkańcy bloków przy ul. Strzelców. - Od lat monitujemy w tej sprawie spółdzielnię, ślemy pisma do policji, prokuratury, sanepidu, Straży Miejskiej, Urzędu Miasta, radnych. Wszędzie słyszymy, że sprawa jest bardzo skomplikowana, i że to nie do nich w danym momencie powinniśmy się zwracać. Lata biegną, i nic się nie zmienia. Sąsiad znosi śmieci, my nie mamy czym oddychać, a urzędnicy tylko udają, że robią coś w tej sprawie_ - gorzko komentują.

(KRM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski