Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słomniki. Dziesięć hektarów do scalenia [WIDEO]

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Właściciele działek przy ul. Poniatowskiego w Słomnikach przyszli na spotkanie w sprawie scaleń
Właściciele działek przy ul. Poniatowskiego w Słomnikach przyszli na spotkanie w sprawie scaleń Fot. Barbara Ciryt
Właściciele wąskich i długich działek przy ul. Poniatowskiego chcą pozamieniać swoje nieruchomości, by zmienić ich kształt. Proces jest skomplikowany i kosztowny, dlatego mieszkańcy oraz samorządowcy rozważają, czy wszystkich będzie stać na takie przedsięwzięcie

Właściciele gruntów położonych w Słomnikach przy ul. Poniatowskiego rozmawiają z władzami gminy o scaleniu 10 hektarów gruntów. 40 właścicieli ma tam obecnie działki wielkości od 4 do 12 metrów szerokości i kilkuset metrów długości.

- Takie działki można uprawiać rolniczo, ale o zabudowie nie ma mowy, bo jak wybudować dom na terenie, który ma 6 metrów szerokości i 300 metrów długości. Zmieści się tylko długi korytarz - rozkłada ręce jedna z osób, która ma grunty przy ul. Poniatowskiego.

Autorka:Barbara Ciryt

Dlatego jeden z właścicieli, geodeta Jacek Klanowski zainicjował akcję scalenia tych gruntów, a potem podzielenia na kształtne, wygodne działki.

- Procedurę scalenia można rozpocząć, jeśli właściciele więcej niż 50 procent gruntów wyrażą chęć przystąpienia do tego procesu. My spełniamy ten warunek, bo mamy zgody właścicieli 80 procent terenów. Następne 10 procent to tereny, które nie mają uregulowanych stanów prawnych, a kolejne 10 procent mają osoby nie zainteresowania scaleniem - mówił Jacek Klanowski, na poniedziałkowym spotkaniu właścicieli gruntów z władzami Słomnik.

Większość z właścicieli działek chce scalenia, ale procedura wcale nie jest prosta. To starają się mieszkańcom uświadomić samorządowcy. Doprowadzenie do scalenia i nowego podziału działek może trwać około 10 lat. Jeśli gmina podjęłaby się tego przedsięwzięcia, to musi w ten teren sporo zainwestować. - Trzeba wydzielić drogi, przejąć od właścicieli i je urządzić, a potem uzbroić poszczególne działki w wodociągi, kanalizację. To wszystko jest kosztowne i gmina musi się z tym liczyć - mówi Paweł Knafel, burmistrz Słomnik. Zaznacza jednak, że po takim uzbrojeniu gruntów, samorząd pobiera opłaty adiacenckie, bo znacznie zwiększa się wartość wygodnych i uzbrojonych działek. Operacje geodezyjne, scalenie i nowy podział nieruchomości to koszty, które leżą po stronie właścicieli. Szacuje się, że musieliby oni zapłacić nawet 3 tys. zł od ara.

Burmistrz zaproponował najtańszą wersję, czyli scalenie gruntów i podzielenie między właścicieli na działki o takiej powierzchni jaką wnieśli, pomniejszone o teren przeznaczony pod drogi, które należy wyznaczyć. Do każdej z tych działek byłyby doprowadzone media, jak sieci wodociągowe i kanalizacja.

- Jednak ktoś, kto miałby hektar, to otrzymałby dużą działkę w całości bez dzielenia na mniejsze, to wersja mniej kosztowna. Mówię o takim, oszczędniejszym rozwiązaniu, bo niektórych nie stać na finansowanie tego przedsięwzięcia - zaznacza szef gminy.

Ewa Warda-Kaszuba, wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej w Słomnikach prowadząca spotkanie z mieszkańcami zaznaczyła, że są obawy, iż niektórzy mieszkańcy mają działkę, ale po scaleniu przyjdzie im ją sprzedać, bo nie będą mieli pieniędzy na pokrycie kosztów scalenia.

- Najbardziej oszczędne przeprowadzenie scaleń to i tak duży koszt, około 3,7 mln zł. Tak wskazują analizy robione na zlecenie gminy. Z szacunków wynika, że gmina musiałaby zainwestować około 400 tys. zł na każdy hektar gruntu, a połowę z tej kwoty odebrałaby w postaci opłat adiacenckich - mówi Michał Chwastek, wiceburmistrz gminy Słomniki.

To powody, dla których samorządowcy chcą uświadomić mieszkańcom skalę skomplikowania scaleń. - Cała procedura musi zacząć się od uchwały Rady Miejskiej. Wnioskodawcy powinni dojść do kompromisu i zdecydować na wersję scaleń bardziej oszczędną lub z pełnym podziałem działek. Trzeba pamiętać, że ważne jest uzyskanie przy tym przychylności radnych, żeby zechcieli podnieść rękę za scaleniami - mówi Grzegorz Płażek, przewodniczący Rady Miejskiej.

Jeśli właściciele terenów uznają, że chcą pełnej wersji scaleń, to obawia się, że może ona gminę kosztować tyle, co roczny budżet na inwestycje. - Sprawa jest o tyle poważna, że wówczas radni niekoniecznie zgodzą się na zablokowanie pieniędzy na inne zadania lub opóźnianie ich. Rozpatrywana teraz sprawa scaleń to precedens, ale może się okazać, że inne tereny będą za chwilę czekały w kolejce do scaleń - dodaje przewodniczący.

Janusz Janicki, jeden z właścicieli działek przy ul. Poniatowskiego uważa, że trzeba zdecydować się na jak najbardziej oszczędną procedurę, żeby w ogóle scalenia udało się przeprowadzić. - A scalenia to korzyści zarówno dla właścicieli i dla gminy. Tylko po scaleniu mieszkańcy mają szansę inwestować w te działki, zabudować je. A gminie przybędzie terenów budowlanych, nowych mieszkańców i podatków - mówi Janicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski