Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skutkiem fal będą choroby?

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Mieszkańcy przyszli na sesję Rady Miejskiej zaapelować do burmistrza o zmianę jego decyzji w sprawie lokalizacji stacji
Mieszkańcy przyszli na sesję Rady Miejskiej zaapelować do burmistrza o zmianę jego decyzji w sprawie lokalizacji stacji Fot. Katarzyna Hołuj
Kontrowersje. Protesty mieszkańców przeciw lokowaniu stacji bazowej telefonii komórkowej w środku osiedla w centrum Myślenic nie ustają. W czwartek ponad dwudziestoosobowa grupa pojawiła się na sesji Rady Miejskiej z transparentami i apelem do burmistrza

Przyszli, bo uważają zamiar budowy takiej stacji na jednym z domów w zabudowie szeregowej, pośrodku gęsto zabudowanego domami jednorodzinnymi osiedla, za wielce kontrowersyjny. Mówią o zagrożeniu zdrowia, a nawet życia. Obawiają się skutków narażenia na działanie fal elektromagnetycznych.

- To nie będzie skutkowało teraz, ale może się odezwać w przyszłości, po latach. Najbardziej narażone, bo najmniej odporne, są dzieci. Ale także kobiety w ciąży. Jest też obawa o osoby z wszczepionymi rozrusznikami serca. Boimy się zachorowań na choroby neurologiczne, glejaki, a nawet uporczywych bólów głowy - mówiły obecne na sesji kobiety w rozmowie z nami.

Głos w imieniu protestujących zabrał Dariusz Wiśniowski, który też jest stroną w postępowaniu, bowiem ma dom naprzeciwko planowanej lokalizacji stacji.

Zaczął od tego, że inwestycja rozpatrywana jako inwestycja celu publicznego, wedle ich opinii, jest zwykłym komercyjnym przedsięwzięciem, tym bardziej, że w Myślenicach nie ma problemów z brakiem zasięgu. Przedstawił też jak sprawa była procedowana do tej pory.

Przypomnijmy więc i my (pisaliśmy o tym na początku lipca w tekście „Nie chcą anten przy domach). Pierwszy protest przeciwko lokalizacji tutaj stacji miał miejsce w jeszcze w ubiegłym roku , po tym, jak burmistrz Myślenic wydał negatywną decyzję o lokalizacji, protestujący byli przekonani, że to kończy całą sprawę.

Tym większym zaskoczeniem była dla nich informacja o toczącym się w starostwie postępowaniu w sprawie wydania pozwolenie na budowę. Wtedy dowiedzieli się, że od wspominanej już negatywnej decyzji burmistrza, inwestor odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego a to uchyliło ją i skierowało do ponownego rozpatrzenia. Następna decyzja burmistrza była pozytywna, czyli po myśli inwestora.

Mieszkańcy twierdzą jednak, że tak jak przy pierwszym postępowaniu (które zakończyło się wydaniem decyzji negatywnej) byli informowani o toczącym się w magistracie postępowaniu (były obwieszczenia na słupach w tym rejonie), tak przy drugim obwieszczeń tam gdzie mieszkają nie było, informacja więc do nich nie dotarła a oni nie mieli szans zabrać głosu w sprawie.

Burmistrz Maciej Ostrowski już pod koniec czerwca kontrargumentował, że mieszkańcy byli powiadomieni, tak jak za pierwszym razem, w sposób zwyczajowo przyjęty, czyli poprzez zamieszczane informacji w Biuletynie Informacji Publicznej, na tablicy ogłoszeń w magistracie i kilkakrotnie w Gazecie Myślenickiej.

Twierdził też, że wiedzę o całym postępowaniu posiadał radny z tej dzielnicy Mateusz Suder. Ten odpierał twierdzenie burmistrza mówiąc, że nic o wydaniu pozytywnej decyzji nie wiedział a w magistracie, kiedy próbował się czegoś dowiadywać, traktowany był jak intruz. - Dawano mi do zrozumienia, że niepotrzebnie robię zamieszanie, skoro mieszkańcy niespecjalnie się tym interesują. Później okazało się dlaczego się nie interesowali, bo nie wiedzieli o postępowaniu - mówi radny.

Przy drugim rozpatrywaniu sprawy burmistrz zwrócił się do biegłego wojewody o opinię, ten zaś stwierdził, że instalacja nie powoduje przekroczenia wartości dopuszczalnych elektromagnetycznego promieniowania niejonizującego w miejscach dostępnych dla ludności.

Mieszkańcy okazali się jednak bardziej dociekliwi niż prawdopodobnie przypuszczali urzędnicy. - Mieszkańcy sprawdzili kim jest biegły - mówił w czwartek na sesji Dariusz Wiśniowski. - Okazało się, że biegły w zakresu ochrony środowiska jest specjalistą, ale z zakresu... gospodarki wodnej i ochrony wód. Jego opinia, proszę mi wybaczyć, ale jest nic nie warta.

Dlatego postanowili, że na własną rękę poszukają kogoś, kto wyda opinię w tej sprawie. Znaleźli biegłego sądowego i specjalistę w zakresie elektroniki, radiokomunikacji i telekomunikacji ruchomej, który dodatkowo jest prezesem Instytutu Badań Elektromagnetycznych. - Jego opinia mówi jednoznacznie, ta inwestycja nie ma prawa tam powstać, nawet w takiej wersji w jakiej twierdzi, że będzie ją realizował inwestor. Pokazuje on tylko i wyłącznie nadajnik najniższej mocy skierowany na dwie strony świata: wschód i południe.

Twierdzi, że nie będzie umieszczał żadnych nadajników na inne strony, ani zwiększał jego mocy. Niestety mamy ogromną wątpliwość, potwierdzoną dodatkowo zeszłorocznym raportem NIK, który mówi o tym jak postępują operatorzy. Pokazują nadajniki najniżej mocy, dają niepełne informacje, dostają, albo i nie, pozwolenia, realizują inwestycję a potem zwiększają moce tych nadajników - mówił Wiśniowski do burmistrza.

Ten zaś odparł mu, że wcale nie trzeba go przekonywać, bo... sam ma taki nadajnik w pobliżu własnego domu. Powtórzył też, że od początku był przeciwny inwestycji. Najważniejsze jednak było to, co burmistrz Maciej Ostrowski powiedział później:

- Po przeprowadzeniu postępowania w sprawie wznowienia wydana zostanie decyzja uchylająca decyzję o ustaleniu lokalizacji - zapowiedział.

Pozytywna decyzja burmistrza otwarła inwestorowi drogę do starania się o pozwolenie na budowę. I takie uzyskał. Na razie jest ono nieprawomocne, bo mieszkańcy się od niego odwołali. Na przełomie sierpnia i września do wojewody wpłynęło 25 odwołań.

- Odwołania wniesione zostały przez osoby fizyczne. Wpłynęły także zażalenia na wydane, przed zakończeniem postępowania przez starostę, postanowienie o odmowie zawieszenia postępowania - informuje Joanna Paździo, z biura prasowego wojewody. - Postępowanie odwoławcze i zażaleniowe, prowadzone przez wojewodę jest obecnie na wstępnym etapie rozpoznania sprawy. Zgodnie z regulacjami kodeksu postępowania administracyjnego, winno zakończyć się w ciągu miesiąca od daty jego wszczęcia, jeśli nie wystąpią okoliczności uzasadniające konieczność jego przedłużenia.

Pytania o wytknięte przez biegłego braki w dokumentacji skierowaliśmy do inwestora, czyli P4, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

W Sieprawiu też protestują
Obawy mieszkańców Myślenic doskonale rozumieją w Sieprawiu, gdzie w ubiegłym roku stanął maszt. Przeciwko jego budowie protestowało 180 mieszkańców. - Inwestor dostał pozwolenie na maszt z dwiema antenami sektorowymi i jedną radiolinią, a potem już bez kolejnego pozwolenia dołożył następne urządzenia.

Dziś jest 12 anten i dwie radiolinie! Moc jednej z anten zwiększyła się z 724 W do ponad 6000 W. W dalszym ciągu nie ma opinii środowiskowej a budynki mieszkalne stoją kilkadziesiąt metrów dalej. Nie liczą się z nikim, a żaden urząd nie chce kiwnąć palcem żeby tę sprawę wyjaśnić - mówi Barbara Turcza-Krzempek z Sieprawia. Wspólnie z mieszkańcami walczy z tym samym operatorem, który chce teraz stacji bazowej w Myślenicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski