Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sława pojawiła się nagle

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Marta Laskowska, uratowana z 11-metrowej studni
Marta Laskowska, uratowana z 11-metrowej studni Fot. Barbara Ciryt
Sukcesy. Ważne wydarzenia, konkursy, nominacje sprawiły, że w mijającym roku o Magdzie, Marcie i druhu Władku usłyszał świat

Jak zyskać sławę? Niełatwo. W powiecie krakowskim jest kilka osób, które w mijającym roku zasłużyły na uznanie, o których usłyszał cały powiat, region, a nawet cały kraj. Subiektywnie wybraliśmy troje mieszkańców podkrakowskich gmin, którzy swoją postawą, wiedzą, pasją, umiejętnościami zasłużyli na uznanie. Zostali docenieni, pochwaleni. I bardzo słusznie. Opisywaliśmy już ich zasługi oraz dokonania. A teraz przypominamy, że okazali się niezwyczajni.

Na pewno takich ludzi jest znacznie więcej. W każdej gminie, instytucji, zespole i szkole są osoby wyróżniające się, takie, które w ciągu minionego roku osiągnęły sukcesy. Prawdopodobnie pracowały na swoje laury długie miesiące, a może i lata. Ale my wybraliśmy troje reprezentantów powiatu, których nie sposób pominąć przedstawiając tych, o których nagle zrobiło się głośno.To osoby, które nie piastują wysokich stanowisk, nie były dotychczas szerzej znane. Nagle zostały wyniesione na piedestał. A to niekoniecznie udaje się nawet tym, którzy bardzo mocno nad tym pracują. Nasi bohaterowie zyskali sławę raczej przypadkiem, dzięki zbiegowi okoliczności.

Do zaprezentowania wyróżniających się mieszkańców powiatu krakowskiego, którzy zyskali sławę, wybraliśmy Władysława Zawiślaka z Zielonek, 94-letniego harcerza, który w tym roku w lutym został uhonorowany Orderem Uśmiechu nadanym przez dzieci.

Kolejną osobą jest Marta Laskowska z Grzegorzowic w gminie Iwanowice, która zasłynęła po upadku do studni głębokiej na 11 metrów i wyjściu z opresji bez szwanku.

Natomiast o Magdalenie Nowaczewskiej z Woli Filipowskiej w gminie Krzeszowice cała Polska usłyszała z początkiem grudnia, gdy wygrała TVN-owski program „MasterChef”.

Druh Władysław Zawiślak, instruktor harcerski, mieszka w Zielonkach

Ma 94 lata, przewodniczy Oddziałowi Krakowskiemu Stowarzyszenia Szarych Szeregów. A harcerską służbę pełni od 80 lat. Druh Władysław, mieszkaniec Zielonek swoim życiem, odwagą i wybitną postawą patriotyczną zasłużył na Order Uśmiechu - najsłoneczniejsze z odznaczeń nadawane przez dzieci. Otrzymał je w lutym tego roku.

Zawsze pogodny, uśmiechnięty i życzliwy Władysław Zawiślak młodych harcerzy „zaraża” swoim patriotyzmem. Spotyka się z dziećmi w szkołach i uczy je historii, opowiada o czasach wojennych. Rzesze dzieci z Krakowa i regionu pisały listy do Kapituły Orderu Uśmiechu, by przyznać druhowi odznaczenie. Ceremonia pasowanie różami na Kawalera Orderu Uśmiechu odbyła się podczas kominka harcerskiego w Muzeum Armii Krajowej tuż przed Dniem Myśli Braterskiej. Jedną różą pasował go Marian Kulig z Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, a drugą Greta Lemenaite Deprati z Litwy.

Zawiślak, to nie jest jego prawdziwe nazwisko. Swojego rodowego nie zna. - Jeden z moich przodków, uczestnik powstania narodowo-wyzwoleńczego, uciekał z Rosji przed carską żandarmerią. Przekroczył Wisłę i dla bezpieczeństwa zmienił nazwisko na Zawiślak, tak zostało - wyjaśnia druh Władek.

Był instruktorem krakowskiego szczepu Huragan, działał w Klubie Inteligencji Katolickiej, Zarządzie Regionu NSZZ „Solidarność”, Małopolskiej Fundacji Rolniczej. Brał udział w II wojnie, był w Armii Krajowej. Trafił też do więzienia gestapo w Tarnowie za przewodzenie Harcerskiej Organizacji Konspiracyjnej. Zawodowo pracował jako inżynier m.in. przy budowie dróg.

Magdalena Nowaczewska, pasjonatka gotowania, mieszka w Woli Filipowskiej

Chciała uwierzyć w swoje zdolności. Nie liczyła na zwycięstwo. A jednak Magdalena Nowaczewska wygrała piątą edycję „MasterChefa”, kulinarnego show TVN-u. Widzowie z całej Polski usłyszeli o niej w grudniu. Wtedy to zakończył się program telewizyjny, dzięki któremu pani Magda udowodniła, że ma niezwykły talent kulinarny. Wcześniej mało kto słyszał o niej, nawet w jej rodzinnej Woli Filipowskiej w gminie Krzeszowice.

Program potraktowała jako wielką przygodę, pełną emocji i szansę na kulinarny start w życiu.

- Gdy w programie dostałam fartuch, zaczęłam gotować, byłam trochę przerażona, niepewna. Wtedy podszedł do mnie szef Michel Moran, jeden z jurorów i powiedział: „Masz talent, uwierz w siebie”. Nie zapomnę tego - mówi pani Magdalena.

Zachwyca ją smak bratków, które porównuje do lodów waniliowych, uwielbia zioła, lubi łączyć słodkie ze słonym, kwaśnym lub gorzkim. Jeśli zabiera się do gotowania, to robi to z pasją. Swoje potrawy „przyprawia” sercem i uśmiechem. Wraz z innymi uczestnikami programu odwiedziła Kolumbię i pokochała smaki egzotycznych potraw, surowych ryb, herbaty z kozim serem i elektryzujących kwiatów.

Dziś jako mistrzyni kuchni jest rozpoznawalna wszędzie. W sklepie, na ulicy ludzie podchodzą, gratulują, proszą o wspólne zdjęcie. Ale ona nie chce być celebrytką. Nagrodę 100 tys. zł zamierza przeznaczyć na szkolenie i rozwój. Marzy o własnym bistro, ale zanim je założy, chce przy jakimś dobrym szefie kuchni poznać jeszcze wiele tajników gotowania, ale w zamian wnieść do jego kuchni swój talent i pasję.

Marta Laskowska, studentka UJ, mieszka w Grzegorzowicach Wielkich

Do jesieni tego roku prawie nikt nie znał pogodnej dziewczyny, Marty Laskowskiej, która wynajmuje z narzeczonym dom w Grzegorzowicach Wielkich w gminie Iwanowice. Wszystko zmieniło się z początkiem listopada. Był chłodny dzień, sobotnie południe, gdy studentka udowodniła, że w najtrudniejszej sytuacji potrafi zachować zimną krew, jak mało kto zna zasady pierwszej pomocy i jeśli trzeba zastosuje je w ekstremalnej sytuacji. To sprawiło, że usłyszała o niej cała Małpolska.

Pani Marta wpadła do studni z lodowatą wodą. Natrafiła na nią biegnąc za psem, który uciekł jej z podwórka. Starej, zasłoniętej zgniłymi deskami, gałęziami, liśćmi i mchem studni nie było widać. Wpadła w betonowy otwór i leciała 11 metrów w głąb. Szczęśliwie przeżyła, nie raniąc się nawet. Dlaczego? - Podczas upadku wiedziałam, że nie mogę wystawiać rąk, próbować chwycić czegokolwiek, bo może się uszkodzić, połamać ręce lub nogi, a odbijając od brzegów uderzyć głową w ściany studni i stracić przytomność. Leciałam na dno zwinięta w kłębek - mówi. Cała wpadła do brudnej, zimnej wody. Odbiła się i wypłynęła na powierzchnię. Zachłysnęła się i znów poleciała na dno studni.

Wiedziała, że jedynym sposobem na ratunek jest wypłynięcie na powierzchnię wody. Wciąż była na głębokości około 10 metrów, ale plecami i nogami zaparła się o boki studni. Wisiała nad powierzchnią. Ze wsparciem narzeczonego Michała Ziemniaka i jego mamy Sylwii Napiórkowskiej wytrwała około 20 minut. Wydostali ją druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Sieciechowicach. Do studni zszedł po panią Martę strażak, ratownik medyczny Wojciech Siuta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski