Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skończmy z karami w zawieszeniu

Redakcja
FOT. BARTEK SYTA
FOT. BARTEK SYTA
- Często powtarza Pan za premierem Donaldem Tuskiem, że jest Pan "zderzakiem". Konstytucyjny minister nie powinien degradować się do takiej roli.

FOT. BARTEK SYTA

ROZMOWA. Prokuratura nadal nie potrafi pozbyć się garbu usłużności politycznej - mówi minister sprawiedliwości JAROSŁAW GOWIN

- Nie podzielam tego zdania i nie obrażam się, gdy szef rządu nazywa ministrów "zderzakami". W polityce, jak na polu bitwy, trzeba chronić wodza. To od przywódcy zależy los kraju.

- Warto chronić Tuska?

- Tak. Tylko on jest w stanie utrzymać jedność w partii - mocno zróżnicowanej, z silnymi skrzydłami.

- W poprzedniej kadencji był Pan dość zdecydowanym krytykiem sposobu rządzenia przez gabinet Tuska. Po wyborach premier powierzył Panu resort sprawiedliwości i pozbył się krytyka.

- To nie tak. W poprzedniej kadencji szef rządu stawiał na stabilizację. W tej - chce przeprowadzić głębokie reformy. Dlatego przyjąłem jego ofertę. Nie jest też tak, że jestem potulny. Przykładem może być to, że jako jedyny minister powiedziałem "nie" w sprawie europejskiej konwencji dotyczącej przemocy wobec kobiet. Nieraz mocno spieram się z premierem.

- O co?

- Choćby o tempo działań w sprawie projektów ustaw deregulacyjnych. Dążę do szybkich działań. Spieramy się również czasami o sytuację wewnątrz PO. Nie zamierzam jednak krytykować Tuska. Jestem urzędnikiem państwowym, on moim szefem. Kiedy uznam, że nie akceptuję polityki rządu, wtedy najpierw podam się do dymisji, potem będę krytykował.

- Jakie wielkie reformy przeprowadził w tej kadencji rząd?

- Przede wszystkim reformę emerytalną.

- Propozycje rządu to raczej proteza, a nie prawdziwa reforma. Nie poprawi istotnie sytuacji na rynku pracy ani finansów państwa.

- W polityce trzeba liczyć się z realiami, w tym z koalicjantem. Choć chciałbym gruntowniejszej reformy, to przyjęta - i tak jest dużym osiągnięciem. Równie sporym jest zreformowanie systemu emerytur mundurowych. Podjęcia się tego zadania bały się wszystkie poprzednie ekipy.

Trzecią wielką reformą będzie deregulacja, za którą odpowiadam. Kolejną - zreformowanie lub wręcz likwidacja Karty nauczyciela. To warunek niezbędny, by mogła nastąpić naprawa sytemu edukacji.

- W Platformie ma Pan wielu przeciwników?

- Jak wszystkie partie Platforma nie jest monolitem. Nierzadko temperatura sporu jest wysoka, gdy dyskutujemy np. o in vitro czy związkach partnerskich. Mam żal do kierownictwa klubu, że w obecnej sytuacji, gdy liczyć się powinna przede wszystkim gospodarka, a ono powinno pełnić rolę zwornika, forsuje rozwiązania skrajne w sferze światopoglądowej.

- PO grozi rozpad?

- W żadnym wypadku. Poradzimy sobie.

- Czy zmieniła się Pana wiedza na temat kondycji wymiaru sprawiedliwości i aparatu ścigania od czasu, gdy został Pan ministrem?

- I tak, i nie. Tak, bo wiele rzeczy nauczyłem się jako członek rządu. Nie, gdyż kondycję wymiaru sprawiedliwości ocenić można bez trudu z pozycji tzw. zwykłego obywatela.

- Obywatele niezmiennie wystawiają sądom i prokuraturze fatalne noty.

- W znacznej mierze są to zasadne oceny. Powiem więcej - uważam, że prokuratura funkcjonuje coraz gorzej. Poprawia się natomiast praca sądów, choć zdaję sobie sprawę, że w sposób mało zauważalny i odczuwalny dla wielu Polaków, ponieważ nie udało się ograniczyć największej i najboleśniejszej plagi, jaką jest przewlekłość spraw.
- Dlaczego uważa Pan, że prokuratura działa gorzej niż sądy?

- Widać to choćby na przykładzie afery Amber Gold.

- Ale przecież sądy w tej sprawie mają co najmniej tyle samo na sumieniu co prokuratura.

- Nie zgadzam się. Owszem, ze strony sądu były zaniechania, ale najpoważniejsze błędy popełniła prokuratura. Z jej strony mieliśmy w ostatnim czasie szereg spektakularnych wpadek.

- Na przykład?

- Konflikt między prokuraturą cywilną a wojskową albo wyrok w sprawie mafii pruszkowskiej.

- To oznacza, że wybicie się prokuratury na niezależność nie pomogło jej?

- Moim zdaniem na razie prokuratorzy nie potrafili wykorzystać szansy, jaką było uzyskanie niezależności. Dlatego rząd - na mój wniosek - zdecydował się nie nowelizować ustawy o prokuraturze, lecz przygotować nową, która będzie miała na celu usprawnienie pracy prokuratury. W ciągu kilku tygodni resort sprawiedliwości przedstawi w zasadzie nowy projekt.

- Co on zmieni?

- Kluczowa będzie likwidacja Krajowej Rady Prokuratury oraz przyznanie większych uprawnień prokuratorowi generalnemu. Ale jeszcze większe znaczenie będą miały głębokie zmiany w Kodeksie postępowania karnego. Projekt dotyczący jego reformy niedługo trafi do Sejmu. Fundamentalnym celem będzie wymuszenie na prokuratorach dużo aktywniejszego udziału w posiedzeniach sądu.

- Skoro prokuratorzy nie potrafili skorzystać z przyznanej im 3 lata temu niezależności, to może należy wrócić na stare tory, czyli podporządkować ich formalnie rządowi?

- Kierunek zmian jest dobry. Nie sprawdziły się szczegółowe rozwiązania.

- Jakie?

- Istnieje przede wszystkim obawa, że bez faktycznej, demokratycznej kontroli, prokuratura zwyrodnieje w rodzaj kolejnej korporacji realizującej własne interesy, a nie obywateli. Dlatego m.in. chcę zobowiązać prokuratora generalnego do przekazywania informacji premierowi, a minister sprawiedliwości powinien zostać wyposażony w prawo inicjowania postępowania dyscyplinarnego wobec prokuratorów.

- Krajowa Rada Prokuratorów alarmuje, że chce Pan zniszczyć niezależność prokuratury.

- Nie sądzę, by ktoś poza nimi tak uważał.

- Prof. Stanisław Waltoś, emerytowany karnista z UJ, były prokurator, twierdzi, że klucz nie tkwi w przepisach, tylko doborze do zawodu prokuratorskiego.

- Nie ma powodu, by do prokuratury szli mniej zdolni i "charakterni" ludzie niż np. do zawodu sędziego. Zarobki w obu profesjach są takie same. A dodam, że w przyszłym roku oba zawody czekają znaczące podwyżki płac.

- A jednak...

- Wydaje mi się, że istota sprawy leży w tym, iż prokuratura nadal nie potrafi pozbyć się garbu usłużności politycznej, do której była przyzwyczajona w PRL. Negatywny wpływ na jakość pracy prokuratorów mają też rozwiązania prawne i organizacyjne. Przecież aż 99 proc. spraw spada na barki prokuratorów rejonowych. Natomiast generalnie - prokuratura choruje na przerost biurokracji.
- Powszechnie uważa się, że prokuratorzy są bezkarni, nawet ci, którzy swoimi działaniami zniszczyli życie uczciwych ludzi.

- Nie dziwię się takim opiniom. Niedawno rozmawiałem ze świetnym policjantem, który powiedział mi, że odkąd prokuratura uzyskała niezależność, to policji pracuje się z nią znacznie trudniej.

- Czy przygotowane przez Pana radykalne zmiany w funkcjonowaniu prokuratury nie doprowadzą do ostrego konfliktu z Andrzejem Seremetem, prokuratorem generalnym?

- Prokurator generalny też jest przekonany, że prokuratura wymaga zasadniczych zmian. Faktem jest, że część jego propozycji idzie w innym kierunku niż proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Obu nas łączy jednak chęć doprowadzenia do takich zmian w tej instytucji, by działała sprawnie.

- Czy Ryszard Milewski, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, to typowy przedstawiciel zawodu sędziowskiego w Polsce?

- Jestem przekonany, że przytłaczająca większość sędziów to osoby bardzo fachowe, niezależne i uczciwe.

- To ilu jest takich Milewskich?

- Niewielu.

- Również na stanowiskach prezesowskich w sądach?

- Środowisko sędziowskie w dużej części samo wybiera szefów sądów. Począwszy od tego roku, to prezesi sądów apelacyjnych powołują prezesów sądów rejonowych. A skoro tak jest, to ono samo musi zadbać, by naganne przypadki zdarzały się wyjątkowo.

- O ile prokuratorzy są niemal bezkarni, to sędziowie są zupełnie bezkarni, choćby na sumieniu mieli bardzo, bardzo wiele.

- Do niedawna i mnie tak się wydawało. Kiedy jednak przeanalizowałem wyroki sędziowskich sądów dyscyplinarnych, to mogę powiedzieć, że orzeczenia są coraz surowsze.

- Niemal wszyscy muszą poważnie liczyć się z tym, że często nawet błahy błąd może ich sporo kosztować, nawet utratę pracy. Sędziowie są natomiast praktycznie nieusuwalni.

- Obecnego stanu rzeczy nie wolno zmieniać. Niezawisłość sędziów to jeden z fundamentów państwa prawa. To, że nieliczni sędziowie źle ją wykorzystują, nie powinno stanowić podstaw do jakiejkolwiek ingerencji na rzecz jej osłabienia.

- Politycy PiS od dawna - teraz także Solidarna Polska - przekonują, że kary za przestępstwa trzeba zaostrzać i częściej zasądzać. Większość środowiska prawniczego z UJ jest temu przeciwna. A Pan?

- Jestem zwolennikiem kar adekwatnych do popełnionego czynu. Mówiąc wprost, chodzi mi o to, by skończyć z wymierzaniem kar fikcyjnych, a za takie uważam zalew kar w zawieszeniu. W Polsce jest obecnie ponad 300 tys. osób, które mają co najmniej dwa wyroki w zawieszeniu. Rekordziści mają ich 27...

- Czy karanie więzieniem za drobne przestępstwo jest lekarstwem? Ilu ludzi wychodzi z kryminału lepszymi?

- W żadnym wypadku nie jestem zwolennikiem zapełniania więzień, bo i tak mamy w nich najwięcej osób w stosunku do populacji w całej UE. Jestem natomiast zwolennikiem nakładania dotkliwych grzywien na tych, którzy łamią prawo, ale nie popełniają groźnych przestępstw. A gdy tego środka nie można skutecznie wprowadzić w czyn, wówczas - na wzór skandynawski - delikwent powinien odsiedzieć od kilku dni do 2-3 miesięcy w więzieniu. Jeśli zasmakuje więziennego chleba przez tak krótki czas, to z pewnością na drugi raz zastanowi się, czy warto łamać przepisy. Jestem też zwolennikiem wprowadzania innych kar wolnościowych, np. prac społecznych czy dozoru elektronicznego.
- Od trzech kwartałów zapowiada Pan deregulację.

- Właśnie rząd przyjmuje pierwszy projekt deregulacyjny, a drugi - obejmujący 80-90 profesji - został już ukończony.

- Dotychczas próby poszerzenia dostępu do zawodów nie udawały się Panu. Przykładem taksówkarze, którzy chyba skutecznie postawili na swoim.

- W przypadku taksówkarzy do zmiany wcześniejszych planów przekonali mnie samorządowcy. Z pozostałych zamierzeń nie zamierzam rezygnować. Spodziewam się, że prawdziwa batalia dopiero się jednak rozegra. W Sejmie.

- Jakie zawody obejmie pierwszy pakiet?

- Między innymi notariuszy, jedyny zawód prawniczy, do którego dostęp jest dzisiaj niemal szczelnie zamknięty. Poszerzyć chcemy też dostęp do innych hermetycznych, a zarazem wpływowych grup interesu: pośredników i zarządów nieruchomości.

- Co trafi do drugiego pakietu deregulacyjnego?

- Grupa zawodów finansowych, m.in. maklerzy, doradcy finansowi czy biegli rewidenci.

Rozmawiał   WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski