Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślady na trawniku

Redakcja
Główną ulicę wiodącą do warszawskiego Wilanowa rozdziela szeroki trawnik. Jakieś 20 metrów miejskiej łąki, która pięknie zielenieje wiosną, a potem coraz bardziej żółknie aż do jesieni. Na następną wiosnę znowu od początku. Duża grupa robotników sieje trawę, ta wschodzi i jest zielono.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Teraz ta zieleń jest poorana szerokimi, czarnymi bruzdami. Ulica jest bardzo ruchliwa, często się zatyka. Kierowcy nie są frajerami, nie mają zamiaru tracić czasu na tkwienie w zatorze. Szybko rozglądają się na boki i myk. Rozjeżdżają trawnik, zapadając się po osie i zawracają. Może gdzie indziej będzie luźniej. Na zoranej trawie pozostają ślady. Już na trwale, aż do następnego roku.

Takich śladów jest już kilkadziesiąt. Oznacza to, że tyleż kierowców wpadło na pomysł skrócenia sobie drogi przez pas zieleni. Nie uciekali przed straszną kraksą, nie chcieli uniknąć zderzenia lub przejechania pieszego. Nic z tych rzeczy. Postanowili zoptymalizować sytuację, oszczędzić trochę czasu. Frajerzy stali, oni, ludzie pełni pomysłów i życiowej energii, dali sobie radę. Są z tego zapewne dumni.

Miałem znajomego, który przedstawił mi swój prywatny system oceny poziomu cywilizacji i porządku ogólnego jakiegoś kraju. Ogląda on rury wydechowe samochodów osobowych. Jeśli są czyste, w środku jasne - poziom organizacji społecznej i przestrzegania prawa jest wysoki. Kierowcy dbają o regulację silników, stosują przepisy, troszczą się o środowisko. Kiedy rury są w środku czarne, mamy odwrotną sytuację. Bałagan, nikt nie przejmuje się prawem i nikt go nie egzekwuje. W Niemczech, Szwecji, Holandii, w krajach "starej" Europy rury są jasne. Tam, gdzie rządził socjalizm, gdzie wszystko było na niby, dużo z dawnych przyzwyczajeń zostało. Dlatego nikt nie przejmuje się regulacją silników, samochody dymią, rury są czarne.

Muszę zachęcić znajomego do rozszerzenia definicji poziomu cywilizacyjnego o ślady na trawniku. Tam, gdzie ich nie ma, wszystko jest w porządku, rury wydechowe też. Zorany kołami trawnik sygnalizuje kłopoty. Nie ma procedur. Tych, które są, nikt nie przestrzega. Panuje kult cwaniactwa i atmosfera "śmierci frajerom". Złamanie czy nagięcie prawa skłania do podziwu dla odważnego, pełnego inicjatywy osobnika, a nie potępienia i pogardy wobec człowieka nieprzystosowanego do życia w cywilizowanym społeczeństwie.

Łatwo taki nastrój stworzyć, trudno go zahamować, jeszcze trudniej zmienić. Czy ktoś spokojnie zastanowił się, dlaczego każdego roku ginie w Polsce na drogach pięciotysięczne miasteczko? Właśnie dlatego. Mamy marne drogi, to fakt. Jeszcze marniejsze są jednak obyczaje i zwyczaje ich użytkowników. Znaki drogowe są dla nich nudnym zaśmiecaniem krajobrazu. Ograniczenia szybkości oznaczają ograniczenie wolności. A nie po to o wolność walczyliśmy, żeby ktoś nam ją próbował odbierać.

Kosztowny jest pogardliwy stosunek do prawa, zasad tzw. współżycia społecznego czy po prostu dobrych obyczajów. Pełno wokół nas wykształconych prostaczków. Ludzików, którzy chamstwo mylą z twardością charakteru i męskością. Grzęźniemy w bylejakości, opakowanej w nadęcia i zadęcia oraz przekonanie o naszej wyjątkowości. Za granicą prezentujemy dwie głównie postawy. Zalęknionego, zakompleksionego prowincjusza albo wrzaskliwego, najczęściej napitego prostaczka, który chce być szanowany, a budzi politowanie.
Czy warto zwracać uwagę na takie drobiazgi jak jazda po trawniku czy łamanie przepisów, niekoniecznie drogowych. Są przecież ważniejsze w życiu sprawy. Z pewnością, ale jeśli zabraknie tego smaru, który ułatwia życie ludzi obok siebie i łagodzi sytuacje konfliktowe, to życie staje się marne. Każdy się rozpycha, ludzie warczą na siebie, na drogach jest jatka. Gorzej, trudniej żyje się wszystkim.

Łatwo jest stracić dorobek pokoleń, dumę narodową, szacunek innych. Popatrzmy na Brytyjczyków. Sam pamiętam, jeszcze kilkadziesiąt lat temu był to naród budzący poważanie i zazdrość innych. Każdy zachowywał się jak arystokrata. Ten, co miał od kilkudziesięciu pokoleń tytuł lorda, i robotnik: rzetelny, solidny, godny. W imię źle pojętej wolności poluzowano rygory, przymknięto oczy na jej nadużywanie. Dzisiaj Anglicy postrzegani są jak pijana tłuszcza: tępi, przeklinający, niechlujni. Ta niby-wolność drogo ich kosztuje.

Nam to nie grozi, bo nigdy nie byliśmy postrzegani jako podziwiani w świecie arystokraci. Szkoda, bo wielokrotnie w historii na to zasługiwaliśmy. Teraz jednak możemy zbudować trwały szacunek do nas i do Polski.

Musimy tylko powstrzymać się od jeżdżenia po trawnikach. Od kilku innych rzeczy też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski