Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smak dzieciństwa

MARCIN WILK
Edith Nesbit, "Pięcioro dzieci i »coś«". Znak Emotikon, Kraków 2013.
Edith Nesbit, "Pięcioro dzieci i »coś«". Znak Emotikon, Kraków 2013.
Pamiętacie z dzieciństwa? Niepozorna książeczka. Stała zapewne gdzieś obok "Dzieci z Bullerbyn". Czytana po kilka razy, na różne sposoby. Budziła wyobraźnie, radość, czasem strach. Czyli działała tak jak powinna. Idealnie.

Edith Nesbit, "Pięcioro dzieci i »coś«". Znak Emotikon, Kraków 2013.

Klasyka literatury dziecięcej w środku zimy? Czemu nie! Właśnie teraz najlepiej smakuje.

Teraz wraca do nas. W nowym wydaniu, ale starej oprawie. Czyli w przekładzie Ireny Tuwim. Choć z ilustracjami - najlepszymi jednak! - Marii Orłowskiej-Gabryś.

PTERODAKTYLE I PLEZJOZAURY

"Pięcioro dzieci i »coś«" Edith Nesbit to książka o grupie dzieci.

Aneta, Janeczka, Robert, Cyryl i Baranek spotykają brązowe, włochate i okrągłe "coś".

"To wcale nie jest szczur, bo jest dużo większy. I wcale nie wąż, bo ma nóżki. Sama widziałam. I ma futerko!" - opisuje stworka jedna z bohaterek.

Potem jest jeszcze lepiej, bo odezwie się sam stworek. I to od razu z wielką przemową.

"Jak to? Za moich czasów każdy jadł na śniadanie pterodaktyla. Pterodaktyle były trochę podobne do ptaków, a trochę do krokodyli i zdaje mi się, najsmaczniejsze były przysmażane. Bo trzeba wam wiedzieć, że za tamtych czasów pełno było piaskowych duszków; więc każdego ranka każdy wybiegał jak najwcześniej z domu, łapał duszka, a jak tylko go złapał, to zaraz duszek spełniał jedno jego życzenie. Ludzie wczes- nym rankiem posyłali dzieci nad morze, jeszcze przed śniadaniem, żeby duszki spełniły życzenia na ten dzień. I zwykle najstarszemu z dzieci kazano życzyć sobie megaterium gotowego już do usmażenia. Megaterium było duże jak słoń, więc było na nim całe mnóstwo mięsa. A jak ktoś chciał mieć rybę, to prosił o ichtiozaura, który miał dwadzieścia, a czasem i czterdzieści stóp długości, więc rozumiecie, że było co jeść. A za drób służyły plezjozaury, z których też można było wykroić smaczne kąski. A inne dzieci wyrażały inne życzenia. Ale kiedy w domu miało być przyjęcie, to prawie zawsze proszono o megaterium albo o ichtiozaura, którego płetwy uważano za wielki specjał, a z ogona robiono zupę".

WYZWOLONA SOCJALISTKA

Oto i Piaskolud, który potrafi spełniać najdziwniejsze życzenia. Gorzej (a może i lepiej?), że skutki tych życzeń nie są przewidywalne.

"Rodzeństwo codziennie przeżywa fantastyczne przygody: znajduje drogocenne skarby, fruwa, spotyka groźnych Indian, a nawet wyczarowuje prawdziwy zamek. Co jeszcze wymyślą, mając jedno życzenie dziennie?".

Co jeszcze wymyślą? - to pytanie podstawowe i napędzające każdą fabułę.

Żyjąca w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX wieku Edith Nesbit nie miała specjalnie wyboru. Dość ciężkie życie - wczesna śmierć ojca, niezbyt udane małżeństwo - jakoś współgra z bogatą i pogodną wyobraźnią. Na zasadzie kontrastu.

Sama zresztą wraz z biegiem czasu, jak relacjonują biografie, stawiała na lekkie unoszenie się ponad rzeczywistością. Świat marzeń, lekkich szaleństw i fantazji stawiała w każdym razie wyżej niż kulturowy obowiązek czy społeczne konwenanse. Była więc socjalistką, uznała nieślubne dzieci swojego męża i... tworzyła wspaniałe opowieści dla najmłodszych.

Nic dziwnego, że jej fabuły pozostają w pamięci na lata. "To jedna z ulubionych książek mojego dzieciństwa" - obwieszcza na okładce "Pięcioro dzieci i »coś«" Andrzej Maleszka, autor świetniej serii książek "Magiczne drzewo".

DOBRA ZABAWA

"Nesbit ujęła mnie przede wszystkim swoim stylem prowadzenia opowieści - lekkim, dowcipnym, ale nie schlebiającym w prosty sposób dziecięcym gustom" - możemy przeczytać na blogu abso-lutnieperfekcyjna.blogspot.com. "Silnie skojarzyła mi się przez to z Astrid Lindgren, która do tej pory była dla mnie największą wyznawczynią wiary w mądrość dzieci.

Bohaterowie książki otrzymują szansę na to, że zostaną spełnione wszelkie ich życzenia, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jest więc śmiesznie, strasznie, niekiedy dramatycznie, czasem zaś dziwnie. Nigdy nie jest jednak grożącopalczaście i moralizatorsko. Kto chce, sam może wyciągnąć wnioski z lektury; kto nie chce, niech się po prostu dobrze bawi".

Wydaje się, że to całkiem trafna ocena i podsumowanie tej książki. Dla najmłodszych czytelników jednak i tak najważniejsze będzie co innego.

By dowiedzieć się co, cofnijmy się do tamtych czasów. Na chwilę. Na zasadzie introspekcji przypomnijmy sobie, jak zaprzyjaźnialiśmy się z bohaterami.

Jak kibicowaliśmy im podczas ich perypetii. Przenosiliśmy się w świat tak różny od naszego, by na chwilę zapomnieć o skrzeczącej rzeczywistości (tak, tak... ona już w dzieciństwie nie była idealna...).

Ano właśnie. Bo gdy tak pomyśleć - niewiele się zmieniło. I za to przypomnienie należą się książce Nesbit osobne podziękowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski