Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć na żywo

Włodzimierz Jurasz
Książka. Ścięcie. Bicie. Gotowanie. Łamanie kołem. Palenie. Krzyżowanie. Topienie. Wieszanie. Przeciąganie pod kilem. Zakładanie na szyję płonącej opony (oficjalnie uznane na Haiti). Zagłodzenie w klatce.

Ukamienowanie. Uduszenie. Kara "tysiąca cięć". Grzebanie żywcem. Pożarcie przez zwierzęta. Piłowanie. Przywiązanie do wylotu lufy armatniej. Zrzucenie z urwiska. Rozerwanie między dwiema łodziami (drzewami, końmi). Ta (dalece niepełna) wyliczanka dowodzi, jak wielka może być ludzka wyobraźnia w kwestii zadawania śmierci. Zadawania w majestacie prawa, na oczach tłumów. Historię kary śmierci opisuje Nigel Cawthorne, brytyjski historyk, w książce zatytułowanej "Publiczne egzekucje".
Wystawianie tak intymnej czynności jak umieranie na widok publiczny miało wiele przyczyn.

Dodatkowo - przez poniżenie - wzmacniało wyznaczoną skazańcowi karę. Było ostrzeżeniem dla innych, którzy mogliby dopuścić się podobnych przestępstw. Jednak "publiczne egzekucje służyły nie tylko likwidacji skazańca, ale odczłowieczały wykonawców i widzów. Rzymianie, którzy celowo wystawiali wyraźnie słabszych przestępców lub bezbronnych chrześcijan do walki z potężnymi gladiatorami, dostrzegali w tym pewną korzyść. Uważali, że publiczna egzekucja uczy publiczność patrzeć w twarz śmierci" - pisze Cawthorne. Ludźmi, dla których śmierć stawała się sprawą naturalną, oczywistą, niemal codzienną, którzy dzięki obcowaniu z nią zatracali wyższe uczucia, współczucie, empatię, było łatwiej rządzić.

Tego, jak łatwo taki efekt osiągnąć, i to za pomocą najprostszych środków, dowodzą pochodzące z lat 60. XIX wieku relacje dwóch brytyjskich oficerów, R. Mounteneya Jephsona i Edwarda Pennella Elmhirsta, przytaczane w tej książce. Zaproszeni na makabryczną japońską egzekucję (szczegółów oszczędzę) przeżyli traumę. "Odwróciwszy się do pozostałych osób z naszej grupki, widzieliśmy po pobladłych twarzach obecnych tam twardych mężczyzn, że i oni nie pozostali nieczuli na scenę, która się właśnie przed nami rozegrała" - cytuje Cawthorne. Ale wszystko zależy od scenerii, nastroju, stylu - powiedzmy - inscenizacji. Ci sami oficerowie rok wcześniej uczestniczyli w ścięciu trzech Chińczyków w Kantonie.

"Tam jednak odbywało się to w tak zwyczajnej, roboczej atmosferze, a Chińczycy wydawali się tak mało przejęci czekającym ich losem - wręcz śmiali się i rozmawiali aż do chwili, gdy musieli klęknąć (…) a krótki ciężki miecz ścinał kolejne głowy - że patrzyliśmy na to zupełnie inaczej, niż na scenę, którą opisaliśmy, nie doznając żadnego z tak nieprzyjemnych odczuć jak w tym przypadku" - napisali.

Publiczne egzekucje wykonywano przez tysiąclecia. Jak przypomina Cawthorne, w Wielkiej Brytanii zakazano ich w roku 1868, w USA w 1936. Wciąż jednak są wykonywane, m.in. w Iranie, Arabii Saudyjskiej, Chinach; zdaniem niektórych także w USA, "gdzie ostatnim chwilom skazańca towarzyszy zwykle wielu zaproszonych świadków".

Cawthorne zwraca też jednak uwagę, że publiczna egzekucja niekiedy dodawała skazańcowi godności. Gdy umierał, krzycząc: Niech żyje…!!!

Nigel Cawthorne "Publiczne egzekucje", przekład Julia Grochowska, Świat Książki, Warszawa 2014

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski