Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skromny mąż stanu Kard. Franciszek Macharski (1927-2016)

Grażyna Starzak
Pokora i wielka pogoda ducha - to najczęściej wymieniane cechy kard. Franciszka Macharskiego
Pokora i wielka pogoda ducha - to najczęściej wymieniane cechy kard. Franciszka Macharskiego Anna Kaczmarz
Reprezentował Kościół otwarty. „Mąż stanu” - powiedział o nim Jan Paweł II. „Pokorny” - dodał Benedykt XVI

Goszczący w ubiegłym roku w Krakowie na Światowych Dniach Młodzieży papież Franciszek odwiedził przebywającego w Szpitalu Uniwersyteckim, nieprzytomnego kard. Franciszka Macharskiego. Wizyta nie była wcześniej planowana, choć o niej spekulowano. W czwartek 28 lipca rano papież przyjechał do szpitala.

- Pomodlił się i pobłogosławił kardynała - relacjonował prof. dr hab. med. Jerzy Wordliczek.

przyjaciel papieża

Inteligencja, pracowitość, skromność, intuicja w ocenie spraw religijnych, ludzkich i społecznych - takimi przymiotami, w ocenie przyjaciół i współpracowników, obdarzony był kard. Macharski. Kierował archidiecezją krakowską przez długie 27 lat (1979-2005).

Urodził się 20 maja 1927 r. w Krakowie. W czasie niemieckiej okupacji uczył się w Szkole Handlowej oraz na tajnych kompletach gimnazjalnych. Od 1943 do 1945 r. pracował fizycznie w Generalnej Dyrekcji Monopoli. Maturę zdał po zakończeniu II wojny światowej. W latach 1945-1950 studiował w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Krakowskiej. Święceń kapłańskich udzielił mu 2 kwietnia 1950 r. kard. Adam Stefan Sapieha. W 1951 ukończył studia magisterskie na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Powszechnie uważa się, że największym osiągnięciem kard. Macharskiego jako metropolity był sposób kierowania diecezją. Na początku na pewno nie było mu łatwo. Zajął przecież miejsce kard. Karola Wojtyły, który miał inną osobowość. Spontaniczną, bardziej otwartą. Tymczasem kard. Macharski uchodził za osobę bardziej powściągliwą w okazywaniu uczuć. Ale udało mu się zjednać krakowian i mieszkańców Małopolski. Zapewne m.in. dlatego, że często powoływał się na naukę i samą osobę Jana Pawła II. Dzięki temu wierni z archidiecezji czuli jeszcze bliższą więź z papieżem. Poza tym wiadomo było powszechnie, że obaj wielcy krakowscy kardynałowie - Wojtyła i Macharski - nie tylko się szanowali, ale też lubili.

Albertynka siostra Dolorosa, która przez ostatnie lata opiekowała się kard. Macharskim, wspomina pewną sytuację, świadczącą o niezwykłej skromności i lojalności kardynała. - Kiedy przyszedł dekret o kanonizacji Ojca Świętego Jana Pawła II, mówię do księdza kardynała: „Przyjaciel Eminencji będzie kanonizowany!”. A kardynał na to: „Wiesz, ja nigdy tego słowa nie użyłem, nigdy! Żeby nie było: przyjaciel - przyjaciel, ktoś - komuś - coś... Żeby nie narazić tej relacji na jakikolwiek szwank. Myśmy obaj wiedzieli o tym wszystkim, myśmy tym żyli - ale nigdy nikomu nie powiedziałem, że Karol jest moim przyjacielem”.

Sakrę biskupią Macharski otrzymał z rąk Jana Pawła II w styczniu 1979 r., a w czerwcu tego samego roku - godność kardynalską. Gdy w 2002 r. metropolita krakowski skończył 75 lat i zgodnie z Kodeksem prawa kanonicznego złożył na ręce papieża rezygnację z urzędu, Jan Paweł II jej nie przyjął. Poprosił przyjaciela o dalszą posługę w charakterze biskupa archidiecezji. „Niech z Bożą pomocą kontynuuje” - takie były słowa Ojca Świętego. Podobne sytuacje zdarzają się w Kościele katolickim niezwykle rzadko.

Bp Grzegorz Ryś przypomina, że kard. Macharski był pierwszym biskupem mianowanym przez Jana Pawła II. - Co ważne, odbyło się to po raz pierwszy wbrew zasadom ustalania nowych nominacji z ówczesną władzą państwową. Był to ktoś, kogo władza się nie spodziewała i myślę, że to bardzo pomogło w organizacji pierwszej pielgrzymki papieża do Polski - ocenia dziś bp Ryś.

Przez wiele lat kard. Macharski pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski (1979-1994) oraz przewodniczącego Komisji ds. Nauki Katolickiej i Komisji ds. Apostolstwa Świeckich. Należał do watykańskich kongregacji: ds. Biskupów, ds. Duchowieństwa, ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego oraz ds. Wychowania Katolickiego.

Sługa ubogich

W czasie pełnienia funkcji metropolity poświęcił i konsekrował kilkadziesiąt kościołów i kaplic. Założył ponad sto parafii. Jednocześnie - jak przypomina bp Ryś - napominał proboszczów, by budując świątynie nie zapominali o ubogich, bo świątynia wcale nie musi być dziełem sztuki.

- Wybór ubogich był jego wyborem stylu życia. Próbuję policzyć, ile razy widziałem go w purpurowej sutannie. Może z dziesięć... Zawsze czarna sutanna, zawsze najmniejszy z krzyży pektoralnych i skromny pierścień - wspomina bp Ryś.

Wszyscy, którzy znali kardynała, potwierdzają, że był bardzo skromnym człowiekiem i nie obnosił się ze swoją godnością. W trakcie corocznych wigilii na krakowskim Rynku Głównym bardzo długo, nie bacząc na mróz, łamał się opłatkiem z krakowianami, wśród których było wiele osób samotnych, ubogich, bezdomnych.

- Był bliski ludziom. Pokazał to najlepiej czas śmierci Jana Pawła II. Wszyscy się wybrali do Rzymu, ale kardynał został w Krakowie. Jego więzi z papieżem były wielkie. Był jednym z najbliższych, miał prawo stać przy jego łóżku. On został. Gdy papież umarł, to kardynał wyszedł do ludzi i klęczał z nimi na chodniku. Do Rzymu poleciał dopiero na pogrzeb - przypomina bp Ryś.

Zresztą metropolitę nierzadko można też było spotkać po prostu na ulicy, bo chętnie przemierzał miasto piechotą. Przez lata swego pasterzowania służył najbardziej potrzebującym. Widać to było szczególnie w czasach stanu wojennego, gdy troszczył się o internowanych i ich rodziny. Założył dla nich specjalne biuro pomocy.

- Czuło się wtedy niezwykłą obecność księdza kardynała i jego cichą interwencję. Nie mówił o tym, ale wiedzieliśmy, że często to on pomagał w zwolnieniu z więzienia wielu osób - zauważa prof. Andrzej Zoll. - Powoli i skromnie zdobywał tę mocną pozycję męża stanu. Męża stanu nie z uznania władzy, ale z mianowania przez ludzi - podkreśla profesor.

- Jego postawa w czasach komunizmu była wzorcowa. Nie tylko w okresie stanu wojennego. W swej książce „Księża wobec bezpieki” opisałem go jako przykład kapłana, który odmówił współpracy z UB. Chciano go zwerbować w 1950 roku, gdy miał wyjechać na studia do Szwajcarii. Odmówił stanowczo i wyjazd mógł się odbyć dopiero w 1956 roku - przypomina ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta w podkrakowskich Radwanowicach, gdzie kard. Macharski często bywał.

Ks. Isakowicz-Zaleski podkreśla, że kardynał zawsze uważał, iż Kościół powinien się kierować zasadami ewangelicznymi i „nie jest jego zadaniem bezpośrednie zaangażowanie w politykę”. - Stąd jego dystans do polityków w okresie III RP - wyjaśnia.

pogodny człowiek

Senator Bogdan Klich opowiada, jak to przed laty uczestniczyli obaj z kard. Macharskim w otwarciu Muzeum Archidiecezjalnego w Krakowie. - Miałem przy sobie pierwszy telefon komórkowy, sporych rozmiarów centertela. Stałem akurat obok kardynała i nagle telefon zaczyna dzwonić. Próbuję wyłączyć, nie da się, dalej dzwoni. Wszyscy patrzą, ja się czerwienię, a kardynał z ciepłym uśmiechem mówi do mnie: „Niech pan się nie przejmuje, mnie kiedyś zadzwonił w konfesjonale”.

Inny zabawny epizod sprzed lat: 150 krakowskich przedszkolaków pojawiło się na dziedzińcu kurii, by zaśpiewać kardynałowi „Barkę” i złożyć urodzinowe życzenia.

„To hymn pochwalny dla wielkości twojej” - dzieciaki recytowały słowa wiersza, przygotowanego z tej okazji.

- Chyba długości! - poprawiał je rozbawiony kardynał. Bardzo lubił dzieci. Wśród wielu nagród i wyróżnień miał również przyznawany przez dzieci Order Uśmiechu.

O poczuciu humoru kardynała mówią także siostry albertynki z Krakowa, u których mieszkał pod koniec życia. Opowiadają, że gdy jeden z gości zapytał, jak spędza czas na emeryturze, odparł z uśmiechem: „Nie spędzam, sam leci”.

W czerwcu 2005 r. kard. Macharski przeszedł na emeryturę i zamieszkał w sanktuarium Ecce Homo św. Brata Alberta w Krakowie. Wcześniej spekulowano, że nadal będzie mieszkał w pałacu krakowskich biskupów przy Franciszkańskiej 3. Sam wybrał jednak inne miejsce - oddalone od kurii i centrum sanktuarium przy ul. Woronicza 10. Poszedł tam „z prośbą o przytułek” - taki zapis widnieje w prywatnym kalendarzu kardynała, który zachowała opiekująca się nim siostra Dolorosa.

- Kiedy zobaczyłam ten wpis, byłam wzruszona - opowiada. - Kardynał mógł mieć przecież swoje mieszkanie przy Kanoniczej. On jednak wcześniej nie myślał, aby się zabezpieczyć, coś sobie załatwić. Gdy zaczęłam mu służyć, byłam pod ogromnym wrażeniem jego skromności. Codziennie na nowo przekonywałam się, jak wielki był w swojej prostocie.

Kard. Macharski zamieszkał w małym, skromnie urządzonym domku, nazywanym „chatką”. Wcześniej nocowali tam księża, którzy przyjeżdżali do sanktuarium na przykład na rekolekcje. Mimo że nowy lokator został emerytem, niełatwo go było zastać w chatce. Często latał do Watykanu. Wyjeżdżał na rozmaite konferencje do Niemiec i USA. Otrzymywał wiele zaproszeń z różnych regionów kraju i świata.

W grudniu 2011 r. przewrócił się we własnym mieszkaniu. Trafił potem do szpitala, gdzie przeszedł leczenie i rehabilitację. Do podobnego wypadku doszło w grudniu 2013 r. Kardynał przewrócił się i złamał kość udową. Konieczna była operacja i ponowna rehabilitacja.

Były metropolita krakowski zmarł w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie 2 sierpnia 2016 r. Miał 89 lat. Na szpitalnym łóżku znalazł się 12 czerwca, po tym jak w wyniku zatrzymania krążenia w czasie popołudniowego spaceru upadł i doznał poważnego urazu.

5 sierpnia, żegnany przez tłumy wiernych, kard. Macharski spoczął w krypcie katedry wawelskiej pod konfesją św. Stanisława.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski