MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelna eksplozja

PS
- Usłyszeliśmy ogromny huk, natychmiast pojawił się ogień, w oknach wyleciały szyby. Kto mógł, to uciekał z budynku - mówi Barbara Gawlikowska, mieszkanka budynku, w którym wybuchł pożar.

Takiej katastrofy nie było od lat. W Nowej Hucie w wybuchu gazu zginęła pięcioosobowa rodzina.

Pięć ofiar śmiertelnych, w tym dwoje dzieci - to tragiczny bilans wybuchu gazu, do którego doszło wczoraj nad ranem w mieszkaniu na os. Handlowym 8 w Nowej Hucie. Przyczyną katastrofy najprawdopodobniej było nielegalne podłączenie gazu.

Do eksplozji doszło w mieszkaniu na 5. piętrze siedmiopiętrowego budynku. W katastrofie zginęła cała mieszkająca tam rodzina: 57-letni rodzice, 31-letni syn oraz dwójka jego rodzeństwa w wieku 9 i 11 lat. W mieszkaniu strażacy odnaleźli zwłoki trzech osób. Ciała dwóch pozostałych - ojca i dziecka - leżały przed budynkiem. - Znałam tę rodzinę. To były wspaniałe dzieci. 9-letni Grzesiu miał w tym roku iść do komunii. Jestem w szoku. Widziałam, jak ten człowiek leżał, a chwilę później z okna wypadło płonące dziecko - mówiła nam roztrzęsiona mieszkanka bloku Małgorzata Kaczmarczyk.
Zgłoszenie o wybuchu i pożarze strażacy otrzymali o godz. 5.05, a 3,5 minuty później pierwsze dwa zastępy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej pobliskiej Szkoły Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej były już na miejscu. - Pożar był już bardzo rozwinięty. Płomienie wydostawały się przez okno na zewnątrz, w środku było bardzo silne zadymienie i czuć było wyraźną woń gazu. Siła wybuchu była tak duża, że z mieszkania, w którym do niego doszło, powypadały wszystkie okna wraz z futrynami, a z okien mieszkań na wyższych kondygnacjach - szyby - mówi uczestniczący w akcji kpt. Mariusz Bałazy, oficer operacyjny Komendy Miejskiej PSP w Krakowie. Dodał również, że fala uderzeniowa, powstała w chwili eksplozji, wyrzuciła z mieszkania różne przedmioty (np. kawałki mebli, ubrania, a nawet noże kuchenne), rozsiewając je wokół bloku. Firanki z okien wylądowały natomiast na pobliskim drzewie.
W akcji ratowniczo-gaśniczej uczestniczyło kilkudziesięciu strażaków. Pożar gaszono od wewnątrz (z klatki schodowej) i od zewnątrz, kierując strumień wody w okno balkonowe. Z powodu silnego zadymienia ewakuowano lokatorów budynku mieszkających na wyższych kondygnacjach.
- Gdyby wóz straży pożarnej z drabiną przyjechał od razu, to być może dziecko wołające w oknie o pomoc zostałoby uratowane. Najpierw przyjechały jednak wozy gaśnicze. Ten z drabiną był z opóźnieniem. 15 minut straż nie odbierała telefonu, a jest około sto metrów stąd. Na nogach prędzej by tu przybiegli - _mówi__Małgorzata Kaczmarczyk.
Rzeczywiście, drabina nie przyjechała na miejsce zdarzenia od razu. Dlaczego? Pobliska JRG Szkoły Aspirantów, z której strażacy dotarli na os. Handlowe jako pierwsi, dysponuje wprawdzie drabiną, ale aktualnie jest ona niesprawna.
- Zadysponowano więc drabinę z JRG nr 1 przy ul. Westerplatte, skąd był najszybszy dojazd. Wóz dotarł na miejsce o godz. 5.26 i został użyty do działań gaśniczych, a nie do ewakuacji, bo mieszkańcy zostali już wcześniej ewakuowani - mówi kpt. Mariusz Bałazy, podkreślając jednocześnie, że opóźniony przyjazd drabiny nie wpłynął negatywnie na sposób czy tempo prowadzenia akcji, bo działania gaśnicze rozpoczęto natychmiast po przyjeździe pierwszych zastępów i prowadzono je dwutorowo (od środka i z zewnątrz). Dogaszanie pogorzeliska zakończono o godz. 6.27.
Mieszkańcy mieli też inne uwagi do przebiegu akcji ratunkowej: - _Nie było odpowiedniej koordynacji działań, po przyjeździe strażaków okazało się, że jeden z węży był dziurawy. _Wiele osób zgłaszało też zastrzeżenia do odpowiedniego zabezpieczenia budynku: - _Wszystkie włazy na dach są pozamykane. Mieszkańcy pięter nad kondygnacją, na której doszło do wybuchu, mieli więc odciętą drogę ucieczki na dach. Każdy lokator powinien mieć klucze do tych włazów. Powiedziano nam jednak, że nie możemy ich mieć, ponieważ od chodzenia po dachu niszczy się papa
- usłyszeliśmy od mieszkańców budynku.
Mł. bryg. Andrzej Siekanka, rzecznik Małopolskiej Straży Pożarnej, wyjaśnia: - Włazy na dach nie są drogą ewakuacyjną. W budynkach są nią korytarze i klatka schodowa. W ten sposób zostały sprowadzone przez strażaków osoby z mieszkań znajdujących się nad lokalem, w którym doszło do wybuchu. Był moment, w którym z jednego węża zaczęła wyciekać woda. Stało się tak z powodu jego przecięcia przez spadającą szybę.

Gaz płynął dętką

Oprócz strażaków na miejscu tragedii pojawiło się również pogotowie gazowe (gaz odcięto) i energetyczne, pogotowie ratunkowe; byli także przedstawiciele Centrum Zarządzania Kryzysowego i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, policja oraz inspektorzy nadzoru budowlanego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że konstrukcja budynku nie została naruszona. Mieszkanie, w którym nastąpił wybuch, uległo za to całkowitemu zniszczeniu. Nie tylko poodpadały tynki i wyleciały okna wraz z futrynami, ale także m.in. uszkodzone zostało żelbetowe nadproże nad balkonem, a w płycie stropowej pojawiły się ubytki. Nadzór budowlany nie stwierdził ugięć stropu, zalecił jednak, aby go podstemplować.
Jak poinformowało Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego, decyzją PINB z budynku ewakuowano w sumie 10 osób z 7 mieszkań, a sześciu osobom na miejscu udzielono pomocy medycznej. Mieszkańcy budynku przez cały czas mogli też liczyć na pomoc psychologa. Ewakuowanym osobom proponowano skorzystanie z noclegu w hotelu.
Policja rozpoczęła już dochodzenie w sprawie tragicznego wypadku na os. Handlowym: zbierane są dowody i zeznania świadków, zostanie też powołana specjalna komisja, która ustali okoliczności zdarzenia. Przypuszczalnie przyczyną wybuchu było nielegalne podłączenie gazu. - To jedna z hipotez, najbardziej prawdopodobna - podała kom. Sylwia Bober-Jasnoch z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Już podczas akcji gaśniczej strażacy, którzy weszli do mieszkania, zauważyli brak licznika gazowego. - Końcówki rur, pomiędzy którymi normalnie powinien znajdować się licznik, połączone były... dętką i przez to płynął gaz. Totalna prowizorka.__Nic dziwnego, że gaz mógł się ulatniać - twierdzi kpt. Mariusz Bałazy, wyjaśniając jednocześnie, że przy osiągnięciu określonego stężenia gazu ziemnego w powietrzu wystarczy niewielka iskra, aby doszło do eksplozji. - W takiej sytuacji nie potrzeba wiele. Nawet naciśnięcie wyłącznika światła albo dzwonka do drzwi może spowodować wybuch - dodał strażak.
Jak się okazało, rodzina mieszkająca na os. Handlowym od dawna nie miała licznika gazowego. - Został on zdjęty w 1999 r. (końcówki rur zaślepiono i dodatkowo założono plomby), gdyż lokatorzy mieli problemy z regularnym płaceniem rachunków - powiedział nam rzecznik Zakładu Gazowniczego w Krakowie Mariusz Dobrzański. - W późniejszym okresie zaczęły do nas docierać zgłoszenia o podejrzeniu kradzieży gazu. Nasi pracownicy podejmowali próby kontroli (także w asyście policji), ale nie zostali wpuszczeni do mieszkania.
Kolejne zgłoszenie o tym, że rodzina z os. Handlowego ma nielegalnie podłączony gaz, dotarło do gazowni na początku tego roku. - W styczniu nasze służby były tam aż 8 razy, ale znowu nie udało im się dostać do mieszkania, nie można więc było potwierdzić ani zaprzeczyć podejrzeniom o kradzieży gazu - dodał Mariusz Dobrzański.
Rodzinie z os. Handlowego życia już nikt nie zwróci, pozostaje więc tylko nadzieja, że ich tragedia będzie przestrogą dla innych. - Każda nieuprawniona i niefachowa ingerencja w instalację gazową może skończyć się tragicznie - przestrzega rzecznik Zakładu Gazowniczego. - Nie wolno tego robić! Takie działania stwarzają zagrożenie nie tylko dla lokatorów danego mieszkania, ale również dla ich sąsiadów.
Zabezpieczanie budynku, w którym doszło do wybuchu, trwało przez cały dzień. Dojście do niego zostało odgrodzone przez policję. Wokół gromadziło się wiele osób. Przed blokiem ktoś postawił znicz...
PAULINA SZYMCZEWSKA
PIOTR TYMCZAK

Relacja jednego ze świadków tragedii

Wiesław Przewoźnik mieszka w budynku, w którym doszło do wczorajszej katastrofy: - Usłyszałem ogromny huk, zerwałem się i podbiegłem do okna. Początkowo myślałem, że eksplodował jakiś samochód. Popatrzyłem w lewą stronę i zobaczyłem palącą się futrynę w oknie mieszkania na piątym piętrze w sąsiedniej klatce. Płomienie były olbrzymie. Usłyszałem krzyk dziecka wołającego o pomoc. Wybiegłem szybko przed budynek. Ojciec rodziny leżał na ziemi. Trudno powiedzieć, czy podmuch spowodowany eksplozją wyrzucił go przez okno, czy sam z niego skoczył, aby ratować się przed płomieniami. Ogień był ogromny, płomienie zajmowały całe mieszkanie. Dziecko stało w kuchennym oknie. Krzyczało: "Ratunku". Tego nie da się opisać. Stoi się na dole, widzi się człowieka, który ginie na oczach, i nie można mu pomóc. Byliśmy bezradni. Budynek był tak zadymiony, że nie było możliwości dojść do płonącego mieszkania. (TYM)
Niebezpieczny gaz
15 lutego 1979 r. - w wyniku wybuchu gazu w warszawskiej Rotundzie zginęło 49 osób, pracowników i klientów III oddziału PKO BP, ok. 100 osób zostało rannych.
15 kwietnia 1995 r. - po wybuchu gazu w wieżowcu w Gdańsku zginęły 22 osoby.
24 stycznia 2004 r. - siedem osób zostało rannych (jedna ciężko) w wyniku wybuchu butli z gazem, do którego doszło w trzypiętrowym bloku w Płocku.
18 marca 2004**r. - jedna osoba zginęła, a 70 ewakuowano w wyniku wybuchu gazu w bloku mieszkalnym w Ostrowi Mazowieckiej. 22 kwietnia 2005 r. - w okolicy Doliny Służewieckiej i al. Wilanowskiej w Warszawie w czasie prac przy rozszczelnionym gazociągu uszkodzono rurę gazową. Płomień palącego się gazu dochodził w pewnym momencie do wysokości 4-5 metrów. Jedna osoba została ranna. 29 maja 2005 r. - 60-letni mężczyzna zmarł na skutek obrażeń po wybuchu gazu i pożarze w Sulęcinie w Lubuskiem. Kilkunastu mieszkańców z domu wielorodzinnego, w którym doszło do tragedii, zostało ewakuowanych. 16 czerwca 2005 r. - dwaj chłopcy z Mysłowic na Śląsku z rozległymi poparzeniami pierwszego i drugiego stopnia trafili do szpitala. Chłopcy wywołali wybuch gazu, wrzucając zapalone zapałki do studzienki telekomunikacyjnej. 7 października 2005 r. - do wybuchu gazu doszło w mieszkaniu na 17. piętrze wieżowca w Sosnowcu. 53-letni właściciel mieszkania z poparzeniami rąk i twarzy trafił do szpitala. Ewakuowano wszystkich 230 mieszkańców bloku. 2 marca 2006 r. - trzy osoby, w tym dziecko, zostały ranne w wybuchu gazu i pożaru domu, do którego doszło w miejscowości Tuszyma w powiecie mieleckim. 18 maja 2006 r. - 56-letni mężczyzna spowodował wybuch gazu w swoim domu w Będzinie. Prawdopodobnie chciał popełnić samobójstwo. 12 czerwca 2006 r. - niepełnosprawny mężczyzna został ciężko ranny w wybuchu gazu w bloku mieszkalnym w Głuchołazach. (PS)**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski