Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w Zaniemyślu

Redakcja
Edward Raczyński był jednym z największych mecenasów kultury i działaczy gospodarczych XIX-wiecznej Polski

Zginął na Wyspie Edwarda

W połowie drogi między Śremem a Środą Wielkopolską, trzydzieści kilka kilomet- rów na południowy wschód od Poznania leży niewiel- ka letniskowa miejscowość o dźwięcznej nazwie Zaniemyśl. Senna, nawet w środku sezonu wakacyjnego, osada nad brzegami Jeziora Raczyńskiego niczym szczególnym z pozoru się nie wyróżnia. A jednak wrażliwy na echa historii wędrowiec znajdzie tu, za sprawą pewnego dramatycznego wydarzenia sprzed wielu lat, szczególny powód do zadumy i refleksji. Ów tragiczny epizod to samobójstwo Edwarda Raczyńskiego, człowieka, którego działalność przypadła na pierwszą połowę XIX wieku, a przecież do dziś zajmuje w zbiorowej świadomości Wielkopolan miejsce wyjątkowe.

Zginął na Wyspie Edwarda

 Ogromne zasługi dla kultury polskiej i kontrowersyjna postawa polityczna, prawdziwie heroiczne życie i zła śmierć - oto ramy określające szkic postaci tego wielkiego Polaka, który przed 156 laty po raz ostatni skierował swe kroki ku ukochanej wyspie na jeziorze koło Zaniemyśla. Był jej właścicielem od roku 1815, kiedy to w dożywotnie użytkowanie oddał mu ją z czystej przyjaźni kasztelan Józef Jaraczewski. Młody Raczyński kazał wśród ogromnych dębów i lip wybudować skromny drewniany dom w stylu szwajcarskim. Ta, nieadekwatna do zamożności właściciela, rezydencja stała się, oprócz Rogalina i Poznania, główną jego siedzibą. Tam też 20 stycznia 1845 roku zakończył życie w sposób opisany w fikcyjnym pamiętniku starego sługi.
 Spacer śladami Raczyńskiego po Zaniemyślu zaczynam właśnie od Wyspy Edwarda. Niewielki ten ostrów obejść można dookoła w ciągu dwudziestu minut. I jest to miła przechadzka wśród gęsto tu rosnących starych jesionów, topoli, dębów i lip. W końcu między konarami zamajaczyły zarysy ciemnego drewnianego budynku. Nie mam wątpliwości, że to ów szwajcarski domek - niemy świadek okrutnej śmierci hrabiego. Widziałem go na rycinie z 1842 roku, a dzisiejszy jego widok niewiele od tamtego odbiega. Może trochę powiększono okiennice, dodano też słupy podpierające ganek i to wszystko.

Grecka Higieja

 Atmosfera samotni należy już jednak z pewnością do przeszłości tego miejsca. W domku otworzono restaurację i hotelik, a tuż obok co godzinę przybija prom. Wracam nim do centrum Zaniemyśla, aby odwiedzić grób Edwarda Raczyńskiego. Znajduję go obok skromnego neogotyckiego kościoła, ufundowanego przez hrabiego w roku 1840. Klasycystyczny grobowiec pełen jest spokojnego piękna i harmonii. Marmurowy sarkofag wieńczy wymodelowany według antycznych wzorców posąg kobiecy. Bardzo ciekawa jest historia tej rzeźby, która przedstawia... Higieję - grecką boginię zdrowia.
 Dzieło zamówił Raczyński u znanego rzeźbiarza Alberta Wolffa na kilka lat przed śmiercią. Miało ono ozdobić ogromną fontannę w Poznaniu i upamiętnić powstanie pierwszych wodociągów w stolicy Wielkopolski. W postaci Higiei Wolff sportretował ukochaną żonę Edwarda Raczyńskiego - Konstancję, szczególnie wiernie oddając, podobno, niepospolicie piękne rysy jej twarzy. Do ustawienia w Poznaniu tego zamówionego posągu nigdy nie doszło. W 1846 roku Konstancja Raczyńska kazała go umieścić na grobie Edwarda w Zaniemyślu, na cokole wyryto zaś napis: ŻONA PILNUJE TEMCZASEM ZWŁOK MĘŻA I BŁAGA MODLITWY DLA NIEGO. Dziś ma jednak i Poznań swoją Higieję. Posąg, który podziwiać możemy przed gmachem Biblioteki Raczyńskich na placu Wolności, jest wierną kopią tego z Zaniemyśla, a podarowany został miastu w 1908 roku przez Karola Raczyńskiego - wnuka Edwarda.
 Przenieśmy się teraz na chwilę do Śremu. W tutejszym Muzeum Śremskim przechowywana jest niewielka, bogato zdobiona i pochodząca najprawdopodobniej z XVIII wieku, armatka. Wedle tradycji jest to właśnie ta, przy pomocy której hrabia Edward odebrał sobie życie. Armatka została zakupiona przed wojną przez znanego kolekcjonera Feliksa Sałacińskiego, którego "gabinet osobliwości" stał się zaczątkiem obecnego muzeum. Armatkę wypożyczono, notabene, realizatorom znanego filmu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy". Użyto jej jako rekwizytu w scenie śmierci Raczyńskiego.

Żył jak ubogi student

 Odwiedziliśmy już miejsca związane ze śmiercią Edwarda Raczyńskiego, pora więc teraz na historyczne refleksje. Jakie były powody samobójstwa i dlaczego tak wstrząsnęło ono XIX-wieczną Wielkopolską? Pytanie nie jest łatwe, a odpowiedzi poszukiwać możemy tylko w oparciu o dokładniejszą charakterystykę postaci Raczyńskiego i jego działalności publicznej.
 Zacznijmy od stwierdzenia, że Raczyński był jednym z największych mecenasów kultury i działaczy gospodarczych XIX-wiecznej Polski. Inicjował wiele cennych i ważnych przedsięwzięć, a większość z nich sam finansował. Andrzej Wojtkowski, najwybitniejszy biograf Edwarda Raczyńskiego, podsumował jego postawę w jednym krótkim zdaniu: "mając magnackie dochody, żył jak ubogi student, gdyż wszystko dawał na wielkie przedsięwzięcia narodowe".
 Spróbujmy teraz wymienić najważniejsze inicjatywy i fundacje Raczyńskiego, mając jednak świadomość, że dalecy będziemy od wyczerpania tematu. W 1829 roku podwoje swe otwarła słynna publiczna Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu. Hrabia sfinansował budowę gmachu i ofiarował, liczący kilkanaście tysięcy tomów, księgozbiór, który ciągle wzbogacał. Imponująca jest działalność wydawnicza Raczyńskiego. Dzięki niej ogłoszono drukiem z rękopisów ponad 200 tomów cennych dzieł historycznych, pamiętników, pozycji z zakresu literatury pięknej oraz przekładów klasyków łacińskich. Ocalały w ten sposób tak znane dziś dzieła, jak listy Jana III Sobieskiego do królowej Marysieńki, pamiętniki Jana Chryzostoma Paska, czy też "Opis obyczajów..." księdza Kitowicza. Twórca biblioteki i wydawca był również autorem interesujących książek. W 1821 roku opublikował swój "Dziennik podróży do Turcji", a w 1842 ukazały się słynne "Wspomnienia Wielkopolski" - dzieło stawiające Raczyńskiego w szeregu najwybitniejszych krajoznawców tamtych czasów. Działalność na niwie kultury nie przeszkadzała w realizacji projektów gospodarczych. Poznań zawdzięcza hrabiemu pierwsze wodociągi, dom przedpogrzebowy na cmentarzu parafialnym i wiele innych pomysłów unowocześniających infrastrukturę miejską. Rolnictwu wielce zasłużył się Raczyński upowszechniając produkcję cukru z buraków i rozwijając szkolnictwo rolnicze.
 W przeciwieństwie do inicjatyw kulturalnych i gospodarczych, wystąpienia polityczne przysparzały Raczyńskiemu więcej wrogów niż zwolenników. Jako poseł na sejm krajowy Wielkiego Księstwa Poznańskiego bronił wprawdzie praw Polaków (szczególnie do używania języka polskiego w szkołach i urzędach), ale tylko w ramach ładu ustanowionego przez Kongres Wiedeński. Jego lojalność względem króla Prus, jako władcy wyznaczonego przez Opatrzność, była absolutna i niepodważalna. Postawę polityczną hrabiego określał wreszcie anachroniczny często, konserwatyzm i ogromna niechęć do reform demokratycznych.
 Pobieżna nawet analiza postaw i poglądów Edwarda Raczyńskiego każe przypuszczać, iż w duszy jego zrodził się głęboki konflikt sumienia. Treścią jego życia był bowiem patriotyzm, w pewnym momencie okazało się jednak, że trudno go pogodzić ze stanowiskiem politycznym wynikającym z antydemokratycznych i konserwatywnych poglądów. Biografowie są zgodni, iż konflikt ten był jednym z powodów depresji psychicznej Raczyńskiego. Bezpośredniej przyczyny samobójstwa dopatrują się jednak w zupełnie innej, i to dość błahej z pozoru, historii. Chodzi tu o typowe "polskie piekło" w związku z aferą wokół posągów w Złotej Kaplicy.

Posągi ze Złotej Kaplicy

 Jeszcze w roku 1815 narodziła się idea wzniesienia grobowca i pomnika Mieszka I i Bolesława Chrobrego w katedrze poznańskiej. Od 1828 roku trwała akcja społecznej zbiórki pieniędzy na ten cel. Zebrano nieco ponad 18 tysięcy talarów, co, jak na takie przedsięwzięcie, było sumą dość skromną. W 1833 roku Raczyński został pełnomocnikiem ds. budowy mauzoleum pierwszych władców Polski. Dzięki jego wysiłkom organizacyjnym pod koniec 1840 roku wspaniała Złota Kaplica o wystroju neobizantyjskim była gotowa. Po jednej stronie kaplicy umieszczono grobowiec Mieszka I i Bolesława, a po drugiej ich posągi, które wykonał słynny niemiecki rzeźbiarz Christian Rauch.
 Pieniędzy ze składek wystarczyło tylko na ozdobienie wnętrza i grobowiec, natomiast koszty posągów pokrył sam Raczyński, traktując je jako swój dar dla narodu. Nie zamierzał być jednak ofiarodawcą anonimowym i polecił, by na podstawie pomnika sporządzono następujący napis: DO TEJ KAPLICY OFIARUJE EDWARD NAŁĘCZ RACZYŃSKI. Konsekwencją tego "braku skromności" była fala niewybrednych ataków i oskarżeń pod adresem Raczyńskiego na forum sejmu. Zarzucano hrabiemu, iż źle gospodarował funduszem składkowym i że dla własnej chwały odebrał narodowi satysfakcję z ufundowania pomnika pierwszych władców. Cała ta afera trwała od roku 1841, do śmierci niefortunnego dobroczyńcy
i była klasycznym przykładem mechanizmu niszczenia wybitnej jednostki przez zawiść,
małostkowość i głupotę grupy zakompleksionych polityków. Trudno dziś orzec z całą pewnością, czy "afera posągowa" była kroplą przepełniającą kielich goryczy i czy dała ostateczny impuls do samobójczej decyzji. Nie ma jednak wątpliwości, że Raczyński głęboko przeżywał pomówienia i na samym początku 1845 roku stan jego psychiki znacznie się pogorszył. Zanim jednak po raz ostatni wyjechał do Zaniemyśla, postanowił jeszcze odwiedzić Złotą Kaplicę.

\\\*

 Ku memu wielkiemu zdziwieniu, hrabia kazał mi zabrać młotek i dłuto kamieniarskie i pojechaliśmy do katedry. Zakrystian wpuścił nas bez słowa. Przeszliśmy przez nawę do Złotej Kaplicy. Raczyński uklęknął i modlił się chwilę, a potem pokazał ręką ów napis fundacyjny pod pomnikiem królów i kazał mi go zniszczyć.

TOMASZ CH. FUERST

Fot. Autor

 Upadłem na kolana i... nic, pustka w głowie. Nie potrafiłem się nawet modlić... ani wstać z klęczek. Przez chwilę nie mogłem nic zrobić, jak w jakimś koszmarnym śnie, kiedy człowiek tkwi w samym wirze straszliwych zdarzeń i nie jest w stanie ani krzyczeć, ani uciekać... Ciało hrabiego leżało na środku kuchni, tam, gdzie rzuciła je siła wybuchu armatki, którą znaleźliśmy na progu. Głowę pocisk strzaskał zupełnie, została tylko dolna szczęka. Wszędzie na podłodze i meblach widniały krwawe resztki czaszki i mózgu nieszczęśnika. Pod ścianą zobaczyłem kij z przywiązaną na końcu świecą i wtedy zrozumiałem, jak dokonała się tragedia. Hrabia uklęknął najwidoczniej tuż przed wylotem lufy i podpalił proch w otworze zapłonowym przy pomocy tego zaimprowizowanego narzędzia.
 Wiele już lat minęło od tej złowrogiej nocy, ale ja, stary sługa, nigdy się nie pogodzę z tak okrutnym wyrokiem losu, jaki dotknął mego pana. Bo jakżeż taka zła i haniebna śmierć może spotkać tak dobrego człowieka, może i najlepszego, jakiego ta ziemia wydała...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski