Notatnik Oberżyświata
Cassis wcale nie pochodzi z Burgundii, ale właśnie tam odpowiednio wcześnie zastrzeżono "kontrolowaną nazwę pochodzenia", czyli AOC i dlatego likiery te z Burgundią kojarzymy. Inna sprawa, że właśnie likiery spod Dijon są absolutnie perfekcyjne. A likier taki można stosunkowo łatwo zrobić w domu! Wystarczy przebrane i umyte (nie odszypułkowane!) owoce odłożyć na sito lub gazę i poczekać, by puściły sok. Można też owoce wyciskać, ale to metoda prymitywna i raczej przypomina gwałt. Więc niech sobie ten "pierwszy" i najbardziej aromatyczny sok ścieka powoli. Pilnujmy tylko, by nie sfermentował. Cudowną zdobycz mieszamy z syropem cukrowym i rozcieńczonym spirytusem lub grappą. A najlepiej z destylatem z porzeczek!!! Tylko, skąd go brać? Mieszanina powinna mieć około 15 procent mocy. Syrop cukrowy można też zastąpić miodem. Najlepiej leśnym, doda nam trochę iglastego powiewu. Całość powinna leżakować aż składniki się pogodzą ze swym losem. Niecierpliwi mogą dobrać się do likieru po 6 tygodniach. Cierpliwi niech poczekają do końca adwentu. Nie polecam natomiast do technologii takiej porzeczek czerwonych i białych, są za mało wyraziste, za mało cierpkie.
W Dijon się nie obrażą. Przecież porzeczki są dobrem całej Europy Północnej. Porzeczce mrozy nie szkodzą i nawet krótkie lato wystarczy, by krzewy zaperliły się owocami. Stąd porzeczki spotykamy nawet za kręgiem polarnym. Buteleczkę dziś prezentowaną przywiozłem z... Finlandii. Cóż z tego, że Zatoka Botnicka co roku jest skuta lodem przez Świętego Mikołaja? Mają w zimnej Finlandii nie tylko renifery i Nokię, ale i właśnie czarną porzeczkę. Jest mniejsza, skromniejsza niż w Dijon lub pod Wadowicami, ale smakiem wcale nie ustępuje. Więc Finowie nie w ciemię bici i likierek zgrabny macerują. Dlaczego więc nie robi się tego w Polsce? Czyżby mój syn zjadał wszystkie owoce na surowo? Dość dżemów, dość soków! Róbmy cre`me de cassis! I nawet, gdy szampana zabraknie, popijajmy to cudo drobnymi łyczkami przy kawie lub herbacie, delektujmy się odrobiną nalaną na kostkę lodu lub na lody waniliowe, mieszajmy z białym winem, a nawet z gazowanymi napojami. I nie musimy tego robić wcale na dzień dobry. Smakuje tak samo na dobranoc...
A za tydzień opowiem Państwu, co Finowie robią ze swymi malinami. Bo uczyć się trzeba od mądrzejszych blondynów. Szczególnie od tych, którzy mają genetycznie zakodowany pociąg do napojów alkoholowych. PRZEMYSŁAW OSUCHOWSKI
Oberżyświat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?