Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słyszę wciąż ten krzyk

MACIEJ HOŁUJ
Pani Krystyna ma dzisiaj 77 lat. Wciąż jak żywe stoją jej przed oczyma czasy, kiedy była małą dziewczynką. Fot. Maciej Hołuj
Pani Krystyna ma dzisiaj 77 lat. Wciąż jak żywe stoją jej przed oczyma czasy, kiedy była małą dziewczynką. Fot. Maciej Hołuj
- Kiedy zobaczyłam w telewizji rekonstrukcję wydarzeń wołyńskich, nie wytrzymałam, rozpłakałam się i musiałam wyjść z pokoju. Obrazki z mojego dzieciństwa stanęły mi przed oczyma jak żywe - przyznaje Krystyna Suder, która od 55 lat mieszka w Myślenicach.

Pani Krystyna ma dzisiaj 77 lat. Wciąż jak żywe stoją jej przed oczyma czasy, kiedy była małą dziewczynką. Fot. Maciej Hołuj

LUDZIE/HISTORIA. Losy Krystyny Suder, dzisiaj mieszkanki Myślenic, przeplatały się z losami kraju. To co przeżyła jako urodzona na Wołyniu dziewczynka na zawsze pozostanie w jej pamięci.

To co inni mieszkańcy miasta zobaczyli na ekranach swoich telewizorów, przeżyła będąc kilkuletnią dziewczynką. Zadziwiająco dużo, jak na tak małe dziecko, pozostało w pamięci 77-letniej dzisiaj kobiety.

Najmłodsza z trzynaściorga

Pani Krystyna urodziła się w 1936 roku w miejscowości Posywa na Wołyniu w powiecie Równe, w parafii Noworodczyce. Była najmłodszym z trzynaściorga dzieci Józefy i Konstantego. - Dziewczynek było pięć, chłopców ośmiu - wspomina i przyznaje, że nie miała nawet okazji, aby poznać całe rodzeństwo.

- Niektórzy z moich braci zginęli walcząc w partyzantce lub podczas wojny. Nie znałam także mojego ojca, który zmarł na suchoty na siedem miesięcy przed moim urodzeniem. Wiedzę o tym, jak wyglądał zawdzięczam zdjęciu, które przechowuję do dzisiaj - mówi.

Ojciec pani Krystyny był z zawodu cieślą. Mama zajmowała się gospodarką. Miała za sobą dwie ukończone klasy szkoły podstawowej. Jako młoda dziewczyna oddana została na służbę do domu hrabiowskiego, ale wobec szykan ze strony pana domu zmuszona została do powrotu na łono rodziny.

Noce w stodole

- Pamiętam, że kiedy miałam cztery lata musieliśmy całą rodziną sypiać w stodole ukryci w słomie - wspomina pani Krystyna. - Śpiąc w domu, byliśmy narażeni na najgorsze. W nocy bandy Ukraińców uaktywniały się, napadały na domy, mordując i paląc. Kiedy zasypialiśmy wystraszeni w stogu słomy, mama powtarzała mi, że w każdej nacji są ludzie dobrzy i ludzie źli, także wśród Ukraińców. Nie oceniaj ludzi, bo możesz się pomylić - mówiła. To maksyma, która towarzyszy mi do dziś.

Ucieczka do Ostroga

Siostra mamy pani Krystyny mieszkała wówczas wraz ze swoim mężem, zamożnym gospodarzem w miejscowości Ostróg. - Mama postanowiła zawieźć nas do siostry do Ostroga. Uważała, że tak będzie bezpieczniej. Jeden ukraiński furman zawiózł nas tam pod osłoną nocy. Wysadził dwadzieścia kilometrów od miasta i kazał dalej iść pieszo. Dotarliśmy do domu ciotki, ale nie byliśmy tam zbyt długo.

Ciotka pani Krystyny, wioząc z mężem jedzenie dla pracujących w polu robotników została napadnięta przez Ukraińców i zamordowana. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, wujek został pochowany na cmentarzu w Ostrogu.

- Widok wujka leżącego w trumnie będę pamiętać do końca życia - mówi pani Krystyna. - Ciało pozbawione było oczu i uszu, z klatki piersiowej zamordowanego sterczał nóż. Zginął, bo był Polakiem.

Ogień, krzyki i strach

Rodzina pani Krystyny wciąż sypiała poza domem. Tak było bezpieczniej. Pewnej nocy, kiedy dzieci przytulone do siebie zasnęły ukryte na polu z żytem, matka obudziła je głośnym krzykiem. - Za lasem okalającym z jednej strony pole, na którym spaliśmy, zauważyliśmy blask. To była łuna. Zrobiło się od niej nieomal widno. Płonęła polska wioska. Słyszeliśmy krzyki ludzi, skowyt psów, ryk krów. To było straszne, potworne. Nie pamiętam już dzisiaj jak bardzo się bałam, pamiętam natomiast jak mama objęła nas wszystkich swoimi ramionami i próbowała uspokoić. To na wspomnienie tamtej chwili rozpłakałam się, kiedy zobaczyłam w telewizorze rekonstrukcję wołyńskich wydarzeń - mówi.
Powróciły koszmarne wspomnienia z lat dziecinnych.

W tamtą pamiętną noc, kiedy ucichły już krzyki, a dzieci zasnęły na polu żyta matka czuwała nad nimi do rana. Starszy brat pani Krystyny chrapał i matka uciszała go, bojąc się, aby nie ściągnął im na głowę Ukraińców.

Bombardowanie w Łucku

Wydarzenia na Wołyniu w jakich uczestniczyła rodzina pani Krystyny, a więc i ona sama nigdy nie zostaną, mimo upływającego czasu, wymazane z jej pamięci. Podobnie jak nie znikną z niej wspomnienia z pobytu w Łucku, do którego rodzina uciekła z Ostroga.

- Trwała wojna. Pamiętam nocne bombardowanie przez niemieckie samoloty. Jedna z bomb musiała eksplodować kilkadziesiąt metrów od naszego domu, bowiem sufit w korytarzu po prostu runął. Spadając trafił w moją siostrę, która tuliła dziecko. Tylko cud uratował ich oboje. Opuściliśmy dom, uciekając przez ulicę i ześlizgując się do wypełnionego wodą rowu po jej drugiej stronie - opowiada Krystyna Suder.

W Polsce

Pozostali tam do rana. A potem pierwszym pociągiem, jaki się nadarzył wyjechali do Polski. Podróż w bydlęcym wagonie, w smrodzie, wśród jęków ludzkich i potwornym ścisku zakończyła się po kilku dniach w Zabrzu. To od tego miasta, gdzie pani Krystyna spędziła siedem kolejnych lat, rozpoczęła się tułaczka po kraju zakończona w 1958 roku przyjazdem do... Myślenic. Po drodze był Koszalin i Mielno. W Koszalinie w 1950 roku zabito brata pani Krystyny - Piotra. Miał pecha, że w jednym z milicjantów rozpoznał byłego bandytę ukraińskiego. - Piotr zginął pod kołami rozpędzonego gazika wojskowego. Kierownica samochodu przebiła go nieomal na wylot - wspomina.

Potem losy rzuciły rodzinę do Mielna. Służbę wojskową odbywał tam przyszły mąż pani Krystyny, Edward. Pochodził z Sieprawia, wioski leżącej niedaleko Myślenic.

Po dwóch latach znajomości, w 1957 roku młodzi pobrali się. Kiedy przybyli do Myślenic, towarzyszył im synek Rysiu. Już w Myślenicach przyszła na świat córka Małgorzata.

- Z czasów dzieciństwa pozostał we mnie żal do narodu ukraińskiego. Wprawdzie mam w pamięci słowa matki, która twierdziła, że w każdej nacji są ludzie źli, ale też dobrzy, jednak nie potrafię zapomnieć dramaturgii tamtych wydarzeń, blasku łuny nad polem żyta, krzyków ludzi, odgłosów przestraszonych zwierząt, pisków, matki chroniącej nas swoimi ramionami i tego wszechpotężnego, wszechobecnego strachu - mówi dzisiaj.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski