Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Peszko na reprezentacyjnej liście. Ani as, ani joker

Krzysztof Kawa
Nic nie jest w stanie odwieźć Adama Nawałki od powoływania Sławomira Peszki. Tak, tego samego, którego widzowie na meczach ekstraklasy witają prowokacyjnymi okrzykami: „Sławek, flaszka jest”.

Piłkarz Lechii Gdańsk może grać beznadziejnie, może otwierać butelkę z alkoholem tuż po zejściu z boiska, a i tak, jak przyjdzie co do czego, znajdzie się na reprezentacyjnej liście. Kilku innych zawodników (nie szukając daleko, są nawet w Cracovii) świetnie się prowadzi, ciężko pracuje i pokazuje dobrą formę w lidze, lecz na takie wyróżnienie wciąż czeka bezskutecznie.

Jasne, nie samym boiskiem piłkarz żyje, w drużynach niezbędni są specjaliści nie tylko od czarnej roboty, ale i tzw. dobrej atmosfery, a jeśli do tego jest się w przyjaźni z Robertem Lewandowskim, to takich atutów żaden szanujący się coach zlekceważyć nie może.

Są też inne okoliczności łagodzące dla selekcjonera. „Peszkinowi” mocno sprzyja fakt, że akurat na jego pozycji - bocznego pomocnika tudzież skrzydłowego, zapanował istny pomór. Kamil Grosicki i Paweł Wszołek sportowo stoczyli się jeszcze bardziej niż on, okupując ławkę rezerwowych w II-ligowych zespołach na Wyspach, Jakub Błaszczykowski i Maciej Makuszewski bardzo ostrożnie rehabilitują się po ciężkich kontuzjach, a Bartosz Kapustka wpadł do czarnej dziury we Freiburgu, drugi rok z rzędu śrubując rekord piłkarskiej nieporadności.

A ponieważ zbliża się mecz z Koreą Płd., to nie dziwota, że na nowo zaczął straszyć duch Pawła Sibika, pomocnika powołanego na azjatycki mundial w 2002 roku przez Jerzego Engela, czego do dzisiaj nikt, łącznie z ówczesnym selekcjonerem, nie rozumie.

W takiej sytuacji każdemu trenerowi ręka przed skreśleniem Peszki by zadrżała. Tym bardziej, że odganianie nocnych mar procentami to żaden wynalazek wychowanka Nafty Jedlicze (prezes PZPN Zbigniew Boniek przestrzega tylko dobrodusznie, by nie odbierać w tak przykrym stanie telefonów od dziennikarzy).

- Może nie jestem w talii Adama Nawałki asem, jokerem czy królem, ale nawet jako „czwórka” czy „piątka” spełniam swoją rolę - mówi Peszko, co należy mu zaliczyć na plus, bo nie ma nic cenniejszego u sportowca niż samoświadomość. Z niepokojem czekamy tylko na deklarację, że i jako blotka numer dwa też by się przydał.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski