Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślimakowy biznes pada, bo ceny za niskie

Magdalena Balicka
Łukasz pomaga Krystynie Wawrzyńczyk w mierzeniu ślimaków
Łukasz pomaga Krystynie Wawrzyńczyk w mierzeniu ślimaków Fot. magdalena balicka
Ziemia chrzanowska. Rok temu w punktach skupu odbierano po trzy tony winniczków. Dziś magazyny świecą pustkami. Nie dość, że zimno, to ceny niskie.

W powiecie chrzanowskim zbieranie ślimaków przez lata było świetną okazją, by dorobić w kwietniu i maju. Szczególnie bogata w winniczki gmina Trzebinia kusiła rencistów, emerytów, uczniów i bezrobotnych. Rekordziści potrafili w ciągu miesiąca nazbierać nawet około pół tony.

- Kiedy za kilogram mięczaków płacili po 4 złote, to miałem za miesiąc pracy nawet 1,2 tys. złotych. To prawie dwa razy więcej niż renta - wspomina Karol Kucia z Trzebini. Ostatnio podupadł na zdrowiu i nie daje rady zbierać tyle co dawniej.

- A za 2 złote nie opłaca się przez kilka godzin dziennie klęczeć w trawie - mówi.

W tym roku ślimakowy biznes prawie całkiem upadł. W trzech chrzanowskich punktach skupu właściciele narzekają na pustki.

- Zostało niewiele ponad tydzień do zamknięcia interesu, a ja nawet nie mam tony - żali się Krystyna Wawrzyńczyk, która od kilku lat skupuje winniczki w punkcie na osiedlu Górka w Trzebini. Zazwyczaj miała w sezonie około trzy tony.

- Przynosi towar zaledwie kilku najwytrwalszych zbieraczy i to zaledwie po parę kilogramów - zaznacza. Przyznaje, że ludzie żalą się na niską stawkę. - W całym kraju jest obniżona do tego samego poziomu - dzieli się spostrzeżeniami.

Ślimaków jest bardzo mało, ponieważ długo było zimno. W kwietniu, gdy Krystyna Wawrzyńczyk otwierała sezonowy punkt skupu, miała zamiar przyjmować towar rano i po południu. Ruch był jednak tak mały, że całkowicie zrezygnowała z przychodzenia na poranną zmianę.

- Wolę w tym czasie sama wybrać się do Myślachowic czy Młoszowej i pozbierać ślimaki. Wcześniej jednak musi być słoneczny dzień - zastrzega.

Jej także w tym roku nie udało się zebrać więcej niż kilka kilogramów mięczaków. W dobrych latach przynosiła kilka razy więcej.

Podobne pustki panują w skupach winniczków w Chrzanowie.

- Nie dość, że płacą licho, to jeszcze nie przyjmują małych okazów. Ślimak musi mieć co najmniej trzy centymetry średnicy - żali się Marek Wąs z Chrzanowa.

Z worka, który ważył prawie dziesięć kilogramów, odrzucono mu prawie połowę urobku.

Ślimaki są eksportowane do Francji, Włoch i Niemiec, gdzie stanowią wyrafinowany przysmak. Coraz mniej chętnie przyjmowane są te dziko żyjące z naszej części Europy. W ciągu kilku lat rozwinęły się bowiem duże hodowle winniczków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski