Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupkiem w krakowskiego pieszego

Arkadiusz Maciejowski
Arkadiusz Maciejowski
Pracownicy zarządu dróg, pod pozorem uwalniania chodników od aut, skazują mieszkańców na chodzenie slalomem

Urzędnicy z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu likwidują właśnie tysiące miejsc parkingowych, tłumacząc to koniecznością pozostawienia pieszym odpowiedniej przestrzeni na chodnikach. Jednocześnie jednak, sami im ją odbierają, ustawiając w absurdalny sposób na chodnikach... biało-czerwone słupki (tylko w Starym Mieście jest ich już ok. 5 tys.). WZIKiT przekonują, że generalnie nie są zwolennikami ich montowania, ale... robią to dla „dobra pieszych”. Problem w tym, że w wielu miejscach efekt jest zupełnie odwrotny.

Najlepszym, jednym z wielu przykładów tego działania „dla dobra pieszych”, jest skrzyżowanie ul. Rydla i Krzywy Zaułek (górne zdjęcie). Na kilku metrach kwadratowych chodnika urzędnicy ustawili aż jedenaście słupków, zmuszając pieszych do chodzenia slalomem. – Tak naprawdę trudno zrozumieć „co autor miał na myśli”. To jest kompletna paranoja, koszmar dla pieszych – mówi Paweł Bystrowski, radny Dzielnicy VIII Dębniki, który postanowił piętnować urzędnicze absurdy, opisując je na swoim internetowym blogu.
– Mam niedowidzącą matkę i dla takich osób jak ona to jest kolejna przeszkoda w poruszaniu się – dodaje z kolei pan Jacek, mieszkaniec Bronowic.

Zapytaliśmy więc „autorów” słupków, o co właściwie chodzi. Odpowiedź okazała się równie kuriozalna. Okazuje się bowiem, że to „efekt przejściowy”. – Słupki ze środka były wcześniej i są zastępowane przez te bliżej jezdni – wyjaśnia Michał Pyclik z ZIKiT. Wychodzi więc na to, że dla pracowników tej jednostki miejskiej zbyt trudnym zadaniem było, by montując nowe słupki, jednocześnie zdemontować stare.
A po co w ogóle słupki się pojawiły? W ZIKiT twierdzą, że „dla dobra pieszych”. – Celem jest uniemożliwienie kierowcom samochodów wjazdu i parkowania na tym chodniku – mówi Michał Pyclik. Przekonuje, że słupki są ustawiane w ostateczności, gdy kierowcy ignorują przepisy i gdy znaki nie pomagają. Takie argumenty sugerują jednak, że służby sobie nie radzą z problemem, skoro nie są w stanie wyegzekwować na kierowcach stosowania się do przepisów.

Adam Łaczek, aktywista miejski walczący o prawa pieszych, uważa, że słupki nie są złym rozwiązaniem, jeśli są odpowiednio stosowane. – Na przykład w mojej okolicy, czyli przy ul. Saskiej, dzięki nim auta już nie blokują chodnika przy przedszkolu. Ważne jest jednak, by po ich ustawieniu, pozostawała odpowiednia przestrzeń dla pieszych – zaznacza Adam Łaczek.
Niestety często tak się nie dzieje. I o ile słupki faktycznie blokują możliwość zaparkowania auta, to w wielu miejscach blokują też pieszym swobodne przejście, bowiem ustawiane są w absurdalny sposób, np. na środku chodnika (dolne zdjęcie po prawej), powodując, że np. matka z wózkiem nie ma żadnej możliwości przejazdu. Ale i na to urzędnicy mają wytłumaczenie. Argumentują, że... przepisy nie pozwalają im montować ich w inny sposób.

– W ministerialnym rozporządzeniu jest zapis, że ze względu na konieczność pozostawienia tzw. skrajni, wszystkie elementy, czyli również znaki mogą być montowane w odległości minimum pół metra od jezdni – podkreśla Michał Pyclik. I przekonuje, że to i tak wybór „mniejszego zła”: – Zdajemy sobie sprawę, że czasem słupki powodują, iż jest mniej wygodnie, ale gdyby nie one, to nie dało by się w ogóle przejść, bo stałby tam samochód.
Takie argumenty oburzają jednak radnego Bystrowskiego. – Dochodzimy do takiego paradoksu, że likwiduje się miejsca parkingowe, bo piesi nie mają przynajmniej półtora metra przejścia na chodniku, a już słupek może być postawiony tak, że pieszym zostaje w wielu przypadkach mniej niż metr – podkreśla radny. – Dla dobra pieszych to straż miejska powinna reagować dynamiczniej, w mieście powinien być rozwijany monitoring itd. A na razie powstają zasieki ze słupków przeciw kierowcom, które godzą w pieszych – dodaje Paweł Bystrowski.

Zwraca również uwagę, że masowo ustawiane słupki, m.in. na Kazimierzu, są nieestetyczne i szpecą krajobraz. Wiele wskazuje na to, że... będą się pojawiać kolejne, w miejscach, gdzie likwidowane są miejsca parkingowe.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 20. "Szabaśnik"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski