Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słowak w Małopolsce: Jozef Kosturko. Inżynier czaruje grą w Watrze

Maciej Zubek
Jozef Kosturko jest wyróżniającym się zawodnikiem Watry
Jozef Kosturko jest wyróżniającym się zawodnikiem Watry Fot. Maciej Zubek
Sylwetka. Jest wychowankiem MFK Stara Lubovnia, gdzie w wieku 11 lat rozpoczął profesjonalne treningi. W 2008 roku trafił do Popradu Muszyna. Tak zaczęła się jego przygoda z polską piłką.

- Trafiłem do Muszyny za namową menedżera Andrzeja Dary. Poprad był wtedy w IV __lidze. Bardzo dobrze wspominam tamten czas. Trenerem był Krzysztof Łętocha. Mieliśmy naprawdę fajną drużynę - mówi Kosturko, który w Popradzie spędził jedynie pół roku. - Dałem się namówić na powrót do Starej Lubovni. To było tuż po spadku tej drużyny z II do III ligi. Z początku było bardzo fajnie. Mieliśmy solidny zespół. Niestety, w pewnym momencie zaczęły się olbrzymie problemy finansowe. Z roku na rok było coraz gorzej. Władze mia_s_ta odcięły się od pomocy. Odszedł prezes i główny sponsor. My, zawodnicy zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Znikąd nie mogliśmy liczyć na jakąkolwiek pomoc. Mnie było o tyle ciężej, że byłem kapitanem. Wszystko było na mojej głowie. Ciężko było mi motywować innych chłopaków do gry. Zdarzało się, że mieliśmy olbrzymie problemy, by skompletować skład na __mecz - mówi Kosturko.

W 2015 roku był bliski tego by zakończyć grę w piłkę. - Przestało mnie to cieszyć. Byłem zmęczony tym, co działo się w Starej Lubovni. Wiedziałem jedno, że w tym klubie już na pewno grał nie będę, a byłem już w takim wieku że na oferty z innych klubów raczej nie miałem co liczyć i zanosiło się na to, że zawieszę buty na kołkach - wspomina.

Wtedy ponownie skontaktował się z nim Dara, proponując grę w klubie z Białki Tatrzańskiej: - Zadzwonił, trochę pogadaliśmy, pośmialiśmy się i powiedział mi, że na stare lata ma dla mnie klub. Była nim właśnie Watra. Od razu skojarzyłem, że występuje tam Peter Drobnak, którego znałem ze wspólnej gry w Starej Lubovni. Skontaktowałem się z nim. Zapytałem wprost, czy warto. Odpowiedział, że jak najbardziej.Teraz z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że to była słuszna decyzja. Spotkałem się tutaj ze świetną atmosferą. Prezes Andrzej Rabiański dba o to, byśmy się czuli jak w rodzinie i w dodatku jest bardzo ambitnym człowiekiem, a trener Mirosław Kalita to profesjonalista w stu procentach, który doskonale zna się na swoim fachu. To zdecydowanie najlepszy szkoleniowiec z __jakim miałem okazję dotychczas pracować - przyznaje Jozef Kosturko.

Słowak szybko stał się on wiodącą postacią w zespole z Białki Tatrzańskiej, z którym ostatecznie zajął 7. miejsce w tabeli rozgrywek grupy wschodniej IV ligi: - Cel, jakim było utrzymanie się w lidze, zrealizowaliśmy. To najważniejsze. Powinniśmy jednak zdobyć 5-6 punktów więcej w sezonie, zwłaszcza w rundzie wiosennej. Wtedy ta pozycja w tabeli byłaby wyższa. Popsuliśmy jednak kilka meczów - mówi 30-latek.

Z wykształcenia jest technikiem drogownictwa: - Skończyłem Uniwersytet w Koszycach. Przyznam, że kiedyś myślałem, że będę utrzymywał się z piłki, marzyła mi się kariera z prawdziwego zdarzenia. Całe szczęście miałem przy sobie rodziców. To oni namówili mnie na studia. Dziś im za to dziękuję. Nie było łatwo dzielić grę w piłkę z nauką. Przykładowo, grając w Muszynie jechałem 100 kilometrów na trening, po którym wracałem w powrotną drogę, by rano stawić się na uczelni. I tak praktycznie dwa, trzy razy w tygodniu. Wszystko jednak skończyło się dobrze i dziś mogę pochwalić się dyplomem inżyniera - wspomina Kosturko, który wywodzi się z wielodzietnej rodziny. - Mam cztery siostry i dwóch braci. Zresztą obaj też grali w piłkę, w __słowackiej ekstraklasie juniorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski