Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć rockmana, Kraków i małość ludzi

Redakcja
Marek Jackowski zmarł tak nagle; piękna śmierć, ale jakże przedwczesna.

Wacław Krupiński: KULTURAŁKI

Tak cieszył się życiem na wymarzonym południu Włoch, blisko Neapolu, gdzie osiadł przed sześciu laty, o czym opowiadał mi w obszernym wywiadzie latem 2010 roku. „Spełniły się marzenia. (…) Nareszcie mogę się cieszyć słońcem, świeżymi rybami, owocami morza i nieograniczoną ilością bezinteresownych i przyjaznych uśmiechów…”. Żył tam szczęśliwie z żoną i trzema nastoletnimi córkami, z których najstarsza, Bianka, coraz częściej sięgała po gitarę, odkrywając dawne ojca piosenki. Tam też został pochowany.

We wspomnieniu młodzi skupili się na Maanamie; dla mojego pokolenia Jackowski to muzyk grupy Anawa, w której grał parę lat, co bardzo sobie cenił. „To była moja pierwsza szkoła grania zawodowego. Jestem szczęśliwy, że mogłem na 12-strunowej gitarze nagrać m.in. »Ocalić od zapomnienia«, jeden z moich najbardziej ukochanych utworów w ogóle” – mówił mi. „Marek Jackowski grał niewiele akordów, ale grał tak, że buty spadały” – usłyszałem przed laty od Jana Kantego Pawluśkiewicza.

A był jeszcze Osjan. I Piwnica pod Baranami.

Oczywiście Jackowski głównie był rock`n`rol­low­cem i do tej muzyki powrócił trzy lata temu płytą „The Goodboys”, którą firmowali także Janusz Yanina Iwański i Gianni Dominici… Tą płytą nawiązał do lat 50. i 60. To był ukłon, opowiadał, w stronę czasów big-beatu, gdy słuchało się Animalsów, The Kinks, The Beatles. Ot, proste piosenki o miłości. Teraz się okazuje, że to ostatni krążek, jaki wydał ten „Rockowy długodystansowiec”, jak zatytułowany był dawny z nim wywiad. „Do Krakowa pewnie zawsze będę wracał” – zapewniał w naszej rozmowie. Wczoraj miał wystąpić właśnie „pod Baranami” z zespołem Plateau interpretującym piosenki Grechuty… Teraz już obaj po Tamtej Stronie.

Kraków budzi też odmienne emocje. Ile to już lat temu prof. Krzysztof Penderecki poróżnił się z tym miastem? Wystarczająco dawno, by do tego nie wracać. Szkoda zatem, że słynny kompozytor wciąż nie chce zapomnieć. Podczas inauguracji w Lusła­wicach Europejskiego Centrum Muzyki w filmie ukazującym powstawanie tego obiektu Krzysztof Penderecki powiedział, że w Krakowie nic się nie udaje. Nie będę polemizował z twórcą, wymieniając kolejne inwestycje. A i kariery, i to duże, się udają. I nie była to bynajmniej spontaniczna uwaga twórcy, jak nie przymierzając Wałęsy o mózgu Hen­ryki Krzywonos, a odtworzona z precyzyjnie przygotowanego filmu. Ten prztyczek dla Krakowa jakże korespondował z niepowitaniem wiceprezydent Krakowa Magdaleny Sroki. Ot, taka małość przy okazji wielkiej inwestycji. Swoją drogą, ciekawe, co zrobi Mistrz Penderecki, gdy za moment Rada Miasta przyzna mu Honorowe Obywatelstwo Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Przyjmie honory od miasta-nieudacznika?

Na internetowej stronie e-teatr jakiś mentalny karzeł „pożegnał” Krystynę Szara­niec, dyrektor Teatru Śląskiego im. Wyspiańskiego w Katowicach, która odchodzi po 33 latach pracy (wcześniej na innych stanowiskach). Autor notatki z jej dokonań (przez lata jako zastępca dyrektora ileż wywalczyła nie tylko środków dla tej sceny) raczył zauważyć jedynie „dogadzanie ludycznym potrzebom lokalnej śmietanki towarzyskiej, spragnionej głównie przaśnej rozrywki i szkolnych odczytań klasyków”, a argumentem koronnym jest grany 400 razy spektakl „Mayday”, który rozbawił już ponad 100 tys.

Już Arystoteles zauważył, że „Małość człowieka polega na jego pospolitości”; zatem będzie ona wieczna...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski